Piotr Zieliński - jeden z faworytów naszego plebiscytu. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Od Anczoka do…

Kto faworytem 57. edycji naszego challenge’u na Piłkarza Roku? Być może tym razem zwycięży Piotr Zieliński... Wszystko zależeć będzie od Czytelników.

 

Pierwszym triumfatorem plebiscytu naszej gazety był w 1966 roku Zygmunt Anczok. Była to niespodzianka, bo miał ledwie 20 lat, grał na lewej obronie i był zawodnikiem Polonii Bytom, a nie rządzącego wtedy w lidze Górnika Zabrze, który w pierwszej dziesiątce miał aż 5 przedstawicieli. Trzeci w klasyfikacji był Zygfryd Szołtysik, 4. Ernest Pohl, 6. Włodzimierz Lubański, a „10” zamknęli Roman Lentner i Stanisław Oślizło. Było w niej aż 6 napastników, ale triumfował właśnie lewy defensor. - To był czas, kiedy wszystkie plebiscyty wygrywał Włodek Lubański. Dlaczego więc w tym pierwszym plebiscycie „Sportu” wygrałem ja? Wyszedł mi wtedy mecz życia na Stadionie Śląskim z Anglią. To było miłe wyróżnienie. Dostałem pamiątkowy but, taką statuetkę - mówił swego czasu Anczok. 


Szansa „Ziela”

W kolejnych latach ze skrajnych obrońców już mało kto wygrywał. Udało się to jeszcze w latach 70. Antoniemu Szymanowskiemu (prawy) i później Wojciechowi Rudemu (lewy). Oczywiście absolutnym rekordzistą w triumfach jest Robert Lewandowski, który Piłkarzem Roku „Sportu” był aż 11 razy! - Takie wyróżnienia są tym cenniejsze, że przyznają je kibice, czyli ci, dla których wychodzimy na murawę i dla których dajemy z siebie wszystko. Dziękuję Czytelnikom „Sportu”, którzy po raz kolejny wybrali mnie na najlepszego piłkarza roku. Zrobię wszystko, by na koniec 2018 roku znów mogli na mnie głosować - mówił kapitan reprezentacji po swoim triumfie w 2017 roku. Wygrywał też w kolejnych latach, żeby w 2022 roku doczekać się... detronizacji. Dokonał jej jego przyjaciel z boiska i spoza stadionu, Wojciech Szczęsny. Wszystko dzięki świetnym występom na mundialu w Katarze, a przede wszystkim po obronie rzutów karnych w starciach z Arabią Saudyjską i Argentyną; w drugim przypadku z 11 metrów uderzał Lionel Messi. Kibice żywo mieli w pamięci tamte obrazki i głosowali właśnie na bramkarza Juventusu.

Szczęsny wyprzedził wtedy Lewandowskiego, a podium zamykał Piotr Zieliński i wydaje się, że to właśnie „Zielu” jest faworytem wyścigu o tytuł Piłkarza Roku 2023. Przede wszystkim chodzi o klub. Z Napoli, gdzie od lat jest jedną z wiodących postaci, sięgnął przecież w zeszłym roku po wymarzone scudetto. Mistrzostwo Włoch klubowi spod Wezuwiusza udało się zdobyć ledwie po raz trzeci. Wcześniej wydarzyło się to w czasach Diego Maradony (1987, 1990). Do tego w przypadku „Ziela” doszły udane występy w europejskich pucharach. Wiosną Napoli zameldowało się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, gdzie nie dało rady Milanowi. Teraz jest w 1/8 finału, a lepszy od niego był tylko silny jak zawsze Real Madryt. W grudniu scudetto i tytuł króla strzelców Serie A pomógł klubowemu koledze „Ziela”, Victorowi Osimhenowi, w wywalczeniu korony Piłkarza Afryki 2023. Może więc z reprezentantem Polski będzie podobnie i w naszym challenge’u?


Pewniacy powypadali

Kto jeszcze ma szansę? Lewandowski w poprzednim sezonie był królem strzelców LaLiga, wywalczył tytuł mistrza Hiszpanii, ale już jesienią w klubie i w kadrze spisywał się słabo. Inni? Niezły rok ponownie za Szczęsnym, ale błysku - jak na mundialu w Katarze - nie było. Z bramkarzy jesienią rewelacyjnie w OGC Nice spisywał się Marcin Bułka, lecz pewnie to za mało, żeby wygrać w naszym plebiscycie.

Wśród nominowanych nie ma aż 4 zawodników z pierwszej dziesiątki sprzed roku! Słaby rok za Kamilem Glikiem (4. przed rokiem) czy Bartoszem Bereszyńskim (5. miejsce). Z kolei za Jakubem Kamińskim, jak i za wieloma innymi piłkarzami, słaba jesień. Wśród 20 nominowanych nie ma też Arkadiusza Milika. Są jednak inni kandydaci, jak Przemysław Frankowski oraz rewelacyjni w naszej lidze Bartłomiej Wdowik, Paweł Wszołek czy Bartosz Slisz. O tym, kto wygra, kto znajdzie się w dziesiątce zależeć będzie od Czytelników w zmienionym, bo cyfrowym systemie głosowania.

Michał Zichlarz


 Pierwszym triumfatorem naszego challenge’u był w 1966 roku Zygmunt Anczok.