Sport

Oczy świata na nas

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado Wizyty w Polsce Realu Madryt to zawsze było wielkie wydarzenie.

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Wizyty w Polsce Realu Madryt to zawsze było wielkie wydarzenie. A fakt, że właśnie w naszym kraju ma zadebiutować w galaktycznej drużynie galaktyczny piłkarz to już wydarzenie... galaktyczne: Kylian Mbappe po raz pierwszy w Realu ma objawić się w Polsce! Brzmi nieźle, u wielu fanów ta informacja wywołuje drżenie nóg, choć wydarzenie podobnej miary miało już u nas miejsce…

Otóż w lipcu 2013 roku na towarzyski mecz do Gdańska z Lechią przyjechała wielka Barcelona. Właśnie wtedy w nieoficjalnym meczu debiutował niejaki Neymar da Silva Santos Júnior, wówczas jeden z największych talentów światowego futbolu. Brazylijczyk potwierdził się potem jako wspaniały piłkarz. Tamto pozyskanie Neymara było najgłośniejszym ówczesnym letnim transferem Barcelony. Katalończycy zapłacili za niego słynnemu Santosowi (temu od Pelego) 57 milionów euro. Wtedy tamta suma robiła ogromne wrażenie. Dziś oczywiście też robi, choć ceny transferowe poszybowały w górę... Byłem na tamtym meczu.  Miał oczywiście charakter towarzyski, nie było więc charakterystycznej zaciętości. Też oczywiście czekałem na debiut Neymara. Wszedł w 79. minucie za świetnego Chilijczyka Alexisa Sancheza. Siłą rzeczy, nie mógł wiele pokazać, ale zobaczyłem faceta!

To świetne, że Polska w ostatnich latach coraz częściej gości wielkie drużyny nie tylko przy okazji meczów, w których nasze kluby są gospodarzami. W 2021 roku w Gdańsku rozegrano finał Ligi Europy, w którym zmierzyły się Villarreal i Manchester United (po karnych wygrali ci pierwsi). Z kolei w przyszłym roku na stadionie we Wrocławiu odbędzie się finał rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Teraz jednak cały świat mówi o dzisiejszym meczu Realu z Atalantą Bergamo. Obie drużyny wybiegną na murawę PGE Narodowego, żeby powalczyć o Superpuchar Europy. 

Stawka stawką, ale mecz nie budziłby takiej gorączki, gdyby nie wspomniany na wstępie debiut Francuza. Mbappe, który trafił do Katalonii za darmo (znak czasów, wielkie kluby też przecież szukają takich okazji), wyjdzie zapewne w pierwszym składzie. Wszyscy chcą zobaczyć, jak ten debiut wypadnie i czy… rzeczywiście będzie niezwykły. Piszemy o tym wydarzeniu obszernie w dzisiejszym wydaniu „Sportu” (s. 4-5).

Kiedy widzę gorączkę związaną z przyjazdem Realu do Polski, przypominają mi się stare dobre czasy. Kiedyś już przeżyłem tego rodzaju szaleństwo! Było to w 1988 roku, gdy na Stadionie Śląski przyjechał właśnie Real, by rozegrać mecz z Górnikiem Zabrze w ramach Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Górnik był wtedy krajowym Realem, w Polsce nie miał konkurencji, zdobył cztery tytuły z rzędu, więc tamten mecz jawił się bajtlowi na Śląsku jako wydarzenie kosmiczne.

Jesienią, 36 lat temu, jeszcze w Polsce nie skończył się komunizm, choć państwo skrzypiało w codzienności. I nagle, zamiast stać w kolejce po mleko i podroby, można było się ustawić w kolejce po bilet na wielki mecz. Pamiętam, że jako nastolatek zanurzyłem się w pełni w tamtym szaleństwie. Poszedłem na przedmeczowy trening, byłem wtedy w szczytowej formie jako zbieracz autografów - wytrwały jak sęp i nieustępliwy jak wilk. Gdy porządkowi wyganiali mnie drzwiami, to wchodziłem oknem. No i... zdobyłem trzy autografy, które mam zresztą do dziś, choć ich już oczywiście dawno nie zbieram. Cóż to były za gwiazdy, cóż to było za szczęście! Podpis w brulionie w kratkę - złożyli mi Hiszpan Emilio „El Buitre” (czyli „sęp”) Butragueno, Niemiec Bernd Schuster, a przede wszystkim – Meksykanin Hugo Sanchez, który wówczas strzelał bramki na zawołanie, a każdą fetował specjalnym saltem. Nazajutrz byłem bohaterem w szkole, gdy pokazywałem długopis, którym mi się podpisywali (autografów wolałem do szkoły jednak na wszelki wypadek nie brać).

Po dobrym meczu Górnik na Stadionie Śląskim musiał wtedy uznać wyższość Realu, a jedyną bramkę strzelił właśnie Sanchez. Zabrzanie jednak wcale nie byli gorsi, też mieli świetne okazje na gola, najlepsze zmarnował napastnik Krzysztof Baran. Po latach Ryszard Komornicki, który grał w tamtym meczu, opowiadał mi, że największe wrażenie na ekipie z Górnika zrobiło… tempo, z jakim po boisku zapierniczali „Królewscy”. To i dziś jest moim zdaniem podstawowa różnica między ligami topowymi, a naszą. Nasi piłkarze generalnie potrafią zrobić to samo co największe gwiazdy, tyle, że… wolniej. Ot, cała filozofia.

Tak czy inaczej chciałbym, żeby ten debiut Kyliana w Realu spełnił nasze oczekiwania. Żebyśmy mogli cieszyć oko piękną piłką i wspaniałymi akcjami. Niech ten mecz, który odbędzie się w naszym kraju, świat dobrze zapamięta – czego państwu i sobie życzę.