Oczy się spociły
Wojciech Szczęsny napisał w tym sezonie fenomenalną wręcz historię: wrócił z emerytury i zdobył z Barceloną prestiżowe trofea.
Choć przygoda Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie może być krótka, i tak zostanie na długo zapamiętany w Katalonii. Fot. IPA/SIPA USA/PressFocus
HISZPANIA
Historia sezonu 2024/25 w wykonaniu Wojciecha Szczęsnego jest jedną z piękniejszych sportowych przygód w ostatnich latach. Doświadczony bramkarz reprezentacji Polski po poprzednim sezonie zdecydował się na zakończenie kariery. Wybrał idealny moment, wiedział kiedy, ze sceny zejść. Starej Damie dał wiele. Był następcą wielkiego Gianluigiego Buffona i ze swojej roli wywiązał się bez zarzutów. Postanowił więc zakończyć karierę w momencie, gdy był w świetnej formie piłkarskiej, nie zwracając uwagi na to, że pewnie jeszcze kilka lat mógłby na murawie spędzić. Miał 34 lata, więc – jak na bramkarza – to prawie młodziak... Podjął jednak decyzję, która nikogo nie zaskoczyła. Szczęsny zawsze kroczył swoimi ścieżkami, wyznaczył więc kolejną, żegnając się z Turynem i futbolem.
Z Andaluzji do Katalonii
Wyprowadził się do Marbelli. To miejscowość na południu Hiszpanii, idealna dla piłkarskiego emeryta. Niemal zawsze jest ciepło, nie odczuwa się tam pośpiechu ludzi, którzy kończąc pracę w korporacji, udają się jak najszybciej do domu, żeby pójść spać, wstać rano i znów truchtać do pracy. Szczęsny wraz z rodziną miał pomysł na to, jak korzystać w owoców świetnej kariery. W drugiej połowie września 2024 roku zapewne wygrzewał się na tarasie, gdy zaczęły dzwonić telefony. Najpierw - Robert Lewandowski, później działacze Barcelony. Każdy z telefonów był w tej samej sprawie: Marc-Andre ter Stegen doznał poważnej kontuzji kolana i Blaugrana musiała dokonać transferu medycznego. W grę wchodzili zawodnicy tylko bez kontraktów, bo okno transferowe było już zamknięte. Szczęsny był najlepszą opcją, choć od sierpnia był poza treningiem. Polski bramkarz zapewne się wahał. Zaczął żyć już innym życiem, a nagle Barcelona zaproponowała mu powrót do treningowego reżimu. Wojna z myślami zapewne zdominowana została przez fakt, że to właśnie wielka Duma Katalonii widzi go w swojej drużynie. Szczęsny zgodził się na dołączenie do Barcelony, na swój ostatni piłkarski taniec.
Legenda o spóźnieniu
Jego droga do bramki Barcy była jednak dość długa. Do swojej pozycji w drużynie podchodził jednak z dystansem. Zaraz po oficjalnym ogłoszeniu transferu powiedział, że potrzebuje czasu, żeby wrócić do optymalnej formy. Zamiast niego bronił Inaki Pena. Hiszpan spisywał się na tyle dobrze, że polscy kibice mogli już zwątpić, że Szczęsny w ogóle będzie grał. Były golkiper Arsenalu zresztą spokojnie podchodził do konkurencji pomiędzy nim a Peną. Nie żądał miejsca w podstawowej jedenastce, a po prostu pomagał młodszemu koledze w tym, by jak najlepiej prezentował się na boisku. W tym czasie jednak pracował, żeby być gotowym, gdyby trener Hansi Flick chciał na niego postawić. W końcu taka okazja się przydarzyła. Zadebiutował po Nowym Roku, w meczu Pucharu Króla z Barbastro, z zespołem z czwartego szczebla rozgrywkowego. Kilka dni później Barcelona udała się do Arabii Saudyjskiej, gdzie rozegrany został Superpuchar Hiszpanii. Według legendy w pierwszym składzie na mecz półfinałowy z Athletikiem przewidziany był Pena. Flick zmienił jednak zdanie w ostatniej chwili, gdy Hiszpan miał spóźnić się na poranną zbiórkę przed spotkaniem. Wówczas Niemiec postawił na Szczęsnego i w ten sposób pozostał on już w pierwszym składzie Blaugrany, choć Pena dostał jeszcze jedną szansę, zaraz po powrocie z Arabii Saudyjskiej, w meczu z Getafe.
Pierwsze trofeum
Zaraz po tym, gdy Szczęsny wszedł między słupki, cieszył się z pierwszego trofeum, bo Barcelona wygrała Superpuchar. Choć Szczęsny w finale z Realem Madryt popełnił błąd i zobaczył czerwoną kartkę, nie wpłynęło to na wynik spotkania. Po triumfie uradowany cieszył się razem z całą drużyną w szatni, świecąc elektronicznym papierosem, który przez ostatnie miesiące stał się niemal nieodłącznym atrybutem polskiego bramkarza. Był z nim widywany niemal wszędzie, w każdej możliwej okazji, do czego zresztą za chwilę wrócimy.
Pod koniec stycznia Szczęsny zagrał pierwszy mecz w Primera Division i zaczął budować nieprawdopodobną serię. Z nim między słupkami Blaugrana wygrała dziewięć ligowych potyczek z rzędu. Co więcej, nie przegrała także w Pucharze Króla, który stał się drugim trofeum Wojciecha Szczęsnego w barwach Barcelony. Do rewanżu w ćwierćfinale niepokonana była też w Lidze Mistrzów, z której ostatecznie odpadła na etapie półfinału. To jedyny powód, przez który kibice Dumy Katalonii mogą czuć zawód. Barca w tym sezonie grała rewelacyjnie, zasługiwała na najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie, a musiała zadowolić się jedynie dotarciem półfinału. To by dopiero była historia, gdyby Szczęsny wrócił z piłkarskiej emerytury i jeszcze zdobył puchar Champions League!
Przekorny los
Nie ma jednak co narzekać. Polak i tak osiągnął wiele. Bronił na tyle dobrze, że gdy Hansi Flick na konferencjach prasowych odpowiadał na pytania „kto będzie bronił?”, mówił, że przecież ze Szczęsnym Barcelona jeszcze nie przegrała w La Lidze, więc nie ma powodu do zmian. Przez ostatnie miesiące bramkarz stał się symbolem solidności. Jasne, nie bronił wszystkich strzałów, w niektórych meczach tracił nawet dużo bramek, ale nie miało to znaczenia, bo Blaugrana wygrywała. W ten sposób dotarła właśnie do momentu, w którym brakuje jej jednego zwycięstwa do zostania mistrzem Hiszpanii. Szczęsny zapewne więc w najbliższej kolejce będzie cieszył się z trzeciego pucharu w tym sezonie. A przecież miał już leżeć nad brzegiem Morza Śródziemnego i nie myśleć o futbolu... Los bywa przekorny.
Świętował dymkiem
Choć Szczęsny z dystansem podchodzi do sportowych osiągnięć, w miniony weekend emocje wzięły górę. Barcelona wygrała El Clasico, po raz czwarty w tym sezonie pokonując Real Madryt. Właśnie dzięki temu zwycięstwu jest tak blisko mistrzostwa. Po wygranej 4:3 Szczęsny zamiast radować się razem z drużyną, przykucnął w okolicy pola karnego i łzy zaczęły napływać mu do oczu. - Zawsze staram się trzymać emocje i nie okazywać ludziom żadnych emocji, ani tych pozytywnych, ani negatywnych, ale dzisiaj po końcowym gwizdku było mi po prostu bardzo ciężko i oczy troszkę się spociły – powiedział przed kamerami Eleven Sports. Po jego zachowaniu widać było, że chce jak najwięcej z tej chwili zapamiętać. To samo działo się już kilka dobrych minut po wygranej z Królewskimi. Usiadł na środku murawy otoczony rodziną. Robert Lewandowski rzucał piłkę na główkę synowi Szczęsnego, a bramkarz czerpał radość z każdej chwili, obserwując otoczenie, uśmiechając się i... puszczając dym z elektronicznego papierosa.
Oferta na stole
Nie łudźmy się – zaraz ten amator nikotyny, który niecały rok temu był już szczęśliwym emerytem, będzie mistrzem Hiszpanii. Nawet jeśli ktoś jest kreatywny i ma bujną wyobraźnie, z trudem przyszłoby mu wymyślić podobny scenariusz. Jaki będzie koniec tej fabuły? To zależy już tylko od Szczęsnego. Ma na stole ofertę przedłużenia umowy. Jest to jednak piłkarz, który naprawdę osiągnął tak wiele, że nie musi na siłę przeciągać przygody z Blaugraną. Tym bardziej że do zdrowia wrócił już ter Stegen, kapitan zespołu. Czy to mogłoby oznaczać, że miejscem Polaka w przyszłym sezonie byłaby ławka rezerwowych?
Kacper Janoszka
Ancelotti w Brazylii
Sezon w Hiszpanii się jeszcze nie zakończył, ale trener Realu Madryt Carlo Ancelotti już znalazł nowe miejsce pracy. Brazylijska federacja oficjalnie potwierdziła, że Włoch po zakończeniu rozgrywek zostanie selekcjonerem Canarinhos. Powoli więc wypełniają się puzzle trenerskie. Ancelotti przenosi się do Brazylii i zapewne za niedługo Xabi Alonso zostanie ogłoszony nowym szkoleniowcem Los Blancos.
◼ Betis – Osasuna 1:1 (0:0)
1:0 – Cucho Hernandez (64), 1:1 – Budimir (75)
PROGRAM 36. KOLEJKI
Wtorek: Valladolid – Girona (19.00), Sociedad – Celta (20.00), Sevilla – Las Palmas (21.30); środa: Alaves – Valencia (19.00), Villarreal – Leganes (19.00), Real Madryt – Mallorca (21.30); czwartek: Rayo – Betis (19.00), Osasuna – Atletico (19.00), Getafe – Athletic (21.30), Espanyol – Barcelona (21.30).
1. Barcelona |
35 |
82 |
95:36 |
2. Real M. |
35 |
75 |
72:37 |
3. Atletico |
35 |
70 |
60:27 |
4. Athletic |
35 |
64 |
51:26 |
5. Villarreal |
35 |
61 |
61:47 |
6. Betis |
35 |
58 |
53:43 |
7. Celta |
35 |
49 |
55:54 |
8. Rayo |
35 |
47 |
37:42 |
9. Mallorca |
35 |
47 |
33:40 |
10. Valencia |
35 |
45 |
43:51 |
11. Osasuna |
35 |
45 |
43:51 |
12. Sociedad |
35 |
43 |
32:41 |
13. Getafe |
35 |
39 |
31:34 |
14. Espanyol |
35 |
39 |
38:47 |
15. Girona |
35 |
38 |
41:53 |
16. Sevilla |
35 |
38 |
39:49 |
17. Alaves |
35 |
35 |
35:47 |
18. Leganes |
35 |
34 |
35:53 |
19. Las Palmas |
35 |
32 |
40:57 |
20. Valladolid |
35 |
16 |
26:85 |
1-5 – LM, 6-7 – LE, 8 – elim. LK, 18-20 - spadek