Sport

Oceny motywowały

Rozmowa ze Stanisławem Oślizło, 4-krotnym zwycięzcą „Złotych Butów” dziennika „Sport”, 57-krotnym reprezentantem Polski

Stanisław Oślizło nasz ranking wygrywał aż 4 razy. Fot. gornikzabrze.pl

Jeżeliby zapytać pana o „Złote Buty”, to jaka jest pierwsza rzecz, która przychodzi panu na myśl?

- Przez lata prowadzona była klasyfikacja i po każdym skończonym meczu ligowym piłkarz otrzymywał notę. Potem, summa summarum, ktoś wygrywał. Ja znalazłem się czterokrotnie na 1. miejscu. Były za to nawet nagrody.

Co pan dostał?

- Za dwa z tych czterech zwycięstw dostałem statuetki z takimi czarnymi butami i trzema paskami. Jedną z nich dałem muzeum na Stadionie Śląskim, drugą mam w domu. Z kolei za pierwszym razem dostałem magnetofon szpulowy, plus za kolejne zwycięstwo duży puchar, wazon kryształowy, który do dzisiaj mam w domu. Te pamiątki zostały i bardzo cieszą, bo wygrać czterokrotnie to wielka sprawa. Jak dobrze pamiętam, to tyle razy wygrywał jeszcze Edward Szymkowiak.

Ma pan bardzo dobrą pamięć! Nikt nie wygrał „Złotych Butów” więcej razy niż pan i Edward Szymkowiak.

- Cieszę się, że ten ranking nadal jest prowadzony. Ja do tego typu zestawienia jestem zawsze pozytywnie nastawiony, tym bardziej że mam do tego osobisty stosunek. Powiem, że mnie te pomeczowe noty motywowały, żeby w każdym kolejnym ligowym spotkaniu wyglądać jak najlepiej, żeby była forma. Człowiek wiedział, że dziennikarze obserwują i odpowiednio oceniają, a to zawsze przyjemna sprawa, kiedy jest się na czele czy w czołówce. Co poniedziałek sprawdzało się te oceny. Mnie brakuje „Sportu” w papierowej formie, ale z tego co słyszałem od jednego z dziennikarzy, to podobno wasza gazeta ma wrócić. Trzymam kciuki, żeby tak było. Na razie kupuję „Super Express”. Kiedy kupowałem „Sport”, to nie tylko interesowały mnie noty, piłkarskie relacje, ale także inne dyscypliny. Nie samą piłką człowiek żyje. Mnie interesowała siatkówka czy gimnastyka, bo akurat te dwie dyscypliny jako młody chłopak uprawiałem, a do tego w liceum doszła jeszcze lekka atletyka.

Pierwszy raz „Złote Buty” wygrał pan w 1961 roku, jako 24-latek, czyli młody zawodnik.

 - Dzisiaj 24 lata to już dojrzały wiek. Gdy miałem 35 lat, to już pisali, że być może powinien skończyć (śmiech).

Co było pańskim sekretem w utrzymaniu formy i dobrej dyspozycji przez tyle lat i w poszczególnych sezonach, kiedy pan wygrywał lub był w czołówce „Złotych Butów”?

- W piłkę zacząłem grać późno. To była 11. klasa, więc miałem wtedy 17 lat. W takim wieku Włodek Lubański strzelał już gole w lidze, grał w reprezentacji. Teraz moje prawnuki chodzą na sportowe zajęcia jako kilkulatki! Nastąpiła ogromna różnica.

Z drugiej strony pan trafił do futbolu z innych dyscyplin, więc pewnie świetnie przygotowany do gry na wysokim poziomie.

- Tak, byłem przygotowany do wysiłku, a szczególnie pomogła mi siatkówka, bo w całej karierze praktycznie nie przegrywałem pojedynku główkowego. Trening siatkarza oparty jest na wyskokach, odbiciach, bo albo się blokuje, albo ścina. To wszystko potem pomagało na boisku, gdzie świetnie dawałem sobie radę w powietrzu.

W pana latach najlepsi w lidze byli tacy zawodnicy, jak wspomniany Edward Szymkowiak, Ernest Pohl, Jan Liberda, Włodzimierz Lubański…

- To było takie pokolenie, które bardzo się szanowało. Rywalizacja nie przeszkadzała nam w towarzyskich spotkaniach. W tamtych moich czasach kadra narodowa w większości składała się z zawodników z Górnego Śląska, bo byliśmy my, byli piłkarze Ruchu Chorzów, Polonii Bytom. Był taki mecz reprezentacji, w którym zagrało 8 zawodników Górnika! Znaliśmy się dobrze, spotykaliśmy się, ale w konfrontacji na boisku każdy chciał być lepszy. Dlatego kluby z naszego regionu, ze Śląska, tak wtedy dominowały, zdobywając mistrzostwa czy Puchary Polski.   

Pierwszy laureatem „Złotych Butów” był Edward Szymkowiak, który - jak pan - wygrywał w naszym challenge’u cztery raz. Jak go pan ocenia?     

- Fajny kolega, robił swoje, a robił to doskonale! Pamiętam mecz, w którym jego Polonia musiała zagrać na starym stadionie Szombierek, bo miała problemy ze swoim obiektem. Edward obronił wtedy trzy rzuty karne egzekwowane kolejno przez Edwarda Jankowskiego, Romana Lentnera i bodajże Gintera Gwalika czy Ernesta Pohla! Oczywiście ten mecz przegraliśmy, psychicznie to dla nas był szok. Zresztą Polonia miała wtedy doskonałych piłkarzy, bo byli w niej Grzegorczyk, Jóźwiak, Winkler, Szymkowiak, Liberda, Kempny.

Piłkarze Górnika wygrywali klasyfikację „Złotych Butów” aż 11 razy. Widzi pan jakichś następców?

- Dobrze byłoby to powtórzyć, ale w dzisiejszych czasach jest to niezmiernie trudne. Wyróżniający się zawodnik od razu dostaje oferty na grę za granicą, na lepszych warunkach finansowych i żegna się z klubem. Tak to wygląda.

Na koniec pytanie o Jana Urbana, który ma zostać selekcjonerem.Dobry wybór?

- Tak, byłem za takim rozwiązaniem. Janek pożegnał się niedawno z Górnikiem, choć moja ocena w tym temacie była zupełnie inna. Nie mnie jednak przyszło tutaj decydować. Szykuję się na telefon z gratulacjami. To kolejny trener z Górnika, który trafia do kadry. Żartuję, że za to, że tak się stało, musi podziękować Górnikowi (śmiech).

Rozmawiał Michał Zichlarz 

STANISŁAW OŚLIZŁO

Data urodzenia : 13 listopada 1937 r.
Miejsce urodzenia : Wodzisław Śląski
Pozycja na boisku : środkowy obrońca
Kariera piłkarska : Kolejarz Wodzisław, Kolejarz Katowice, Górnik Radlin, Górnik Zabrze
Sukcesy : 8-krotny mistrz Polski (1961, 1963, 1964, 1965, 1966, 1967, 1971, 1972), 6-krotny zdobywca Pucharu Polski (1965, 1968, 1969, 1970, 1971, 1972), finalista Pucharu Zdobywców Pucharów (1970). Czterokrotny laureat „Złotych Butów” w plebiscycie „Sportu” (1961, 1962/63, 1966/67, 1967/68). Zasłużony Mistrz Sportu.
Reprezentacja : 57 meczów/1 bramka.