Albert Rude może się dobrze zapisać w historii klubu, jeżeli Wisła po dwóch latach wróci do ekstraklasy. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Obudzić giganta

Za trenerem Albertem Rude prezentacja i pierwsze spotkanie z piłkarzami Wisły.

 

Kraków przywitał Hiszpana siarczystym mrozem, ale on pali się do pracy. Sprawia wrażenie, że przed przylotem solidnie się przygotował, choć praktyczna nauka I ligi dopiero przed nim. Mówi ciekawie, ale nie wygląda na kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy, choć ma tytuł doktora. Może być pierwszym obcokrajowcem od dekady, który wprowadzi zespół do ekstraklasy. Uważa, że ten fakt jest dla niego dodatkową motywacją.

 

Otwarty na Polaków

Prezes Jarosław Królewski jest przekonany, że w klubie zrobili absolutnie wszystko, by jak najbardziej profesjonalnie podejść do wyboru osoby na kluczowe stanowisko. Wspomogli się algorytmem, który wskazał fachowców pasujących do profilu Wisły, ale nie zaniedbali wywiadu środowiskowego i poświęcili wiele godzin na rozmowy z Rude. W nowym kraju 36-latka będzie wspierał zaufany Eric Lira Fernandez, z którym współpracuje od lat. Na tym kończą się zagraniczne nazwiska w 14-osobowym sztabie. Rude chciał mieć u boku ludzi, którzy lepiej od niego znają ligę i Wisłę. Także klubowi zależało, by Polacy nie stanowili w gronie jego współpracowników wyłącznie dekoracji. W tej kwestii nie było więc przeciągania liny, co dobrze wróży na przyszłość.- Kandydaturę Mariusza Jopa na asystenta wysunął dyrektor sportowy Kiko Ramirez, a ja ją poparłem. Albert czuł, że chciałby mieć asystenta, z którym się zna i pracuje, ale rozumiał też jak bardzo istotny jest Polak, dlatego tak to zostało skonstruowane - wyjaśnił Królewski. - Bardzo się cieszę, że Jop, któremu tak świetnie poszło w trzech ostatnich meczach, zgodził się zostać moim asystentem. Wykonuje bardzo dobrą pracę, zna ligę, więc to będzie dla mnie bardzo pomocne. Wisła to śpiący gigant, którego wspólnie zamierzamy obudzić - powiedział Albert Rude w czasie powitalnej konferencji prasowej, która trwała godzinę. Jego wypowiedzi (dobrze mówi po angielsku) tłumaczył... prezes. Ten element krakowski klub zaniedbał, bo nie wyglądało to profesjonalnie. Prezentacja była transmitowana w internecie, a przecież nie wszyscy fani znają angielski w takim stopniu, by zrozumieć szkoleniowca. Do tego Królewski przekazywał jego wypowiedzi w dużym skrócie.

 

Elastyczny

U Rude widać pasję do piłki (mówi, że ją kocha), chęć rozwoju. Podkreśla, że jest otwarty na inne kultury i osoby. Raczej nie kłamie, skoro kilka lat spędził w Meksyku, Kostaryce i Stanach Zjednoczonych. Królewski liczy, że jego praca da efekt w postaci punktów i awansu, ale nie ukrywa, że ważny jest także styl, na który zwraca uwagę krakowski kibic. - Chcę grać ofensywnie, ale będziemy adoptować się taktycznie do rywala i warunków meczowych. Możemy grać trzema lub czterema obrońcami, w ataku jednym lub dwoma napastnikami. Wszystko będzie podporządkowane wynikom, bo one są najważniejsze. Wszyscy zawodnicy, także bramkarze, zaczynają z czystą kartą - podkreślił trener i zapowiedział, że otworzy się także na młodych piłkarzy spoza kadry pierwszego zespołu. Na obóz w Turcji (20 stycznia - 3 lutego) zamierza zabrać pięciu zawodników z rezerw i juniorów.

 

Najbardziej racjonalna decyzja

Rude lubi, gdy w zespole jest rywalizacja i wypracowane nawyki, które szczególną rolę odgrywają w rywalizacji pod presją. Przyznał, że jednym z jego celów jest poprawa efektywności stałych fragmentów. - Bardzo się cieszę, że mamy ze sobą Alberta. Wierzę, że to projekt dłuższy niż na pół roku. Liczę, że przede wszystkim zakończy się awansem, ale mamy jeszcze Puchar Polski, w którym jesteśmy czarnym koniem. Może w czerwcu będziemy się cieszyć podwójnie - rozmarzył się Królewski. Nie krył, że ceni osoby, które podejmują ryzyko, bo znają swoją wartość. Rude ma być właśnie takim człowiekiem, ponieważ zgodził się podpisać umowę do końca sezonu, z opcją przedłużenia. To, według prezesa, była najbardziej racjonalna decyzja z punktu widzenia klubu. Zapewnił, że w kontrakcie są zapisy, które pomogą Wiśle zatrzymać 37-latka, jeżeli współpraca będzie się dobrze układała. - Brak awansu nie musi oznaczać rezygnacji z trenera - stwierdził. Michał Knura