Rafał Janicki – król strzelców „Spodek Super Cup”. Obok Christophe Kabongo (nr 77) z Żeleziarne. Fot. Pressfocus.pl

 

Obrońca królem strzelców

Podczas katowickiego turnieju strzelecką formą błysnął Rafał Janicki.

 

Doświadczony, bo 31-letni zawodnik nie słynął wcześniej ze strzeleckich umiejętności. W ekstraklasie w 340 grach ma 11 bramek. W pierwszej części obecnego sezonu raz wpisał się na listę strzelców, zdobywając gola w meczu z Koroną w Kielcach. W poprzednich rozgrywkach z kolei ani razu nie pokonał rywala.


Efektowne bramki

Tymczasem podczas „Spodek Super Cup” raz za razem wpisywał się na listę strzelców! Już w pierwszym grupowym meczu Górnika z Podbeskidziem zdobył bramkę. Potem błysnął w starciu z Banikiem Ostrawa, kiedy w wygranym 6:3 spotkaniu aż trzy razy pokonywał bramkarza. Prawdziwym majstersztykiem była bramka zdobyta po uderzeniu piętą. To w dużej mierze jego gole sprawiły, że zabrzanie pokonali gości z Czech. Do siatki trafił jeszcze w grze o III miejsce z GieKSą i z pięcioma trafieniami Rafał Janicki został najlepszym strzelcem katowickiej imprezy.

- To zabawa, tylko i wyłącznie zabawa. Ja z racji swojej pozycji nie mogę sobie pozwolić na pewne zagrania, a tutaj w hali można. Ważne, żeby obyło się bez kontuzji – mówił nam podczas niedzielnej imprezy w Spodku doświadczony obrońca Górnika.

Jak się okazuje, Janicki ma doświadczenie z takiego halowego grania. Skąd? Z Gdańska. – Grałem tam w takim turnieju. Może nie tak obsadzonym, może nie przy takiej widowni, jak ten niedzielny w Spodku, ale już z podobnymi zasadami. Co do „Spodek Super Cup”, to turniej fajny dla kibiców, jest atmosfera. Jak podkreślam, najważniejsze jednak, żeby nie było kontuzji. My akurat do Spodka przyjechaliśmy z w miarę wiekowym zespołem, z ledwie paroma młodzieniaszkami, a nawierzchnia jest zdradliwa. Trzeba uważać – podkreślał Janicki i dodawał: - Wynik kompletnie nie jest istotny. Wiadomo, że nie można odpuścić, bo ambicja na to nie pozwala, ale trzeba tylko i wyłącznie uważać, kto grał w piłkę na naturalnej nawierzchni, a na sztucznym boisku, to wie jak jest.

Pytany o początek zimowych przygotowań Janicki mówił: - Na razie pogoda krzyżuje sporo spraw, bo trenujemy na sztucznej murawie. To inna praca, inne obciążenia. Nie jest to to co na naturalnym boisku. Liczę, że od wtorku wejdziemy już na normalne boisko, tak jak powinniśmy trenować. Na sztucznym robimy to co mamy wykonać, ale też trzeba uważać. Trzeba robić wszystko mądrze i trener tak działa.

        

Bez Yokoty

Innym niedzielnym bohaterem „górników”, jeśli chodzi o zdobywane gole, był świetnie grający w końcówce pierwszej części sezonu Lawrence Ennalii. W turnieju „Schauinsland Reisen-Cup” w niemieckim Gummersbach regularnie trafiał do siatki. W grupie Górnik przegrał z Schalke 2:3 i wygrał z Kickers Emden 4:2. W półfinale pokonał FC Gutersloh karnymi 2:0 (w meczu było bez bramek), a w decydującej grze o I miejsce uległ Schalke aż 2:7. Ennali zdobył cztery gole, łącznie z wykorzystanym karnym w półfinale. Ostatecznie drużyna prowadzona w Gummersbach przez Jana Urbana skończyła na 2 miejscu. To o lokatę wyżej niż przed rokiem. Teraz zabrzanie wracają do pracy na otwartym boisku. W piątek zagrają z MFK Karvina, a następnego dnia lecą na 10-dniowy obóz do tureckiego Belek, gdzie ich przeciwnikami będą: 23 stycznia Botew Płowdiw, pięć dni później FC Blau Weiss Linz, a dzień przed powrotem do domu Dynamo Czeskie Budziejowice. Tam zabrzanie będą już bez swojego lidera z jesieni Daisuke Yokoty, który za 2 miliony euro przechodzi do belgijskiego Gentu. To z jednej strony spore osłabienie, ale z drugiej przypływ gotówki, co mocno wspomoże potrzebujący pieniędzy klub.  

Michał Zichlarz