Sport

O takie mecze chodzi!

Świetne spotkanie starych firm w Pucharze Polski.

Wiślak Tamas Kiss centruje z rogu na Konwiktorskiej. Fot. Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik/PressFocus

Starcie Polonii Warszawa z Wisłą Kraków mogło zadowolić najwybredniejszych. Mecz na Konwiktorskiej rozpoczął się od mocnego uderzenia i te uderzenia się... nie kończyły! Wynik otworzyli goście, którzy byli faworytem tego meczu – nie przegrali przecież od sześciu spotkań, ale… nie udźwignęli tej roli.

Wejście smoka po portugalsku

Wisła jedynie dobrze zaczęła: prowadziła już po 6 minutach. Tym razem trener Mariusz Jop zdecydował, że na pozycji środkowego napastnika zagra nie Hiszpan Angel Rodado, a Portugalczyk Frederico Fonseca Pires de Almeida Duarte. W lidze ten piłkarz siedzi głównie na ławce, ewentualnie gra ogony, ale na Konwiktorskiej pokazał, że potrafi.

Wystawienie go od początku było trafnym wyborem! Były junior Sportingu Lizbona w pierwszej połowie strzelił dwa wyjątkowo efektowne gole. Stwierdzenie wręcz, że „zachwycające” spokojnie się broni. Na początku meczu Duarte dostał płaskie podanie, odwrócił i płasko strzelił w róg; majstersztykiem były sposób i szybkość, z jakimi się odwrócił. Z kolei przed przerwą dostał piłkę na skrzydle, ściął do środka i przywalił w okienko sprzed pola karnego. Nie było co zbierać! Duarte trafił zresztą jeszcze raz, ale był na spalonym, więc hat-tricka nie było.

„Biała gwiazda” i tak mogła do przerwy prowadzić wyżej, ale Mateusz Kuchta na bramce Polonii pokazał, że potrafi bronić: płaski kąśliwy strzał z 15 metrów Kacpra Dudy bramkarz Polonii wybił na róg. Polonia też miała szanse, ale grała w I połowie jakoś tak niemrawo – jakby nie wierzyła, że może z Wisłą wygrać.

Zmartwychwstanie „Białych koszul”

Po przerwie wszystko się zmieniło: Polonia rzuciła się do ataków i dało to efekt zaledwie w kilka minut! Marcel Predenkiewicz urwał się prawą stroną, mocno uderzył i Chickan wprawdzie wybił piłkę, ale na miejscu był Durmus i z pierwszej piłki przytomnie dobił do siatki. Chwilę później znów akcja duetu Predenkiewicz – Durmus. Po centrze Turek trafił głową idealnie przy słupku. Euforia na trybunach! „Czarne koszule” – a właściwie białe – bo w takich koszulkach tym razem wystąpili warszawiacy, znowu uwierzyły, że mogą coś zmienić.

W dogrywce Wisła zmarnowała najlepszą okazję z możliwych: w 105 minucie przy rzucie wolnym piłka trafiła w rękę stojącego w murze Bartłomieja Poczobuta. Jako że mur stał już w polu karnym, sędzia wskazał na wapno. Jedenastkę zmarnował niezawodny zazwyczaj Angel Rodado, który wszedł w drugiej połowie. Rewanż Polonii niezwykły: po rzucie wolnym wślizgiem piłkę do wiślackiej bramki wepchnął Poczobut. Jazda, jazda, jazda?!

Szkoda, szkoda, szkoda...

Euforia na Konwiktorskiej; szkoda, że fani gospodarzy nie uszanowali pamięci zmarłego właśnie Lucjana Brychczego. Zakłócili minutę ciszy poświęconą gwieździe Legii i reprezentacji Polski.

Okazja do rewanżu już zaraz – już w piątek na tym samym stadionie Polonia podejmie Wisłę w I lidze.

(pacz)