O krok od sensacji
Amerykańskie gwiazdy znalazły się pod presją Serbii, ale ostatecznie wygrały. W wielkim finale zmierzą się z Francją.
W turnieju koszykarzy najbardziej elektryzujący mecz tych igrzysk chyba już za nami. Znaleźli się śmiałkowie, którzy postawili się amerykańskim gwiazdom. Sensacja była bardzo blisko. Serbowie przegrali w ciągu miesiąca z USA dwukrotnie - najpierw mecz towarzyski, a potem ten grupowy w Lille. Ale w czwartek wieczorem w hali Bercy przebieg spotkania wyglądał zupełnie inaczej.
Serbscy koszykarze zaczęli mecz bardzo skoncentrowani, Amerykanie zupełnie nie radzili sobie z ich defensywą. Pierwsza część zakończyła się 8-punktowym zwycięstwem zespołu z Bałkanów (31:23), ale prawdziwe cuda działy się w kwarcie drugiej. Przewaga Serbów rosła i po kilku kolejnych minutach było już 39:25. Aleksa Avramović, Bogdan Bogdanović i Nikola Jokić trafiali jak natchnieni, z drugiej strony tylko Stephen Curry utrzymywał Amerykanów wśród żywych. Gracz Golden State Warriors zdobył w pierwszej połowie aż 20 punktów, w tym 6 razy rzucił za trzy!
W trzeciej kwarcie obraz gry nie zmienił się specjalnie, po 30 minutach Serbowie prowadzili 13 oczkami (76:63) i zanosiło się na mega sensację.
Problemy aktualnych wicemistrzów świata zaczęły się w 33 minucie - rywale trafili wtedy dwie trójki z rzędu, a Jokić zaliczył czwarte przewinienie. Serbia jeszcze walczyła, ale Amerykanie zwęszyli szansę i już nie odpuścili. Wygrali 95:91.
Sukces USA to zasługa trzech zawodników - świetnie dysponowanego rzutowo Curry'ego (36 punktów, 9 trójek), niesamowicie zmotywowanego LeBrona Jamesa (triple double – 16 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst) oraz walecznego Joela Embiida (19 punktów, 4 zbiórki).
Trener Serbów miał po meczu sporo pretensji do arbitrów. Svetislav Pesić narzekał przede wszystkim, że nie odgwizdywano przewinień Amerykanów na liderach serbskiej drużyny, a Jokić kończył spotkanie z czterema faulami. - Gratuluję Amerykanom, ale na parkiecie działy się dziwne rzeczy. W Serbii obowiązuje zasada, której często używamy. A mianowicie, ten, kto przegrywa, ma prawo być zły. Nie szukam wymówek, ale faktycznie jestem zły. Sędziowie nas nie szanowali. Nie tylko w tym meczu. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że jeden z najlepszych graczy na świecie wykonuje tylko cztery rzuty wolne w ciągu 37 minut, a w niemal każdym ataku ma w ręce piłkę, podobnie jak to, że nasz drugi najlepszy gracz, Bogdanović, wykonuje tylko jeden rzut wolny w ciągu 32 minut, a piłkę ma w co drugim i trzecim ataku. To dla mnie to są bardzo dziwne rzeczy - pieklił się 75-letni Pesić.
Serbskie media nie zostawiają na arbitrach suchej nitki. "Napad stulecia w Paryżu" - pisze "Republika", "Wstydźcie się. Sędziowie zniszczyli Serbię, a potem uciekali z boiska" - komentuje portal kurir.rs
- Nie poddaliśmy się i możemy być z tego dumni. Graliśmy najlepiej, jak mogliśmy - mówił po meczu Bogdanović, który zanotował 20 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty.
W wielkim finale USA zagra z Francuzami, którzy w półfinale wyeliminowali Niemców. - Jesteśmy w stanie zdobyć złoto. Nie dotarliśmy do finału dzięki szczęściu, ale dzięki naszej grze. Damy z siebie wszystko i spróbujemy pokonać rywala - zapowiedział Mathias Lessort, jeden z liderów reprezentacji gospodarzy.
- Gra w koszulce reprezentacji kraju dodaje energii, jakiej nie doświadczysz gdziekolwiek indziej. Mamy znakomitych kibiców, teraz mamy szansę zdobyć złoto - dodał młodziutki środkowy Victor Wembanyama.
- Nasz ostateczny cel jest w odległości jednego meczu. Nie mogę się doczekać - odpowiedział rywalom LeBron James.
Finał odbędzie się w sobotę w hali Bercy w Paryżu. Początek o godzinie 21.30.
(pp)