Prowadzona przez Ralfa Rangnicka reprezentacja Austrii może być czarnym koniem Euro 2024. Fot.  Filip Singer PAP/EPA

 

O historyczny wynik

Zespół prowadzony przez Ralfa Rangnicka ma szansę nawiązania do najlepszych czasów austriackiego futbolu.

O dawnych czasach, kiedy narodowa jedenastka znad Dunaju liczyła się na świecie, będąc w czołowej czwórce mistrzostw świata w 1934 i 1954 roku mało kto już dziś pamięta. Po raz ostatni Austriakom dobrze w międzynarodowych szrankach szło na mundialach pod koniec lat 70. i na początku 80., kiedy byli w stanie być w czołowej ósemce MŚ. Były to czasy Hansa Krankla, Herberta Prohaski czy Bruno Pezzeya.

Pochwały dla Rangnicka

W mistrzostwach Europy Austriacy nie zaistnieli. U siebie w 2008 roku zremisowali tylko z Polską i zakończyli występy na fazie grupowej, jak biało-czerwoni. Zwiastunem, że idzie ku lepszemu było Euro trzy lata temu. Pewnie wyszli z grupy, żeby w walce o ćwierćfinał stoczyć zażarty pojedynek z późniejszym mistrzem Italią. Przegrali ze „Squadra Azzurra” dopiero po dogrywce i bardzo zaciętym meczu. Teraz są znacznie silniejsi, pewniejsi siebie, a na ławce mają trenerską znakomitość. Ralf Rangnick kontynuuje to, co w 2018 roku zapoczątkował jego rodak Franco Foda. Doświadczony niemiecki trener, który z powodzeniem prowadził dwa razy RB Lipsk i budował jego podstawy jako dyrektor sportowy, przed objęciem stanowiska selekcjonera „Das Team” prowadził Manchester United. W sobotę skończył 66 lat i liczy na to, że we wtorek piłkarze austriackiej reprezentacji zrobią mu prezent w postaci awansu do najlepszej ósemki ME. Zdaniem wielu fachowców drużyna, w której są takie asy, jak kapitan zespołu Marcel Sabitzer, grający w Bayernie Konrad Laimer czy groźni z przodu Christoph Baumgartner oraz doświadczony Marko Arnautović, może być prawdziwym czarnym koniem turnieju w Niemczech i skończyć nie tylko na 1/4. - Zdajemy sobie sprawę, że z każdym kolejnym meczem i zwycięstwem oczekiwania wobec zespołu wzrastają. Nie poddajemy się jednak emocjom, jesteśmy skoncentrowani na kolejnym spotkaniu. Wiemy jaka jest nasza wartość, wiemy co chcemy osiągnąć i robimy wszystko, żeby sprostać oczekiwaniom – mówi David Alaba, piłkarz reprezentacji Austrii, który z powodu kontuzji nie może grać na niemieckim Euro, ale jest w Niemczech z zespołem.- Co do Ralfa Rangnicka, to można mówić tylko w superlatywach. Ze swoim sztabem pracują na najwyższym poziomie. Zmienili wiele rzeczy na lepsze i widać jego rękę w grze drużyny – podkreśla Alaba cytowany przez stronę uefa.com.

Bez lidera i kapitana

Dla Turków gra w ćwierćfinale nie byłaby niczym nowym. Byli przecież w półfinale ME 2008. W ćwierćfinale tamtych ME pokonali Chorwatów w Wiedniu w serii karnych, a walkę o finał przegrali z Niemcami po niesamowitym spotkaniu (2:3). Teraz za nimi też szalone mecze, w grupie F wygrali po nieprawdopodobnej walce na otwarcie 3:1 z Gruzinami – wielu obserwatorów uważa ten mecz za najlepszy w fazie grupowej - żeby potem pokonać Czechów 2:1 w starciu, w którym Istvan Kovacs pokazał 2 czerwone i 16 żółtych kartek. Właśnie kartki…. Drużyna włoskiego szkoleniowca Vincenzo Montelli bardzo ucierpiała. Za dwa kartoniki nie mogą zagrać podstawowy obrońca Samet Akaydin, a przede wszystkim kapitan i mózg drużyny Hakan Calhanoglu. Jego akurat zastąpić będzie naprawdę ciężko. – Jest więcej niż kapitanem reprezentacji. Ze względu na swoje umiejętności i doświadczenie jest dla nas wszystkich, jak starszy brat – zaznacza obrońca tureckiej jedenastki Ahmetcan Kaplan, który na co dzień występuje w Ajaksie Amsterdam.

Kartkową absencję we wieczornym wtorkowym meczu odczują też Austriacy. W ich zespole nie może zagrać za dwa żółte kartoniki Patrick Wimmer.

Michał Zichlarz


17

RAZY grały ze sobą dotąd reprezentacje Austrii i Turcji. Bilans jest korzystniejszy dla czerwono-biało-czerwonych, którzy 9 spotkań wygrali, jedno zremisowali, a siedem przegralił. Bramki 24:23 również na korzyść Austrii.