Sport

O granicy między pewnością siebie, a zarozumiałością

Co nas czeka jutro? Niedziela to ósmy dzień olimpijskich zmagań po otwarciu igrzysk.

Noah Lyles to najszybszy obecnie gepard w ludzkiej skórze na świecie. Czy udowodni to w Paryżu? Fot. Phil Hutchinson/SIPA/PressFocus

Igrzyska w połowie! Tradycją jest, że pierwszy tydzień jest pływacki, drugi - lekkoatletyczny. W niektórych częściach świata to jednak zupełnie… nieistotne.

Azja rządzi, Azja radzi, Azja nigdy cię nie zdradzi

Na Dalekim Wschodzie wzrasta gwałtownie zainteresowanie dyscypliną, w której potęgą jest Azja i nie chodzi wcale o Chińczyków, Japończyków czy Koreańczyków. Badminton! Rozedrgane emocje również w Indiach, Tajlandii, Malezji, Singapurze, Indonezji czy na Tajwanie. Wszystkie te kraje mają przedstawiciela na poziomie ćwierćfinału w którejś z konkurencji tej dyscypliny.

W niedzielę odbędzie się prestiżowy finał debla mężczyzn. Potworne rozczarowanie w Indiach. Miliard Hindusów napalał się, że do finału dostaną się idole o statusie piłkarzy, czyli duet Satwiksairaj Rankireddy i Chirag Shetty. Tymczasem gwiazdy nie zagrają jednak nawet o medal! W ćwierćfinale Hindusi prowadzili po pierwszym secie z reprezentantami Malezji, ostatecznie jednak to Aaron Chia i Soh Wooi Yik przeszli dalej. Honoru Europy bronią zdecydowanie najsilniejsi na zachód od Uralu - Duńczycy.

Inną azjatycką, a właściwie chińską dyscypliną jest tenis stołowy. O przyczynach jego potęgi niedawno tutaj pisaliśmy. Każde inne rozwiązanie niż złoty medal dla Chińczyka będzie gigantyczną sensacją. Tym razem w finale będzie reprezentował ich Fan Zhendong, wicemistrz olimpijski z Tokio indywidualnie (mistrz Ma Long w ogóle nie przyjechał) i mistrz drużynowo. W półfinale rozbił Francuza Alexisa LeBruna 4-0. Ogromną niespodzianką jest fakt, że w finale nie zmierzy się z… rodakiem! O złoto powalczy bowiem ze Szwedem Trulsem Moregardhem, na co dzień zawodnikiem... ZOOLeszcz Gwiazdy Bydgoszcz (a wcześniej Dekorglassu Działdowo).

Tak w ogóle - bracia LeBrun: 20-letni Alexis i 17-letni Felix to zjawisko! To właśnie dzięki nim, dość podobnym do siebie blondwłosym okularnikom (prezentującym jednak odmienne style gry), Francuzi znowu kochają tę dyscyplinę. Dlaczego znowu? A pamiętacie Jeana-Philippe’a Gatien, wicemistrza olimpijskiego z 1992 i mistrza świata z 1993?

Starszy z braci dotarł do półfinału, młodszy odpadł wcześniej. Kiedy w 1/8 finału przegrał z Brazylijczykiem Hugo Calderano to łzy ciekły mu po policzkach...

Impreza ping-pongowa odbywa się na arenie Paris Expo Porte de Versailles położonej na południu stolicy Francji. Może ona pomieścić aż 6000 widzów, co w przypadku tenisistów stołowych nie jest oczywistością. Ciekawe, że wśród żywiołowo reagujących fanów jest także… Zinedine Zidane!

Oto jestem

Na Stade de France odbędą się w niedzielę trzy finały lekkoatletyczne, największą uwagę przyciąga oczywiście jedna z najważniejszych, najbardziej prestiżowych konkurencji sportowych ever - męski finał na 100 metrów. Obrońcą tytułu jest Marcell Jacobs z Włoch, ale od czasu zdobycia szokującego złota w Tokio prześladowało go pasmo kontuzji. Dlatego tym razem uwagę przyciąga przede wszystkim mistrz świata - Amerykanin Noah Lyles, któremu marzy się swoisty hat trick: złoto na 100, 200 i 4x100 m. - Przez większość życia mówiono mi: „Nie możesz” - wspominał cztery dni temu Lyles przed pełną salą reporterów. Wszystko dlatego, że dorastał z astmą, więc dobrze pamięta, iż w młodym wieku zniechęcano go do uprawiania sportu. Tak samo mówiono mu kiedy po ukończeniu szkoły średniej zdecydował, że chce się poświęcić lekkiej atletyce. 

Pewności siebie mu w każdym razie nie brakuje. Uważa, że wkrótce tylko o nim będzie można mówić „najszybszy człowiek”. - Wszyscy wiedzą, że tytuł ten należy zarówno do mistrza olimpijskiego, jak i mistrza świata, którym jestem - stwierdził i jednoznacznie zasugerował, że zdobędzie również to najważniejsze trofeum. Niektórzy słysząc jego słowa dostrzegają, że granica między pewnością siebie i zarozumiałością jest bardzo mała, ale Lyles nie ma wątpliwości. „Jeśli prześledziłeś moje życie i zobaczyłeś, przez co musiałem przejść… Oto jestem”.

Radio Ga Ga w olimpijskim kolarstwie nie przechodzi

Okazuje się, że szczegóły mogą decydować, że konkretna dyscyplina rozgrywana podczas igrzysk zdecydowanie różni się od tej samej dyscypliny rozgrywanej… kiedy indziej. To, co sprawia, że olimpijskie wyścigi kolarskie tak bardzo różnią się od regularnego jednodniowego wyścigu w UCI World Tour, to fakt, że zespoły i zawodnicy nie mogą… korzystać z radia wyścigowego. Podczas poprzednich igrzysk w Tokio właśnie ten fakt pozwolił Austriaczce Annie Kiesenhofer oderwać się od peletonu i odnieść szokujące zwycięstwo. Przez brak radia mocno faworyzowane Holenderki nie zdawały sobie w ogóle sprawy, że Kiesenhofer jest przed nimi, że jest kolarka, której peleton nie połknął!

Teraz z pewnością, po tamtych doświadczeniach, niedzielny wyścig będzie wyglądał inaczej. Motory, a właściwie pedały grzeją inne zawodniczki marzące o szczycie. To mistrzynie z Londynu, Holenderka Marianne Vos, a także Włoszka Elisa Longo Borghini, Belgijka Lotte Kopecky, Australijka Grace Brown, Brytyjka Lizzie Deignan, jak również nasza reprezentantka - świetna Katarzyna Niewiadoma będą chciały pokazać klasę. Kiesenhofer również ma wziąć udział, chociaż wydaje się, że ma małe szanse na powtórzenie sukcesu z poprzednich igrzysk, gdyż rywalki z pewnością wyciągnęły wnioski.

A radio? Jako ciekawostkę dodajmy, że jego brak będzie testowany choćby podczas tegorocznego Tour de Pologne na etapie z Katowic do...Katowic.

Paweł Czado