Marek Biegun

Nowy, piękny rozdział

Rozmowa z Markiem Biegunem, byłym piłkarzem GKS-u Katowice


Awans GKS-u Katowice do ekstraklasy ucieszył wielu. Wielu jest także pod wrażeniem stylu, w jakim uczynił to klub z Bukowej. Także piłkarze wielkiej GieKSy z przełomu lat 80. i 90. wyrażają się z uznaniem. Wśród nich jest Marek Biegun. Był on jednym z najbardziej wszechstronnych piłkarzy. Mógł grać na każdej pozycji: od lewego skrzydła po prawą obronę. W Katowicach grał od 1980 do 1989, był świadkiem tworzenia się wielkiej drużyny i zarazem jej członkiem. W 187 meczach ekstraklasy strzelił 29 bramek.


Co pan sądzi o awansie GieKSy?

- Jestem pod ogromnym wrażeniem. To był niezwykły sezon w jej wykonaniu. Można być zadowolonym. Ten awans to piękny prezent na 60-lecie klubu. Do tego niedługo będzie nowy stadion. Idealnie wszystko się zgrywa. Cóż, wracamy do elity.


W lidze wszystko się świetnie ułożyło. Potwierdzi pan, że niecodziennie awansuje się w taki sposób?

- Rzeczywiście, końcówka była naprawdę super. Nadzwyczajna. Ten mecz z Lechią, albo z Wisłą… Ludzie związani emocjonalnie z GKS-em ostatnimi czasy nie byli do tego przyzwyczajeni. A tym razem - proszę: jaka mobilizacja! Wydaje mi się, że między zawodnikami a trenerem panuje wzajemne zaufanie. To bardzo ważne.


Co teraz? Czy drużyna powinna zostać wzmocniona? A może powinna grać składem, który wywalczył awans?

- Ruch za bardzo się nie wzmocnił i zleciał… Myślę jednak, że w klubie najlepiej wiedzą, co trzeba robić. Trener zdaje sobie sprawę z mocniejszych i słabszych punktów drużyny. Wiadomo, że muszą zostać doświadczeni zawodnicy, musi być trzon, który mogą wzmacniać piłkarze z zewnątrz. To będzie ważny moment - jeśli trener postawi na kilku nowych, a oni podołają zadaniu i się sprawdzą, będzie super.


Pan z GKS-em również przeżywał radość z awansu.

- Tak było. W 1980 roku GKS spadł z ekstraklasy, ale w 1982 do niej wrócił. Po spadku w klubie postawili na młodszych. Muszę to podkreślić jeszcze raz: dla mnie zaszczytem było ubrać strój z napisem „GKS Katowice”. Kiedy usłyszałem, że mnie chcą, powiedziałem: „chcecie mnie? To ja się już pakuję”. Dobrze zrobiłem. Tak się złożyło, że ta drużyna robiła się coraz silniejsza, a ja mogłem być jej częścią. Wszystko zaczęło się zazębiać. W pierwszym roku po wejściu myśleliśmy tylko o utrzymaniu, ale potem chcieliśmy i przede wszystkim mogliśmy coraz więcej. Przeżyliśmy wiele pięknych chwil. Było wicemistrzostwo, Puchar Polski, występy w europejskich pucharach. Właściwie zabrakło jedynie mistrzostwa.


Co pana zdaniem jest najważniejsze dla obecnej GieKSy przed startem w ekstraklasie?

- Wzajemne zrozumienie. To musi być zespół, w którym każdy piłkarz musi mieć pewność, że może liczyć na kolegę. No i oczywiście umiejętności. Bez nich przecież nic się nie osiągnie (uśmiech). Myślę, że ten pierwszy sezon będzie dla GKS-u najcięższy. Może jak zawodnicy się sprawdzą, to potem będą jak my? Życzę im tego! Mam nadzieję, że się uda…


Wkrótce GKS opuści Bukową i zacznie grać na nowym stadionie. Przyjdzie pan pokibicować w nowym miejscu?

- Mam taki zamiar. Chcę dopingować z trybun GieKSę razem z zięciem i z wnukami. Mam nadzieję, że przeżyjemy wspólnie piękne chwile.

Rozmawiał Paweł Czado


MAREK BIEGUN

Ur. 5 listopada 1958 roku w Oświęcimiu.

Pseudonim „Diabeł”.

Pozycja na boisku napastnik, potem pomocnik, wreszcie obrońca. W GKS-ie grał w latach 1980-89. Rozegrał jeden mecz w reprezentacji Polski.

Sukcesy z GKS-em: awans do ekstraklasy (1982), wicemistrzostwo Polski (1988, 1989), Puchar Polski (1986), finał Pucharu Polski (1985, 1987).