Sport

Nowy mistrz?

Wydaje się, że „Duma Podlasia” ma wszystko, żeby w tym sezonie zdobyć upragnione złoto.

Jesus Imaz jest na boisku prawdziwym generałem linii ofensywnej. Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Nowy mistrz?

Wydaje się, że „Duma Podlasia” ma wszystko, żeby w tym sezonie zdobyć upragnione złoto.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Sezon nieubłaganie zbliża się ku końcowi, a walka o mistrzostwo wciąż jest nierozstrzygnięta. Na razie na szczycie tabeli znajduje się Jagiellonia Białystok, która ma największe matematycznie szanse na sięgnięcie po trofeum, co przecież w historii klubu jeszcze się nie zdarzyło. Na finiszu białostoczanie muszą zmierzyć się z Piastem, który jest w bardzo dobrej formie oraz Wartą Poznań. Mimo wymagającego rywala, jakim są gliwiczanie, podopieczni Adriana Siemieńca powinni zdobyć złoto. Na przestrzeni sezonu są najlepszym zespołem w lidze, choć oczywiście Jagiellonii zdarzały się potknięcia. Mimo tego wiele czynników sprawia, że to właśnie „Duma Podlasia” powinna finalnie stanąć na najwyższym stopniu podium. Kto wie, może zdarzyć się tak, że mistrzostwo będzie świętować już w najbliższy weekend. Jeśli zdobędzie komplet punktów, a Śląsk Wrocław nie wygra z Radomiakiem, ekipa z Białegostoku może rozpocząć celebrację.

Choć tak naprawdę nie wiadomo, jak zakończą się bieżące zmagania, przygotowaliśmy listę argumentów, które skłaniają nas do stwierdzenia, że to właśnie Jagiellonia zakończy rozgrywki z największym sukcesem w historii klubu.


1. Siła ofensywna

Bez wątpienia ofensywa białostoczan potrafi napsuć krwi przeciwnikom. Nie chodzi tylko i wyłącznie o pozycję napastnika, którym jest Afimico Pululu. Siła Jagiellonii w ataku jest oparta na kilku zawodnikach, którzy wyróżniają się na tle ligowej stawki. Angolczyk, który w tym sezonie strzelił 12 goli, jest tylko przykładem, bo otoczony jest świetnymi piłkarzami. Dominik Marczuk jest graczem, który jeszcze rok temu grał w Stali Rzeszów. Po przenosinach do Białegostoku stał się jednym najlepszych skrzydłowych w lidze. Zasłużył nawet na powołanie do reprezentacji Polski, a 11 asyst w jego dorobku jest tylko potwierdzeniem jego przydatności. Jesus Imaz to przykład zawodnika potrafiącego zrobić coś z niczego. Przez lata przyzwyczaił obserwatorów ekstraklasowej rzeczywistości do tego, że jego forma nie spada poniżej akceptowalnego poziomu. Tak było, gdy grał w Wiśle Kraków i tak jest od lat, odkąd reprezentuje Jagiellonię. Do kwartetu ofensywnego należy dodać jeszcze Kristoffera Hansena. Norweg strzelił już w tym sezonie 9 goli, a swoją jakość zaprezentował m.in. w ostatnim spotkaniu przeciwko Koronie, gdy świetnym dryblingiem minął dwóch rywali i wpisał się na listę strzelców.


2. Mądry trener

Gdy Adrian Siemieniec obejmował stery w Jagiellonii, kibice mogli się pukać w głowę. W końcu szkoleniowcem ekstraklasowego zespołu został 31-latek bez większego doświadczenia w roli pierwszego trenera. Wcześniej był asystentem Ireneusza Mamrota, po jego odejściu został trenerem rezerw w Białymstoku i ledwie po roku otrzymał posadę w ekstraklasie. Siemieniec w poprzednim sezonie miał uratować Jagiellonii sezon. Zespół nad strefą spadkową miał tylko 2 punkty przewagi i nie był pewny utrzymania. W 8 spotkaniach trener poradził sobie na tyle dobrze, że pozostał na stanowisku po zakończeniu zmagań. To był najlepszy ruch klubowych władz, bo Siemieniec wykreował potwora. Zespół stworzony do zdobywania punktów. Drużynę, która prezentuje ładny, ofensywny futbol. Trudno stwierdzić, czy z innym trenerem „Duma Podlasia” radziłaby sobie podobnie, ale niewątpliwie aktualna gra Jagiellonii jest sygnowana jego nazwiskiem. To tym bardziej godne podziwu, gdy spojrzy się, z jakiego punktu startował szkoleniowiec.


3. Przemyślane transfery

Łukasz Masłowski w roli dyrektora sportowego w Jagiellonii pracuje od marca 2022 roku. Jest fachowcem. Wie, w jaki sposób znaleźć odpowiednich zawodników do zespołów, z którymi pracuje. To właśnie jego zmysł pozwolił białostoczanom na wykonanie bardzo ważnych wzmocnień w tym sezonie. Wcześniej wspomnieliśmy o potencjale ofensywnym Pululu, Marczuka oraz Hansena. Cała ta trójka dołączyła do drużyny przed tym sezonem. Na umiejętnościach Hansena nie poznał się Widzew Łódź, więc białostoczanie ściągnęli go do siebie tak naprawdę z bezrobocia. Pululu nie potrafił przebić się na rynku niemieckim. Po nieudanym sezonie w Greurher Fuerth (2. Bundesliga) Masłowski zaprosił go do współpracy i w Polsce radzi sobie nieźle. Stał się naturalnym następcą Marca Guala. Marczuk natomiast to zawodnik sprowadzony z zaplecza ekstraklasy. A przecież to nie wszystkie transfery Jagiellonii. Przed sezonem z Ponferradiny (3. szczebel rozgrywkowy w Hiszpanii) ściągnięci zostali Jose Naranjo oraz Adrian Dieguez. Pierwszy zalicza słabszą wiosnę, ale nie można przejść obojętnie wobec jego bardzo dobrych występów jesienią. Dieguez natomiast jest niezastąpiony na pozycji środkowego obrońcy.


4. Mocne charaktery

Jagiellonia to jednak nie tylko piłkarze, którzy dopiero przybyli do Białegostoku. Trzonem drużyny są gracze związani z klubem od lat. Tacy, którym realnie zależy na jak najlepszych wynikach. To oni notorycznie rozmawiają z mediami. Czasem muszą wziąć odpowiedzialność za porażkę na swoje barki. To silne charaktery, które pchają zespół w odpowiednim kierunku. Najprostszym przykładem lidera jest Taras Romanczuk. Ukrainiec z polskim paszportem od 10 lat jest reprezentantem Jagiellonii. Jest przykładem dla pozostałych. Ostatnio Canal+ nagrał jego agresywne zachowanie wobec Marczuka, który nie wykorzystał świetnej okazji w starciu z Pogonią. Z jednej strony kibice zauważyli, że pomocnik zbyt ostro potraktował młodszego partnera z drużyny. Jednak z innej perspektywy to zachowanie tylko pokazuje, jak bardzo zależy mu na mistrzostwie. Mocnym charakterem jest też Zlatan Alomerović, choć ma on zdecydowanie krótszy staż w Jagiellonii od Romanczuka. Mimo wszystko golkiper prezentuje drużynową postawę. Natomiast na drugim końcu boiska zawsze znajduje się generał linii ofensywnej, Jesus Imaz. Bez doświadczonego Hiszpana, bez jego spokoju i boiskowej mądrości „Duma Podlasia” nie byłaby w stanie osiągać takich wyników, jak w tym sezonie.


5. Przyszli reprezentanci

Jagiellonia stała się w tym sezonie drużyną, która może wychować przyszłych reprezentantów Polski. Wspomnieliśmy o tym, że na swoje pierwsze powołanie od Michała Probierza zasłużył Dominik Marczuk. 20-latek co prawda w kadrze nie zadebiutował, ale sam gest selekcjonera podczas zimowego obozu reprezentacji pokazuje, że skrzydłowy jest obserwowany. Debiut w kadrze zaliczył za to Bartłomiej Wdowik podczas listopadowego meczu z Łotwą na PGE Narodowym, zmieniając w 78 minucie Nicolę Zalewskiego. 23-latek otrzymał szansę po tym, jak jesienią był jednym z najlepszych piłkarzy w ekstraklasie. Na tej dwójce wcale nie musi zakończyć się proces wychowywania przyszłych reprezentantów. 18-letni Jakub Lewicki wciąż czeka na większą liczbę minut na boisku, choć już nie raz pokazał, że ma spory talent. Warto przy okazji zaznaczyć, że powołanie do kadry na mecze barażowe z Estonią i Walią otrzymał także Romanczuk. Choć nie jest on już graczem perspektywicznym, trzeba zauważyć, że zasłużył na powrót do reprezentacji i na swój drugi mecz w kadrze po prawie 6 latach przerwy.

Kacper Janoszka