Widzewiacy w dobrych warunkach trenują na obozie w Antalyi. Powrót do domu 1 lutego. Fot. widzew.com 


Nowi na liście

Recepcjoniści hotelu Miracle Resort w miejscowości Kemeragzi koło Antalyi na pewno narzekają na bałagan organizacyjny w Widzewie…


WIDZEW ŁÓDŹ

Trudno się im połapać, ile osób przyjechało, kto nie przyjechał i kto jeszcze dołączy do ekipy. Trasę z lotniska w Antalyi do hotelu znają też taksówkarze, bo niemal każdego dnia wiozą kogoś do kwatery widzewiaków. Na przykład członków władz klubu, którzy przyjechali na inspekcję.


Konya zamiast Łodzi

Ale to nie bałagan, a wreszcie efekty działań transferowych w klubie. Udało się już zaangażować czterech nowych zawodników, chociaż faktycznie do trenującego w Turcji zespołu dołączyło tylko dwóch. Kluczowy jest w tej chwili, po wyjeździe Henricha Ravasa do USA, nowy bramkarz. Wyciągnęliśmy ucho w tę stronę co trzeba, bo już wcześniej napisaliśmy, że nowy bramkarz też będzie Słowakiem, nazywa się Ivan Krajczirik i grał do tej pory w MFK Rużomberok. To się potwierdziło i nawet trenował już z nowym zespołem w Łodzi, ale na pierwszych zajęciach doznał kontuzji. Jego wyjazd do Turcji stracił więc sens, a Krajczirik znajomość z nowym klubem i miastem zawiera zwiedzając gabinety fizjoterapeutów. Wygląda na to, że Widzew rozpocznie wiosnę albo z niesprawdzonym w boju bramkarzem, albo z tymi, których ma w składzie, czyli Jakubem Szymańskim (w tym sezonie tylko dwa mecze pucharowe) i Janem Krzywańskim (jedno zastępstwo w ekstraklasie). Na razie we wszystkich trzech sparingach (wcześniej 2:2 z Radomiakiem i 5:1 z Wartą) grał Szymański.

Gotowy do podpisania był kontrakt z Emmanuelem Boatengiem, graczem Elfsborga w Szwecji. Wydrukowany na czysto czekał na pochodzącego z Ghany zawodnika, ale on i menedżer nie pojawili się w Łodzi. Pewnie pomylili samoloty i wsiedli w ten lecący do Turcji, ale nie do Antalyi, a do miasta Konya, bo tamtejszy klub przebił ofertę Widzewa. A nie zadzwonili do Polski, bo baterie w telefonach im siadły…


Mocny kręgosłup

Do trzech razy sztuka! Trafił do tureckiego hotelu z Budapesztu, gdzie ostatnio grał w Ujpescie, Kosowar Lirim Kastrati (zbieżność imienia i nazwiska z byłym piłkarzem Legii przypadkowa). Widzewski Kastrati ma 24 lata, jest prawym obrońcą – to transfer „celowany”, bo po odejściu Patryka Stępińskiego Widzew szukał jego zastępcy. Referencje ma dobre: wychował się we Włoszech, uczył się grać w piłkę w szkółkach Romy i Bolonii, na Węgrzech był pewniakiem w składzie Ujpestu, dla którego strzelił gola w zwycięskim meczu o Puchar Węgier. W reprezentacji Kosowa gra ostatnio regularnie. Dzień po nim pojawił się 22-letni Francuz Noah Diliberto, defensywny pomocnik. Jest wychowankiem Valenciennes, którego był kluczowym zawodnikiem. Trafił do ekstraklasowego Lens. jesienią grał jednak tylko w rezerwach i dlatego skorzystał z widzewskiej propozycji.

Obaj nie grali jeszcze w pierwszym sparingu podczas zgrupowania, w którym Widzew zremisował 2:2 ze słowackim AS Trenczin. Po dziewięciu minutach było 2:0 dla rywali, ale bramki Alvareza i Pawłowskiego (z karnego) dały remis. Bartłomiej Pawłowski nie jest oczywiście nowy w składzie, przedłużenie przez niego kontraktu aż do 2026 roku jest jednak ważnym wydarzeniem. To samo uczynił zresztą Marek Hanousek – zgodnie z zapowiedzią dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka powstaje mocny kręgosłup drużyny.


Szarpanina na sparingu

Mecz z drużyną ze Słowacji był bardzo nerwowy i ostry. Polski sędzia Patryk Gryckiewicz mocno się namachał kartkami – 16 razy, w tym trzy czerwone. Już w 24 minucie wyrzucony z boiska został Luis Silva z Widzewa, potem dwóch ze słowackiej drużyny też mogło oglądać mecz z tarasu hotelowego barku. Na końcu po nieprzemyślanym (a może wprost przeciwnie) faulu Rondicia na słowackim bramkarzu doszło do ogólnej szarpaniny, ale była to już 89 minuta i sędzia skończył mecz.

Kolejnych nowych zobaczymy zapewne w środowym sparingu ze Slovanem Liberec. Czasu na testy już nie ma!


Wojciech Filipiak