Nowa ekipa Pruszkowa
Znicz w tym sezonie to zupełnie inna drużyna - mówi „Sportowi” kapitan pruszkowian, Piotr Misztal.
ZNICZ PRUSZKÓW
Ubiegłoroczny beniaminek 1. ligi w trakcie jednego sezonu zdążył wypromować kilka ciekawych postaci. Trener Mariusz Misiura objął jednego z potentatów, Wisłę Płock, choć łączono go z Wartą Poznań, gdyby ta utrzymała się w ekstraklasie. Do Kielc powędrował wyróżniający się japoński pomocnik Shuma Nagamatsu, a rywale podebrali też podstawowych obrońców: Wojciecha Błyszkę (Odra) i Mateusza Grudzińskiego (Miedź), kapitana Krystiana Pomorskiego (Płock), bramkarza Miłosza Mleczkę (Bruk-Bet) oraz defensywnego pomocnika Jurija Tkaczuka (Warta). Utrzymanie Zniczambyło celem i zarazem sukcesem klubu, który jednak przed niedawno rozpoczętym sezonem ponownie stanął przed trudnym zadaniem.
Ruch kontrolowany
Zaczął go jednak udanie. Najpierw wygrał mazowieckie derby z Polonią Warszawa 1:0, a potem zremisował bezbramkowo na Stadionie Śląskim z Ruchem. - Przed tymi meczami w ciemno bralibyśmy 6 punktów - uśmiechał się po drugim spotkaniu kapitan Znicza Piotr Misztal, który w Pruszkowie ma najdłuższy staż, sięgający 2015 roku. - Nie ma co szafować środkami. Zawsze trzeba próbować grać o zwycięstwo. Pierwsza połowa była zdecydowanie dla nas. Mieliśmy sytuacje bramkowe, ale nie udało się ich wykorzystać. W drugiej połowie zostaliśmy zepchnięci przez Ruch do obrony i liczyliśmy na kontrę, ale z przebiegu całego spotkania uważam, że remis jest zasłużonym wynikiem. W przerwie Ruch wyciągnął wnioski i zrobił trzy dobre zmiany, co ożywiło jego grę. My liczyliśmy na inne środki, szybkie przejście z obrony do ataku. Mieliśmy jakieś okazje, choć nie tak dobre, jak w pierwszej połowie. Jednak myślę, że do końca mieliśmy mecz pod kontrolą - ocenił doświadczony golkiper.
Zaskoczony grą chorzowian
- Stałem na bramce, a pocę się dalej - żartował po ostatnim gwizdku Misztal, który - jak jego chorzowski vis-a-vis - miał kilka sytuacji do wybronienia. Nie będzie jednak kontrowersyjne stwierdzenie, że po „ekstraklasowej” ofensywie Ruchu spodziewano się więcej. - W pierwszej połowie byłem zaskoczony tym, że Ruch po dobrych pierwszych 5 minutach oddał nam inicjatywę i szkoda, że wtedy nie strzeliliśmy gola. W drugiej części intensywność ze strony rywali była większa. Stosowali wysoki pressing, wczesne dośrodkowania i to sprawiało nam sporo problemów. Jesteśmy jednak dobrze zorganizowani w obronie i przetrzymaliśmy to - ocenił Misztal.
37-letni warszawiak w poprzednim sezonie był głównie rezerwowym, dopiero w końcówce wskakując do bramki, kiedy też jasna stała się sytuacja kadrowa niektórych zawodników. W pruszkowskich barwach zagrał ponad 200 razy. Większość kariery spędził w 1. i 2. lidze, w ekstraklasie notując tylko jedno spotkanie, w barwach Korony Kielce w 2007 roku, zastępując w trakcie meczu Radosława Cierzniaka. Poza tym 2,5 roku spędził w GKS-ie Tychy i rundę w Nadwiślanie Góra.
Nowa historia
Misztal jest świadomy zmian, jakie zaszły w Zniczu. Wielu zresztą ich doświadczył, „przeżył” mnóstwo trenerów w ostatnich latach. Zdążył z pruszkowianami awansować, spaść, znowu awansować i utrzymać się na zapleczu ekstraklasy. - Znicz w tym sezonie to zupełnie inna drużyna i zupełnie inna historia. Nie ma co myśleć o poprzednim sezonie i zawodnikach, którzy odeszli. Przyszli nowi, mamy nowy skład, nowy sposób na grę, nowy pomysł i będziemy pisać nowy rozdział -zaznaczył zdecydowanie golkiper.
Piotr Tubacki