Sport

Nowa Bukowa: plusy i minusy

KOMENTARZ „SPORTU” - Paweł Czado

Wokół Areny Katowice, nowego stadionu, na który przeniósł się GKS Katowice, ścierały się dwie opcje. Według pierwszej stadion powinien zostać otworzony dopiero wtedy, gdy ukończony będzie nie tylko obiekt, ale i wszystko, co z nim związane, choćby parkingi i drogi dojazdowe. Jej zwolennikiem jest choćby mój ojciec.

Według drugiej, trzeba było wybrać dobry moment i nie czekać ze wszystkim, tak by było gotowe na tip-top. Miasto za dobry moment uznało mecz z Górnikiem Zabrze. Po pierwsze - atrakcyjny rywal, stoi za nim klasa sportowa, ale i wspaniała przeszłość, to nazwa wiele mówiąca nie tylko kibicom. Po drugie - kibice obu klubów trzymają ze sobą, nie ma między nimi swad. To oznaczało nie tylko wysoką frekwencję, ale i zapewnione bezpieczeństwo w trakcie zawodów. Nie było mowy o wydarzeniach wymykających się spod kontroli. Awantury i wybryki chłopców, co mieli szaliki? Nie tym razem.

Nowa Bukowa już na spokojnie, po zwycięskim meczu Katowic. Fot. Marcin Bulanda / PressFocus

Miasto, właściciel klubu i jednocześnie inwestor nowego obiektu - zdecydowało się na tę drugą opcję. Dla jednych tym wygrało, dla innych - nie do końca. Faktem jest, że spotkanie dostarczyło niecodziennych emocji; gospodarze pewnie nawet nie śmieli marzyć o tak niezwykłym scenariuszu, czyli zwycięskiej bramce strzelonej w 11 minucie doliczonego czasu. Na murawie spotkanie ułożyło się idealnie. Można życzyć każdemu klubowi, który rozgrywa pierwszy mecz na nowym obiekcie, by wyglądał właśnie tak jak Nowej Bukowej. Coś jeszcze: okazało się, że Arena Katowice ma wręcz idealną akustykę. Wytrzymuje porównanie nawet ze starym Blaszokiem, a przecież atmosfera ze Starej Bukowej i słynne hasło "Naciś, GieKSa, naciś" były niepowtarzalne.

Z drugiej strony - ktoś, kto jechał samochodem na mecz przeżył dantejskie sceny, niektórzy w ogóle nie dojechali, doprowadzeni do ostateczności, zawracali i zostawiali samochody po drodze. Nie wszystko jeszcze działało jak należy, jak to przy przeprowadzkach. Mniejszy lub większy chaos w takich okolicznościach jest nieunikniony, a chodzi o to, żeby trafił jak najmniej ludzi.

Jedno jest pewne: kibice GKS-u, którzy byli na trybunach - nie żałują, że to spotkanie odbyło się właśnie teraz. Wszelkie niedogodności wynagrodził im Wielki Mecz, który ma przecież wszystko, żeby stać się mitem założycielskim Nowej Bukowej.