Przejmując stery w GieKSie, Krzysztof Nowak wszedł w zupełnie nowy świat. Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Normalnie się da

Prezes GKS-u Katowice Krzysztof Nowak ma za sobą niemal rok zupełnie nowych wyzwań.

 

Przypomnijmy, że 27 lutego 2023 roku rada nadzorcza GKS GieKSa Katowice SA podjęła uchwałę o powołaniu Krzysztofa Nowka na wiceprezesa zarządu. W ten sposób człowiek od 30 lat związany z Akademią Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki w Katowicach, pełniący role dyrektora biura rektora i dyrektora administracyjnego oraz - przez 12 lat - dyrektora największego w Polsce wielosekcyjnego KS AZS AWF Katowice, wszedł w zupełnie nowy świat.

 

Próba zrozumienia

- Prezesem GKS-u jestem od września, ale niedługo minie rok od dnia, w którym zostałem wiceprezesem - mówi Nowak. - Wtedy wydawało mi się, że najważniejszym problemem klubu są kibice, bo byliśmy na świeczniku i pod ostrzałem. Kiedy rozpocząłem działalność, pomyślałem sobie, że najpierw muszę zrozumieć to zjawisko, tym bardziej że przyszedłem z AZS-u AWF, klubu akademickiego, czyli jakby z innego świata. W lutym padała pierwsza propozycja prezydenta Marcina Krupy, więc zacząłem się wgłębiać w temat. Czasu niespodziewanie miałem trochę więcej niż myślałem, bo mój poprzednik Marek Szczerbowski odchodził przez pół roku i zrobiła się z tego telenowela, ale to nieważne. Istotne jest to, że się zgodziłem, ale nie wiem czy taką samą decyzję podjąłbym dziś, mając wiedzę, którą mam obecnie... Kiedy już jednak zacząłem o tym myśleć, zastanawiałem się głównie nad tym, za co jesteśmy krytykowani. Okazało się, że nie za to, że już niemal 20 lat jesteśmy poza ekstraklasą. Nie za to, że jesteśmy klubem wielosekcyjnym, bo tak zaplanowały sobie władze miasta. Piętnowani byliśmy za to, że jest konflikt z kibicami, że prezesa chcą wywozić na taczce, co na pewno nie jest powszechnym zjawiskiem. Dlatego w pierwszym tygodniu spotkałem się z grupą dowodzącą kibicami.

 

Czasem chodzi o drobiazgi

Pedagogiczne podejście, wypracowane w salach wykładowych AWF, przydało się w rozmowach. - Postanowiłem wysłuchać ich argumentów i zrozumiałem, że to nie jest tak, iż 100 procent ich uwag i żądań jest przeciwko nim - twierdzi prezes GieKSy. - Od razu zaznaczyłem, że przez wzgląd na mojego świętej pamięci brata, który był prokuratorem, oraz przez moje przekonania, nie pójdę na żadne nielegalne układy. Okazało się, że czasem chodzi o drobiazgi. Usłyszałem na przykład, że kibice, jadąc na mecz do Bielska-Białej, zorganizowali się w grupie 3 tysięcy i chcieli zostawić swoje samochody na parkingu przed naszym stadionem, żeby pojechać autokarami, ale usłyszeli, że nie mogą, bo kto za ten parking zapłaci? Okazuje się, że tym parkingiem zawiaduje akademia GKS-u. Zapytałem więc w klubie, ile kosztuje taki „wynajem”, czyli wyłączenie tego miejsca na kilka godzin? Okazało się, że to koszt 40 złotych za godzinę dla parkingowego. I my zrobiliśmy problem na całą Polskę, a rozwiązanie kosztowało 120 złotych. Zamiast rozmowy preferowano postawę „nie, bo nie”. Następny problem wynikał z tego, że gdy autokary wróciły, to będący po „wycieczce” kibice wyrzucali śmieci pod bramą. Znów zrobił się wielki problem, a wystarczyło postawić kontener. Mój szanowny poprzednik odpowiadał jednak - „ja nie będę za to płacił”. Gdy zapytałem, ile kosztuje podstawienie kontenera na ten czas, usłyszałem: „100 złotych z jakimś hakiem”. Przed następnym wyjazdem poleciłem więc podstawić kontener i kibice, przesiadając się do swoich samochodów, do niego, a nie pod bramą, wyrzucili śmieci. Podaję to jako przykład podejścia do problemu, bo konflikt został zażegnany. Gdy jednak wychodzisz z założenia, że masz do czynienia z chuliganami, a nawet może więcej, czyli bandytami, to się zamykasz i narażasz na atak.

 

Znaleźć wspólne pole

Krzysztof Nowak nie stawia się w roli kibica, ale stara się zrozumieć kogoś, kto mocno utożsamia się z klubem oraz od lat identyfikuje się z nim na dobre i złe. - Uznałem tylko, że to są ludzie - wyjaśnia sternik katowickiego klubu. - Okazało się, że wśród nich są bardzo inteligentne osoby, związane z tym klubem od wielu lat. Na dowód podam treść pytania, które ostatnio do mnie trafiło: „Mam 40 lat. Na mecze hokeistów GieKSy chodzę od 32. Kiedy będzie nowa hala?”. W tej materii akurat niewiele mogę powiedzieć, ale chodzi mi o to, że takich ludzi trzeba docenić, trzeba znaleźć wspólne pole. Nie można jednak iść na całkowite ustępstwa, choć zdaję sobie sprawę, że próba przesuwania tej granicy ze strony kibiców będzie nieustanna. Dogadaliśmy się jednak w życiowych sprawach i dopóki możemy coś zrobić wspólnie, to staramy się być razem, tak jak na ubiegłorocznym turnieju drużyn kibiców klubów zaprzyjaźnionych z GKS-em. Chodziłem między nimi i co rusz słyszałem:„dzień dobry, panie prezesie”. Porozmawiałem z nimi, posłuchałem, zareagowałem i tyle. A gdy w przedostatniej kolejce minionego sezonu - po bramce Dominika Kościelniaka w ostatnich sekundach - wygraliśmy 2:1 z Ruchem, to wspólna radość była ogromna. Wcześniej, na samą myśl organizowania tego meczu, włosy stawały mi na głowie. Byłem przecież w zupełnie nowym środowisku, ale spotkałem się z jednymi, drugimi, trzecimi. Powiedziałem jakie mogą być konsekwencje, bo cały czas wisiało nad nami fatum nieszczęsnego meczu z Widzewem, z kwietnia 2022 roku, od którego całe zło się zaczęło. Posłuchali i dotarło. Szefowie założyli nawet kamizelki foto i stali przy murawie. Pilnowali porządku, więc wszystko dobrze się skończyło, bo działaliśmy wspólnie dla klubu.

 

Cele na 2024 rok

Nic więc dziwnego, że w 2024 roku Krzysztof Nowak wszedł z optymizmem, ale i ze świadomością, iż przed nim jeszcze sporo nowych wyzwań. - Kiedy otrzymałem nominację na prezesa i spotkałem się z wiceprezydentem Bogumiłem Sobulą, któremu podlegają spółki miejskie, bo nasz klub jest właśnie spółką miejską, to został mi postawiony jeden cel - wyjaśnia prezes. - I to niesportowy. Usłyszałem, że mam... pilnować budżetu. Ponieważ dotacja z miasta na 2024 rok jest taka sama jak na poprzedni, nie mamy wielkiego pola manewru, także na rynku transferowym. Na razie odszedł Rafał Figiel (trafił do III-ligowej Lechii Zielona Góra - przyp. red.), więc mamy miejsce na jednego zawodnika. Sprawa jest prosta, a jako prezes, który wykonuje polecenia szefów, nie zadłużam klubu. Miniony rok skończyłem na plusie. Jeżeli dostanę zadania sportowe, to będę je realizował i będę się z nich rozliczał. Te cele, które są w tej chwili, wyznaczyłem sobie sam, a dokładniej rzecz ujmując z dyrektorami sportowymi czterech sekcji. Piłkarki nożne mają zdobyć medal, bo jeśli bronią tytułu, nie może być inaczej. W hokeju, po przegraniu z GKS-em Tychy Superpucharze i porażce w półfinale Pucharu Polski z JKH GKS Jastrzębie, do uratowania sezonu pozostał nam już „tylko” mistrzowski tytuł. Jesteśmy jednak na dobrej drodze do zdobycia trzeciego z rządu złota, więc trener Jacek Płachta i jego podopieczni dostali zadanie - minimum półfinał. Mówiąc o piłce nożnej mężczyzn powiedziałem o miejscu w szóstce, ale to jest mój cel. Nikt nie żąda od nas awansu. Uznałem jednak, że skoro mamy stabilną kadrę i z niektórymi drużynami rozegraliśmy fantastyczne mecze, że wymienię choćby pokonanie Wisły Płock 4:1, to znaczy, że zespół ma możliwości, tylko trzeba je uwolnić. Po rundzie jesiennej znam już niektóre mechanizmy psychologii, więc będę się starał z nich korzystać. Jak zobaczyłem, że po teoretycznym doliczeniu 3 punktów za zwycięstwo w zaległym meczu z Miedzią Legnica, z którą zmierzymy się 27 lutego, możemy mieć tylko 4 punkty straty do strefy barażowej, to dlaczego nie mamy myśleć o miejscu w szóstce. W środowisku GieKSy łapią się za głowę, mówiąc „co ten prezes opowiada, przecież my mamy walczyć o utrzymanie”. Na takie stwierdzenie mam jedną, krótką odpowiedź i nie podpieram się przeszłością działacza, bo etap dyrektorowania w AZS AWF mam już za sobą i 10 medali olimpijskich zdobytych przez „moich” zawodników to zupełnie inny rozdział. Sięgam znacznie bliżej, upierając się, że słowo „utrzymanie” nie pasuje do mentalności sportowca. Dla mnie zadowolenie z 14. miejsca jest niepojęte! Rozumiem kibiców, którzy mówią mi: „prezesie, już 20 lat jesteśmy poza ekstraklasą jak długo jeszcze”, a tym, którzy uważają, że nie mamy takich możliwości, odpowiadam: „Puszcza Niepołomice awansowała”. Gdy ktoś mówi: „nie ma pieniędzy”, odpowiadam: „Puszcza awansowała”. Gdy ktoś zarzuca brak bazy, opowiadam: „Puszcza Niepołomice”. I po prostu uważam, że normalnie się da.

Jerzy Dusik


 Katowiczanki mają w tym sezonie stanąć na podium. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus