Maksym Chłań w ostatnich dwóch meczach zdobył 3 gole. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Nokaut w 1. połowie

Lechia była bezlitosna. W 45 minut udało jej się „zamknąć” mecz, strzelając 4 gole.


Przed spotkaniem trener Lechii Szymon Grabowski chwalił przeciwników z Rzeszowa. Zauważył, że po przerwie zimowej są w bardzo dobrej dyspozycji i gdańszczanie nie powinni ich lekceważyć. Szkoleniowiec przy okazji wyraził nadzieję, że walka rzeszowian o utrzymanie powiedzie się. Jego drużyna jednak nie ułatwiła im zadania, bo już w pierwszej połowie prowadziła 4:0.

Gdańszczan na prowadzenie wyprowadził już w 5 minucie Maksym Chłań. Ukrainiec wykorzystał świetne podanie Dawida Bugaja ze skrzydła i wpakował piłkę do pustej bramki. Kwadrans później na listę strzelców wpisał się Tomasz Neugebauer. 20-letni pomocnik przymierzył z dystansu i pokonał Branislava Pindrocha. Na tym się nie zatrzymał. W 26 minucie po raz drugi wpisał się na listę strzelców, choć początkowo gola zaliczono Dominikowi Pile. Neugebauer bowiem zagrał w pole karne, tam futbolówka odbiła się od obrońcy i wydawało się, że Piła ją dotknął. Powtórki pokazały, że tego jednak nie zrobił.

Ostateczny cios przed zmianą stron zadał Camilo Mena. Kolumbijczyk przejął piłkę i ruszył na bramkę Resovii. W sytuacji sam na sam pokonał Pindrocha.

Trener gości Rafał Ulatowski, chcąc odwrócić losy spotkania, w przerwie dokonał trzech zmian w składzie. Niewiele to dało. Rzeszowianie nie mieli argumentów, by zagrozić Lechii. Gospodarze też już nie forsowali wysokiego tempa. Widać było, że 4-bramkowe prowadzenie ich satysfakcjonuje. Dzięki zwycięstwu awansowali na 2. miejsce w tabeli.

Kacper Janoszka