No to się porobiło...
Magdalena Fręch namęczyła się, ale było warto! Fot. PAP/EPA
No to się porobiło...
Magdalena Fręch osiągnęła życiowy sukces, Hubert Hurkacz w normie, Jan Zieliński walczy podwójnie, ale Iga Świątek pobiła antyrekord sprzed 45 lat.
Australian Open
W piątek nad ranem czasu polskiego zawodniczka Górnika Bytom, Magdalena Fręch wygrała z Rosjanką Anastazją Zacharową 4:6, 7:5, 6:4 trzecią rundę w Melbourne i po raz pierwszy w karierze awansowała do 1/8 finału turnieju wielkoszlemowego.
Na huśtawce
26-letnia łodzianka po raz drugi zagrała w 3. rundzie Wielkiego Szlema. Wcześniej ten etap osiągnęła w Wimbledonie 2022, ale wtedy nie sprostała utytułowanej Rumunce Simonie Halep.
Z Zacharową szanse na sukces miała znacznie większe. Rosjanka, która w czwartek skończyła 22 lata, w światowym rankingu jest 190. i do turnieju głównego przebijała się przez kwalifikacje, a potem, w 1. rundzie pokonała 64. na liście WTA Kazaszkę Julię Putincewą i w drugiej 109. Słowenkę Kaję Juvan.
W pierwszym secie inicjatywa należała do Zacharowej. Fręch co prawda od stanu 0:2 wygrała trzy kolejne gemy, ale później znów przeważała Rosjanka. Grała bardzo agresywnie i trafiała w kort. W pierwszej partii zanotowała 19 zagrań wygrywających przy 12 niewymuszonych błędach. W obu statystykach Fręch wypadała gorzej (10 winnerów oraz 14 niewymuszonych błędów) i w efekcie przegrała 4:6.
Podopieczna trenera Andrzeja Kobierskiego skorzystała z przerwy toaletowej i w drugim secie to ona była stroną przeważającą. Zaczęła od prowadzenia 3:0, a potem 5:2. W tym momencie jej gra się załamała. Fręch zmarnowała dwie piłki setowe i rywalka doprowadziła do 5:5. Po jednym z zagrań Polka krzyknęła ze złości, ale opanowała nerwy i wróciła do świetnej gry. Najpierw wygrała gema przy swoim podaniu, a następnie przełamała rywalkę wykorzystując piątą piłkę setową.
Decydująca partia była prawdziwą huśtawką. Najpierw Fręch prowadziła 3:1, a kilkanaście minut później było już 3:4, kiedy przy swoim serwisie nie zdobyła nawet punktu. Fręch znów jednak zdołała wrócić do dobrej gry. Zaczęła od odrobienia przełamania, ale jeszcze bardziej imponujący był jej powrót w dziewiątym gemie. Serwując przegrywała w nim już 0:40, ale pięć kolejnych piłek padło jej łupem i rozpędzona szybko rozstrzygnęła pojedynek. Kolejny raz przełamała rywalkę wykorzystując pierwszą piłkę meczową.
- Przede wszystkim chciałam bardzo podziękować polskim kibicom. Byliście fantastyczni, wygrałam dzięki wam. Anastazja grała niesamowity tenis, praktycznie się nie myliła i w pierwszym secie byłam w szoku. Grałam za daleko od linii końcowej. Poprawiłam to i też mogłam być bardziej agresywna, ale jak mi się udało wygrać, to naprawdę nie wiem - powiedziała Fręch w krótkiej rozmowie na korcie.
Choć Polka starała się grać agresywnie, to długimi fragmentami w grze utrzymywała się dzięki nieprawdopodobnej obronie. Zacharowa posyłała piłki, które wydawały się nie do odbioru, ale Fręch jakoś znajdowała sposób, aby przebić je na drugą stronę.
- Przed trzecim setem trener jak zwykle zachęcał mnie, abym grała jeszcze agresywniej, próbowała odbijać piłki wcześniej, ale łatwo się coś takiego mówi z trybun, a trudniej jest na korcie, szczególnie, gdy rywalka prezentuje tak niesamowity poziom - dodała.
Mecz trwał dwie godziny i 50 minut. Łącznie Magdalena Fręch spędziła na korcie 8 godzin i 7 minut. W pierwszej rundzie pokonała Australijkę Darię Saville 6:7 (5-7), 6:3, 7:5, a w drugiej rozstawioną z numerem 16. Francuzkę Caroline Garcię 6:4, 7:6 (7-2). Jej kolejną rywalką była rozstawiona z numerem czwartym Amerykanka Coco Gauff, która w piątek w 61 minut rozbiła swoją rodaczkę Alycię Parks 6:0, 6:2. Trzy spotkania aktualnej mistrzyni US Open trwały zaledwie trzy godziny oraz 45 minut i jakoś nadzwyczajnie ten czas nie wydłużył się w meczu z Polką, gdyż Amerykanka wygrała 6:1. 6:2 w godzinę i 5 minut.
19-letnia Gauff, jedna z faworytek turnieju, okazała się zbyt wymagającą przeciwniczką. Łatwo przełamała pierwszy serwis, potem powtórzyła to w piątym i siódmym gemie, kończąc pierwszego seta w ciągu 27 minut. W drugim było trochę więcej walki i kilka ładnych zagrań Polki, m.in. efektowny lob, ale to nie wystarczyło, żeby zagrozić rywalce. Gauff, dysponująca najsilniejszym serwisem ze wszystkich uczestniczek Australian Open, nie dała jej ani jednej szansy na przełamanie własnego podania, a sama przełamała serwisy łodzianki w czwartym i ósmym gemie. Pojedynek zakończyła precyzyjnym minięciem.
Magdalena Fręch może być jednak zadowolona, bo po raz pierwszy awansowała tak daleko w Wielkim Szlemie i w klasyfikacji WTA przesunie się na najwyższe w karierze miejsce - do piątej dziesiątki. Otrzyma także premię blisko miliona złotych.
Francuski łącznik
Następnej nocy czasu polskiego Hubert Hurkacz wygrał z Francuzem Ugo Humbertem 3:6, 6:1, 7:6 (7-4), 6:3. Spotkanie trwało dwie godziny i 47 minut. Polak rozstawiony jest z numerem dziewiątym, a Francuz z 21. To było ich trzecie spotkanie i trzecia wygrana 26-letniego wrocławianina.
O porażce Hurkacza w pierwszym secie zadecydowało przełamanie w szóstym gemie. W drugiej partii Polak dominował jednak na korcie. Humberta zaczął zawodzić serwis i po kilkunastu minutach Hurkacz prowadził już 5:0. W drugim secie „Hubiemu” wychodziło niemal wszystko, nawet ekwilibrystyczne zagranie między nogami.
W trzecim secie pierwszy z przełamania cieszył się podopieczny trenera Craiga Boyntona, w piątym gemie. Kiedy przy stanie 5:4 Hurkacz serwował na zwycięstwo w secie, Francuz niespodziewanie doprowadził do remisu i potrzebny był tie-break. Doskonale zaczął go Hurkacz, który wygrywał już 6-0. Po zmarnowaniu czterech piłek setowych zrobiło się trochę nerwowo, jednak Polak nie wypuścił szansy z rąk.
W ostatniej odsłonie kluczowe dla wygranej Hurkacza okazało się przełamanie w czwartym gemie. Polak do końca utrzymał swój serwis, choć momentami był w opałach. Trzy break pointy obronił w trzecim gemie, a dwa w siódmym. W gemie dziewiątym prowadził już 40-0, ale aby zamknąć spotkanie potrzebował jeszcze trochę czasu. Zawzięcie walczący Francuz obronił trzy piłki meczowe, jednak czwartą Polak już wykorzystał.
- Ugo to wymagający rywal i musiałem wspiąć się na wyżyny. Po pierwszym secie starałem się myśleć pozytywnie i dalej walczyć - powiedział Hurkacz jeszcze na korcie. Tradycyjnie jego mocną stroną był serwis. Zanotował 17 asów, a Humbert tylko cztery. Polak zanotował 47 zagrań wygrywających i 38 niewymuszonych błędów. Jego rywal miał 31 „winnerów" oraz 42 błędy.
„Hubi” wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w Melbourne. Do 1/8 finału dotarł też w ubiegłym roku. Jego kolejnym rywalem będzie inny Francuz - Arthur Cazaux. 122. tenisista światowego rankingu wygrał z rozstawionym z numerem 28. Holendrem Tallonem Griekspoorem 6:3, 6:3, 6:1. W drugiej rundzie 21-letni Cazaux wyeliminował rozstawionego z numerem ósmym Duńczyka Holgera Rune. Przed tegorocznym Australian Open w Wielkim Szlemie nie udało mu się wygrać nawet jednego meczu. Hurkacz i Cazaux jeszcze ze sobą nie grali, teraz zmierzą się w poniedziałek nie przed godziną 5.00 czasu polskiego.
Jak to możliwe?!
W sobotę krótko przed południem Iga Świątek przegrała z czeską debiutantką, Lindą Noskovą, 6:3, 3:6, 4:6. Spotkanie trwało dwie godziny i 20 minut.
Po losowaniu turniejowej drabinki wiadomo było, że droga Świątek do finału nie będzie łatwa. Już w pierwszej rundzie grała z mistrzynią Australian Open 2020 Amerykanką Sofią Kenin, a w drugiej z jej rodaczką, finalistką z 2022 roku, Danielle Collins.
Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego przeszkody te, nie bez kłopotów, pokonała, a trzecia runda zapowiadała się na... łatwiejszą. 19-letnia Noskova jest bowiem dopiero na dorobku. W światowym rankingu jest 50., a w Melbourne występuje po raz pierwszy. W dodatku Świątek już raz z nią wcześniej grała i pokonała bez większych problemów - w lipcu ubiegłego roku w ćwierćfinale turnieju w Warszawie 6:1, 6:4.
W sobotę Noskova od początku postawiła twarde warunki, a każdy wygrany gem przychodził Świątek z trudem. W końcu przełamała Czeszkę w szóstym gemie i przejęła inicjatywę. Kilkanaście minut później wygrała pierwszego seta.
W drugiej partii trwała wyrównana walka, ale wydawało się, że znów z czasem 22-letnia Polka dopnie celu. Noskova dwukrotnie, w piątym i siódmym gemie, musiała bronić break pointa. Wtedy nadszedł gem ósmy, w którym Świątek kompletnie zawiódł serwis. Przy swoim podaniu nie zdobyła nawet punktu. Noskova wyszła na prowadzenie 5:3, a chwilę później świetnie serwując wyrównała stan meczu.
W secie trzecim do przełamania doszło już w trzecim gemie, gdy Czeszka objęła prowadzenie 2:1. Świątek natychmiast odrobiła stratę, ale na niewiele się to zdało. Od stanu 3:2 dla Polki Noskova wygrała trzy gemy z rzędu.
Świątek poderwała się jeszcze do walki. Gładko wygrała gema przy swoim podaniu, a potem przy serwisie Noskovej prowadziła 30:0. Noskova opanowała jednak nerwy, wygrała cztery następne punkty i sensacja stała się faktem.
To pierwszy od 1979 roku przypadek, gdy najwyżej rozstawiona tenisistka odpadła w Australian Open przed 1/8 finału. 45 lat temu już w pierwszej rundzie przegrała Rumunka Virginia Ruzici.
Po odpadnięciu Świątek przynajmniej jedna z finalistek będzie niespodziewana. W górnej części drabinki najwyżej rozstawioną zawodniczką jest teraz Chinka Qinwen Zheng (nr 12.). Wcześniej odpadły będące w tej sekcji m.in. ubiegłoroczna finalistka Kazaszka Jelena Rybakina (3.), czy aktualna mistrzyni Wimbledonu Czeszka Marketa Vondrousova (7.). Noskova w 1/8 finału zagra z Ukrainką Jeliną Switoliną (19.).
Bez względu na dalsze rozstrzygnięcia w Melbourne Świątek pozostanie liderką światowego rankingu.