Nikt się nie dziwi
Alan Uryga z golem i Wiktor Biedrzycki z czerwoną kartką – kibice Wisły Kraków przyzwyczaili się już do takich obrazków.
WISŁA KRAKÓW
Poważna kontuzja Josepha Colleya mocno ograniczyła trenerom Wisły wybór wśród środkowych obrońców. Regularnie na pierwszoligowym poziomie może grać trzech: Alan Uryga jako lider formacji oraz Wiktor Biedrzycki lub Igor Łasicki. Dwóch pierwszych zebrało bardzo złe recenzje za ostatni występ z Siarką Tarnobrzeg w Pucharze Polski. Uryga jednak tym różni się od Biedrzyckiego, że błędy w obronie potrafi zamazać strzelonymi golami. Biedrzyckiego na razie nie można określić dobrym letnim wzmocnieniem a... kolekcjonerem czerwonych kartek.
Strzela w końcówkach
Uryga nie jest wybitnym snajperem, o czym sam siebie i nas przekonał w pierwszej połowie przeciwko Siarce. Kapitan krakowian powinien dać im prowadzenie, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Do siatki jednak trafił, i to na wagę awansu. Tak uderzył głową, że wysunięty bramkarz nie był w stanie nic zrobić. Gospodarze totalnie pogubili się w kryciu i nie upilnowali w polu karnym mierzącego 191 centymetrów rywala. Dla wychowanka „Białej gwiazdy” było to czwarte trafienie w sezonie. Wcześniej wpisywał się na listę strzelców w innych rozgrywkach: w rewanżowych spotkaniach eliminacji europejskich pucharów ze Spartakiem Trnawa i Cercle Brugge oraz w lidze przeciwko ŁKS-owi Łódź. Strzela średnio w co czwartym występie, a po zdobyciu pierwszego gola w prawie w co drugim. Jego specjalnością są gole pod koniec podstawowego czasu lub w dogrywce. Tylko w Belgii piłka po jego uderzeniu wpadła do siatki w pierwszym kwadransie. – Czuję się mocny w stałych fragmentach i to uderzenie pokazało, że gra głową – nieskromnie mówiąc – jest na poziomie powyżej przeciętnej – powiedział Alan Uryga po awansie do 1/8 finału PP.
Zbytnio się nie cieszył
Uryga długo nie mógł strzelić pierwszego gola w pierwszej drużynie. Potrzebował do tego aż... 126 meczów! Przełamanie przyszło 30 marca tego roku z Chrobrym Głogów. Choć zdobywanie bramek nie jest jego podstawowym obowiązkiem, w jakimś sensie to na nim ciążyło. Także po powrocie pod Wawel w 2021 roku, po czterech sezonach w Wiśle Płock, gdzie był nie tylko czołowym środkowym obrońcą ekstraklasie, bo w 120 meczach strzelił 17 goli. Dziś nikogo to nie dziwi także pod Wawelem. Może poza... reakcjami samego zawodnika. Po trafieniu w Tarnobrzegu nie okazywał zbytniej radości. Z jego twarzy można było raczej odczytać to, że kamień spadł mu z serca, bo wcześniej słabo grał w obronie i popełniał proste błędy przeciwko rywalowi z III ligi. Z kolei po bramce ze Spartakiem cieszyli się wszyscy, tylko nie on. W tygodniach poprzedzających rywalizację wylewała się fala hejtu, nie brakowało osób, które w internecie wzywały do pozbawienia go opaski kapitana i by go „z klubu wyp...”.
11 meczów, trzy czerwone kartki
W piątek przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza Uryga najpewniejstworzy parę środkowych obrońców z Igorem Łasickim, bo Biedrzycki nie może zagrać w tym spotkaniu. Podobnie jak kiedyś Podbeskidzie Bielsko-Biała przy transferze do Wisły Goku, tak kilka miesięcy temu „Słonie” w umowie transferowej zagwarantowały sobie, że obrońca przeciwko nim nie wystąpi. Czy teraz tego żałują? Możliwe, bo Biedrzycki jest w Wiśle jak bomba, która wybucha w najmniej spodziewanym momencie. W I lidze, Pucharze Polski i europejskich pucharach zaliczył 11 meczów. W trzech – przeciwko Polonii Warszawa w debiucie, Arce Gdynia i Siarce – opuszczał boisko z czerwoną kartką. Kibice śmieją się przez łzy, że skompletował hat-tricka...
Michał Knura
126 SPOTKAŃ
potrzebował rozegrać Alan Uryga w Wiśle Kraków, by pierwszy raz wpisać się na listę strzelców.