Sport

Nikt nie będzie płacił!

Choć na półmetku sezonu kilka drużyn miało deficyt minut młodzieżowców, teraz żadnemu klubowi nie grożą kary finansowe.

Młodzieżowiec Mateusz Kowalczyk uzbierał w tym sezonie 2381 minut w ekstraklasie. Fot. Paweł Andrachiewicz/ PressFocus

Kończący się sezon ekstraklasy był ostatnim, w którym obowiązywał tzw. przepis o młodzieżowcu. Przez lata ulegał on modyfikacjom. Początkowo, od sezonu 2019/20, każdy zespół zobowiązany był, żeby przez 90 minut każdego spotkania na murawie znajdował się co najmniej jeden młodzieżowiec. Gdy mecz rozpoczynał jeden, a trener chciał zmienić go w trakcie spotkania, musiał on zostać zastąpiony przez drugiego zawodnika U-21. W obowiązującej do ostatniej kolejki bieżącego sezonu wersji przepisu, nie ma przymusu gry z juniorem w składzie. Jednak ci, którzy nie wystawiają zawodników U-21 wystarczająco często, płacą kary.

Płacili kary!

Obecnie istnieje limit 3000 młodzieżowych minut. Jeżeli młodzieżowcy jednego klubu spędzą łącznie więcej niż 3000 minut na boisknu - nic się nie dzieje. Jeżeli jednak drużyna nie osiągnie tego limitu, jest zobowiązana do zapłacenia niemałej kary. W poprzednim sezonie limitu nie udało się osiągnąć aż pięciu zespołom. Były to Raków Częstochowa (1509 minut), Górnik Zabrze (2537), Pogoń Szczecin (2568), Legia Warszawa (2600) oraz Radomiak (2691). W przypadku Medalików, którzy w tym aspekcie spisali się najgorzej, kara wynosiła aż 2 miliony złotych! Nie ma zmiłuj – jeśli danego klubu nie stać na płacenie kar, musiał stawiać na młodzież.

W obecnym sezonie sytuacja jest już jednak odmienna. Po 18 kolejkach, czyli po zmaganiach jesiennych (nieco ponad połowie sezonu), mieliśmy w ekstraklasie pięć zespołów z widocznym deficytem. Legia uzbierała wówczas zaledwie 1101 młodzieżowych minut, Górnik - 1215, GKS Katowice - 1324, Cracovia - 1424, a Śląsk - 1436. Jasne stało się, że jeżeli te kluby nie mają zamiaru tracić niepotrzebnie pieniędzy, będą musiały grać w drugiej połowie sezonu nie tylko jednym młodzieżowcem, ale dawać szansę innym. Co ciekawe, najprawdopodobniej wszystkie kluby osiągną limit 3000 minut!

Wyszli na plus

Górnik Zabrze bez problemu poradził sobie z deficytem. Po zimowej przerwie regularnie w zespole zaczął grać 19-letni Dominik Szala. Aktualnie prawy obrońca zmaga się z kontuzją mięśniową, ale to nie przeszkodziło zabrzanom w osiągnięciu limitu, ponieważ regularnie na boiskach ekstraklasy występuje przecież 17-letni Dominik Sarapata. Wiosną stał się ważną postacią środka pola Górnika i miejsca na boisku nie oddaje. Dzięki temu zabrzanie już nie muszą obawiać się kary finansowej, ponieważ przekroczyli magiczną granicę – uzbierali już 3273 "młodzieżowe" minuty.

Podobnie sytuacja wygląda w Śląsku Wrocław. Regularnie w drużynie prezentuje się Tommaso Guercio, 19-letni Polak z włoskimi korzeniami. Co prawda ostatnio częściej widywany jest na ławce, ale własne minuty w tym sezonie już do bilansu zespołu dodał. W dwóch wiosennych meczach wystąpił z kolei Łukasz Gerstenstein, dodając kilkaset minut do statystyki młodzieżowców. Ważnym ogniwem wiosną stał się natomiast Jakub Jezierski, który od 24. kolejki, w której Śląsk mierzył się z Pogonią, często widoczny jest w pierwszym składzie. Dzięki temu sytuacja wrocławian jest ustabilizowana i uzbierali w sumie 3146 minut zawodników U-21.

Młodzieżowe wypożyczenie

Na delikatnym deficycie pozostają natomiast drużyny GKS-u Katowice, Legii oraz Cracovii. W praktyce jednak żaden z tych klubów nie musi obawiać się kary finansowej nałożonej przez władze ekstraklasy. Na razie najmniej ekstraklasowych minut uzbierała GieKSa. Brakuje jej jednak tylko 60 minut z młodzieżowcem na boisku. Ten limit samodzielnie byłby w stanie wypełnić Mateusz Kowalczyk, który niemal od początku sezonu jest podstawowym pomocnikiem zespołu. Jak GKS-owi udało się wyjść z opresji? Zimą na Górny Śląsk wypożyczony z Rakowa został Dawid Drachal. To on wspomógł Kowalczyka w zbieraniu ważnych minut. Co prawda głównie jest rezerwowym, ale w kilku meczach zagrał od pierwszej minuty. Dzięki temu dodał do bilansu katowickiej ekipy niecałe 400 minut, które okazały się kluczowe. Dzięki temu w ostatniej kolejce beniaminek musi tylko i wyłącznie dopełnić formalności.

Zaufał obrońcy

Co natomiast zmieniło się w Legii Warszawa, która przed zimową przerwą była w najtrudniejszej sytuacji? Trener Goncalo Feio zaufał defensorowi Janowi Ziółkowskiemu. To on w wielu meczach jest ostoją linii defensywnej. Od lutego regularnie prezentował się u boku znacznie bardziej doświadczonych obrońców. Sam jednak nie byłby w stanie udźwignąć młodzieżowego wyniku Wojskowych. Dlatego szkoleniowiec Legii dawał też szanse Wojciechowi Urbańskiemu, który grał głównie jako rezerwowy, ale w sumie uzbierał dzięki temu 544 minuty. Z kolei w minionej kolejce od pierwszej minuty widzieliśmy na boisku Mateusza Szczepaniaka, dla którego było to pierwsze w tym sezonie spotkanie w wyjściowej jedenastce. I tak krok po kroku Legia budowała swój dorobek młodzieżowych minut, który przed ostatnią kolejką rozgrywek wynosi 2985 minut. Kwadrans gry piłkarza U-21 wystarczy do tego, żeby osiągnąć cel.

Straty odrobione

Równie dobrze z młodzieżowym problemem poradziła sobie Cracovia. Choć drużyna Dawida Kroczka cechuje się tym, że grają w niej głównie obcokrajowcy, trener znalazł miejsce dla młodzieżowców. Najważniejszą rolę w dobiciu do limitu 3000 minut odegrał Filip Rózga. 18-latek gra niemal w każdym spotkaniu w pierwszym składzie. W sumie uzbierał 28 spotkań w tym sezonie, w których zaliczył 1708 minut. Kolejne minuty dołożyli także Bartosz Biedrzycki, który zazwyczaj wchodził z ławki (w sumie 670 minut). Ponadto w ostatnim czasie pojedyncze minuty dorzuca także Kacper Śmiglewski, a w 11 meczach wziął udział także Fabian Bzdyl, który zdobył nawet dwa gole. Jakoś więc Pasy sobie poradziły, bo do limitu brakuje im zaledwie 28 minut.

Zdecydowany lider

Wyjątkowo więc w tym sezonie żaden z klubów nie będzie prawdopodobnie zmuszony do zapłacenia kary. Niektórym zespołom osiągnięcie limitu przyszło z trudem. Niekiedy mogliśmy odnieść wrażenie, że młodzieżowcy w drużynach grali tylko i wyłącznie z przymusu. Z tego powodu cieszymy się, że od przyszłego sezonu zasada ta zostanie zniesiona na dobre. Niektórzy trenerzy znaleźli sposób na to, w jaki sposób bezproblemowo osiągnąć limit – np. w Rakowie znaczącą część minut wypełnił bramkarz Kacper Trelowski. Warto jednak podkreślić, że niektórym gra z młodzieżowcami przychodziła naturalnie. Oczywiście tak działo się w Lechu Poznań i Zagłębiu Lubin, co zresztą nikogo nie zaskakuje, bo polityka tych klubów sprowadza się do tego, aby promować młode gwiazdy. Na czele młodzieżowej klasyfikacji znajduje się natomiast Korona Kielce, która znacząco wyprzedza stawkę. Dzieli nią od drugiego Zagłębia… 2363 minuty! To pokazuje, że stawiania na młodych piłkarzy nie trzeba się bać, bo przecież Korona wiosną grała bardzo dobrze i spokojnie utrzymała się w ekstraklasie.

Kacper Janoszka

Czas gry młodzieżowców po 18 kolejkach

1. Korona

4091

2. Zagłębie

3285

3. Lech

3100

4. Lechia

2413

5. Raków

2198

6. Stal

2189

7. Jagiellonia

2035

8. Piast

1923

9. Widzew

1876

10. Pogoń

1865

11. Radomiak

1839

12. Puszcza

1723

13. Motor

1620

14. Śląsk

1436

15. Cracovia

1424

16. GKS

1324

17. Górnik

1215

18. Legia

1101

Czas gry młodzieżowców po 33 kolejkach

1. Korona

8646

2. Zagłębie

6283

3. Lech

6076

4. Lechia

4988

5. Jagiellonia

4231

6. Stal

4180

7. Raków

3844

8. Pogoń

3559

9. Motor

3320

10. Puszcza

3318

11. Górnik

3273

12. Widzew

3255

13. Radomiak

3196

14. Śląsk

3146

15. Piast

3095

16. Legia

2985

17. Cracovia

2972

18. GKS

2940