W walce z Uni blok okazał się mocną stroną bielszczanek. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Niezłomna drużyna

Bielszczanki po raz drugi z rzędu zagrają o medale mistrzostw Polski. W ćwierćfinałowej rywalizacji z Uni Opole pokazały, że nie ma sytuacji, która mogłaby je złamać.

 

BKS BOSTIK ZGO BIELSKO-BIAŁA

Zespół z Bielska-Białej w walce z Uni był zdecydowanym faworytem. Bieżący sezon w jego wykonaniu jest bowiem znakomity. Wygrał Puchar Polski, a w fazie zasadniczej ligi przegrał tylko trzy spotkania i zakończył ją na bardzo wysokim, drugim miejscu. Lepszy był tylko Chemik Police, który jednak obecnie, po wycofaniu się jedynego sponsora, Grupy Azoty, znalazł się na krawędzi. Do play offu przystąpił, jednak nie wiadomo, czy dotrwa do zakończenia rozgrywek. Bielszczanki plan wykonały. Potrzebowały tylko dwóch meczów - w ćwierćfinale rywalizacja toczy się do dwóch zwycięstw - by zakwalifikować się do półfinałów. W pierwszym starciu we własnej hali wygrały 3:2, w rewanżu natomiast 3:0. - Opolanki wysoko zawiesiły poprzeczkę - przyznała Julia Nowicka, rozgrywająca bialskiej drużyny, która po raz kolejny udowodniła, że nic nie jest w stanie jej złamać. W obu spotkaniach bowiem znalazła się w fatalnym położeniu, a mimo to wychodziła obronną ręką z kryzysów. W pierwszym po dwóch setach wygrywała, ale zwyciężyła dopiero po tie-breaku, w którym przegrywała już 3:7. Z kolei w rewanżu w drugim secie odrobiła aż siedem punktów straty. Było już 13:20, ale podopieczne trenera Bartłomieja Piekarczyka doprowadziły do gry na przewagi. Gdy było 25:24 skutecznym atakiem po przekątnej popisała się Regiane Bidias, kończąc partię. - Mam wrażenie, że - podobnie jak my - zespół z Opola kocha odrabiać straty. Jest bardzo waleczny. Spotkały się więc zespoły o podobnych charakterze. O naszym zwycięstwie zadecydowała większa moc w ataku, miałyśmy też więcej rozwiązań akcji - oceniła Nowicka.


Z waleczności i niezłomnej wiary swoich podopiecznych zadowolony był szkoleniowiec Bartłomiej Piekarczyk. - Jesteśmy drużyną, która nigdy nie umiera. W trudnych sytuacjach weszliśmy na wyższe obroty i pokazaliśmy, że w tym momencie jesteśmy lepszym zespołem, ale na pewno zmęczenie wychodziło. Było widać, że nie graliśmy na swoim poziomie. Brakowało nam precyzji. Myślę, że stąd wynikała nerwowość po naszej stronie - tłumaczył po pierwszym spotkaniu Piekarczyk.

Trener opolanek Nicola Vettori przyznał, że bielszczanki wygrały zasłużenie: - Dużo zabrakło, abyśmy przechylili losy spotkania na naszą korzyść. Rywalki grały konsekwentnie, szczególnie w obronie i wyprowadzając kontry. Do tego odchodziła dobra zagrywka - ocenił.

Awansując do grona czterech najlepszych drużyn w Polsce, bielszczanki powtórzyły wynik z poprzedniego sezonu. Wówczas walkę o udział w finale play offu przegrały z ŁKS-em Commercecon Łódź, zaś o brązowy medal z Grotem Budowlanymi Łódź. Tym razem apetyty są większe… Dodajmy, że ostatni raz BKS z mistrzostwa Polski cieszył się w 2010 roku. Wówczas w finale okazał się lepszy od Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna. W zespole z południa Małopolski grała wówczas obecna prezes bialskiego klubu, Aleksandra Jagieło.

(mic)