Sport

Niezła zaliczka

Ekspresowy gol Igora Sapały ustawił Wiśle mecz z Llapi Podujevo, ale potem nie było tak łatwo.

Olivier Sukiennicki (w czerwonej koszulce) udanie zadebiutował w Wiśle. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Wicemistrzowie Kosowa pod Wawelem nie mieli okazji do celebrowania pierwszego wyjazdowego trafienia w europejskich pucharach. Zaplanowany na 18 lipca rewanż nie będzie dla wiślaków łatwy, ale i tak nie mają na co narzekać. Drugiego gola, który stawia ich w zdecydowanie lepszej sytuacji, strzelili dopiero w 95 min. Pierwszy od ponad 12 lat mecz krakowian w międzynarodowych rozgrywkach obserwowało 24 403 kibiców. To najlepsza frekwencja na stadionie przy ulicy Reymonta w europejskich pucharach w XXI wieku.

Najszybszy w historii

Dwóch z trzech pozyskanych latem zawodników – Rafał Mikulec i Olivier Sukiennicki – znalazło się w wyjściowym składzie wiślaków. W końcówce z ławki wszedł także Grek Giannis Giakos O ile wyjściowa jedenastka nie wyglądała źle, to rezerwa była bardzo skromna. W zespole gości również debiutowało dwóch piłkarzy. Po 83 sekundach gospodarze cieszyli się z prowadzenia, a Igor Sapała zapisał się w historii jako strzelec najszybszego trafienia dla „Białej Gwiazdy" w europejskich pucharach. Krakowianie mieli aut z prawej strony i po dalekim wrzuceniu piłki przez Bartosza Jarocha wicemistrzowie Kosowa wybili ją tylko na 16 metr, gdzie dopadł do niej Sapała i mocno uderzył. Futbolówka po odbiciu od słupka wpadła do bramki. Wkrótce zawodnik, który nie zagrałby w wyjściowym składzie, gdyby nie uraz Kacpra Dudy, spróbował z dystansu i niewiele się pomylił. Zawodnicy z Podujeva wyglądali na oszołomionych – być może także oślepieni efektowną oprawą kibiców Wisły z użyciem fleszy i rac, za które pewnie przyjdzie klubowi zapłacić karę.

Nagroda za walkę

Mylił się jednak ten, kto po szybkim prowadzeniu uznał, że dla pierwszoligowca ten mecz będzie bułką z masłem. Podopieczni Tahira Batatiny się otrząsnęli i Wisła nie miała nie wiadomo jakiej przewagi, a na pewno nie powodowała, że bramkarz miał wiele pracy. Rywale potrafili też groźnie zaatakować, a najbliżej wyrównania byli po ataku lewą stronę, gdy Anton Cziczkan niepewnie interweniował. Gospodarze czasami sami prosili się o kłopoty. Tak było przy ich rzucie rożnym, gdy Sukiennicki stracił piłkę, a Mikulec nie naprawił jego błędu i wicemistrzowie Kosowa ruszyli z kontrą, z której jednak nic dobrego dla nich nie wynikło. W ostatnich 10 minutach pierwszej połowy Wisła mocniej przycisnęła i o krok od samobójczej bramki był Landrit Rama.

Po przerwie idealną okazję z kilku metrów miał Angel Baena, który trafił w poprzeczkę. Hiszpan dobijał piłkę z trudem obronioną przez bramkarza po dobrej próbie Angela Rodado. Ilir Avdyli świetnie spisał się także w 58 min, gdy z dystansu uderzał Patryk Gogół. Po nim z tym samym skutkiem próbował Alan Uryga, który w doliczonym czasie był bliski podwyższenia wyniku głową, ale przeszkodziła mu poprzeczka. Piłka spadła jednak pod nogi Rodado, który okazał się lepszym egzekutorem i ustalił wynik meczu.

Michał Knura


105

SPOTKAŃ w europejskich pucharach ma na koncie Wisła. Po wczorajszym spotkaniu z Llapi jej bilans to 48 zwycięstw, 20 remisów i 37 porażek.


Wisła Kraków – Llapi Podujevo 2:0 (1:0)

1:0 – Sapała, 2 min, 2:0 – Rodado, 90+5 min

WISŁA: Cziczkan – Jaroch, Uryga, Colley, Mikulec – Sapała (68. Młyński), Carbo – Baena, Gogół (68. Dziedzic), Sukiennicki, Rodado. Trener Kazimierz MOSKAL.

LLAPI: Avdyli – Vokrri, Useini, Krasniqi, Rama, Blakçori (78. Bytyqi)– Namani, Ramadani (46. Musolli), Baftiu – Ahmeti (78. Peci), Ahmed (73. Gashijan). Trener Tahir BATATINA.

Sędziował Marc Nagtegaal (Holandia). Widzów 24 403. Żółte kartki: Jaroch, Sukiennicki – Ramadani, Namani, Mussoli.