Vagner (z lewej) w drugiej połowie rozbił defensywę z Warszawy. Fot. PAP/Leszek Szymański


Niewykorzystana okazja

Czerwona kartka Bartosza Kapustki pomogła Radomiakowi w zdobyciu 3 punktów.

Legia po potknięciach Górnika i Lecha stanęła przed szansą na zajęcie miejsca na podium. Musiała pokonać słabego w ostatnich tygodniach Radomiaka, jednak już na początku meczu znacznie utrudniła sobie zadanie. W 6 minucie ukarany czerwoną kartką został Bartosz Kapustka, który bardzo niebezpiecznie zaatakował Christosa Donisa. Grek doznał przez to urazu, który zmusił go do zejścia z boiska. Mimo tego radomianie byli w lepszej pozycji od warszawian, ponieważ grali w przewadze. Zresztą chwilę później Goncalo Feio także został zmuszony do dokonania zmiany, gdy kontuzji doznał Patryk Kun.

Do końca pierwszej połowy na murawie nie działo się zbyt wiele. Obie drużyny przez 45 minut oddały po jednym celnym, ale zupełnie niegroźnym strzale. Dlatego piłkarze do szatni schodzili przy bezbramkowym remisie. Radomiak po wznowieniu gry wyczekiwał na to, co Legia będzie chciała zrobić. Przez to mecz nie był fenomenalnym widowiskiem, ale oczekiwanie na ruch rywala przyniosło gościom wymierny skutek. W 66 minucie wyszli na prowadzenie po dobrej dwójkowej akcji Vagnera oraz Lisandro Semedo. Ten pierwszy świetnie podał do swojego rodaka z Republiki Zielonego Przylądka, który wbiegł w pole karne, ograł defensywę i pokonał Dominika Hładuna. Co więcej, Radomiak chwilę później podwyższył. Tym razem to asystent przy pierwszym trafieniu wpisał się na listę strzelców. Vagner wykorzystał genialne podanie w Jordao i z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce.

Od tego momentu było pewne, że Legia nie będzie w stanie zdobyć choćby punktu. Mecz zamknął w 79 minucie Luka Vuszković. Stoper zdecydował się na strzał z dystansu, który zaskoczył Hładuna. Bramkarz po raz 3. musiał wyciągać piłkę z siatki, przez co Legia nie sprostała zadaniu, które zostało jej postawione przed meczem.

Kacper Janoszka