Sport

Nieudany pościg

Pomimo gry w przewadze Wisła Kraków nie potrafiła strzelić Rapidowi wyrównującego gola.

Defensywa Wisły miała w czwartek sporo pracy. Fot. PAP/Łukasz Gągulski

Po zmaganiach z kosowskim FK Llapi w 2. rundzie eliminacji do Ligi Europy na Wisłę Kraków czekał znacznie trudniejszy przeciwnik. Rapid Wiedeń t 4. drużyna poprzedniego sezonu w austriackiej Bundesligi, a ponadto finalista krajowego pucharu. Dlatego też krakowianie nie mogli liczyć na łatwe starcie, jak przed tygodniem na Półwyspie Bałkańskim. Na murawie stadionu przy ulicy Reymonta zameldował się zespół, który potrafi grać ofensywnie, wie jak przeprowadzać ataki pozycyjne i przede wszystkim jest faworytem dwumeczu. Kazimierz Moskal musiał wymyślić specjalny plan na to, jak pokonać zespół z Wiednia, a przynajmniej zremisować.

Nastawieni ofensywnie

Jednym z pomysłów trenera było wystawienie Łukasza Zwolińskiego, który podczas meczu w Kosowie odpoczywał. Tym samym Wisła od pierwszej minuty grała dwoma napastnikami (Rodado-Zwoliński) oraz z ofensywnie usposobionymi Olivierem Sukiennickim i Giannisem Kiakosem. Taka siła w ataku - przynajmniej w teorii - powinna powodować spore zamieszanie pod bramką Niklasa Hedla. Fakty były jednak takie, że po raz pierwszy austriacki golkiper musiał interweniować dopiero w 35 minucie. Wtedy genialną okazję zmarnował Zwoliński. Snajper otrzymał podanie w pole karne, ale nie był w stanie odpowiednio opanować piłki. Dlatego tylko ją dotknął, przez co Hedl nie miał większych problemów z interwencją.

Po rękach bramkarza

Gospodarzom gola nie udało się strzelić, więc do ataku ruszyli przyjezdni. Nieco ponad minutę po okazji Zwolińskiego piłka znalazła się w polu karnym „Białej gwiazdy”. Przyjął ją Szwed Isak Jansson, który w trudnej sytuacji wykazał się spokojem, zwodem ograł Gracjana Jarocha i uderzył w stronę Antona Cziczkana. Futbolówka po drodze przedostała się między nogami Josepha Colleya, otarła się o dłonie białoruskiego golkipera i wpadła do bramki. Tym samym do przerwy Wisła przegrywała, ale na drugą połowę wychodziła z nadziejami. Wynikały one nie tyle z dobrej gry wiślaków, co z czerwonej kartki, którą zobaczył Bendeguz Bolla. Tuż przed przerwą Węgier brutalnie potraktował Sukiennickiego. Za to słusznie - po analizie VAR - został surowo ukarany.

Niewykorzystana przewaga

Grająca w przewadze Wisła niezwłocznie ruszyła do przodu. Krakowianie nie chcieli marnować czasu i mieli zamiar błyskawicznie doprowadzić do wyrównania. Dlatego od razu po rozpoczęciu drugiej połowy Angel Rodado spróbował swoich sił, strzelając z daleka. Trafił jednak wprost w bramkarza. Chwilę później genialnej okazji nie wykorzystał Zwoliński, główkując w słupek. Wydawało się, że Wisła jest bliska strzelenia gola, a tymczasem Rapid podwyższył prowadzenie! Tym razem na listę strzelców wpisał się Matthias Seidl. Austriak, uczestnik mistrzostw Europy w Niemczech (14 minut w meczu ze Szwajcarią), znalazł się z piłką przed polem karnym Cziczkana i bez zastanowienia uderzył. Piłka odbiła się od obu słupków i wpadła do siatki, a Wisła znalazła się w trudnej sytuacji.

Ostatkiem sił

Kazimierz Moskal, przyglądający się z boku grze swoich zawodników, mógł liczyć, że będą jeszcze w stanie wywalczyć remis. Tymczasem jego podopieczni robili niewiele, żeby zmienić wynik. Co więcej, Rapid wydawał się groźniejszy, gdy po kolejnych nieudanych atakach wiślaków przeprowadzał kontry. Krakowscy fani mogli czuć już zrezygnowanie, ale zmieniło się to w 79 minucie. Wtedy Marc Carbo wykorzystał podanie z prawego skrzydła przed pole karne. Uderzył w stronę bramki, a futbolówkę starał się wybić defensor Maximilian Hofmann. Zrobił to na tyle nieudolnie, że zmylił bramkarza i Wisła złapała kontakt.

Piłkarze z Krakowa mieli jeszcze chwilę na to, żeby wyrównać. Zmusili przeciwników do cofnięcia się do defensywy. Ostatnie minuty Wisła spędziła pod polem karnym Rapidu i robiła wszystko, żeby jeszcze raz trafić do siatki. Wszelkie próby gospodarzy były jednak nieprzygotowane i nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Minuty mijały, wiedeńczycy zaczęli grać na czas i w ten sposób „Biała gwiazda” zakończyła spotkanie z jednobramkową stratą. Czy w rewanżu zespół trenera Moskala pokaże się z lepszej strony?

Kacper Janoszka

 

LICZBA

Mecz z Wisłą Kraków był pierwszym starciem w europejskich pucharach dla Isaka Janssona, zdobywcy pierwszej bramki w spotkaniu. Szwed w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu był wypożyczony z Cartageny (2. poziom rozgrywkowy w Hiszpanii) do Rapidu. W ciągu pół sezonu zanotował 11 występów w Bundeslidze i zrobił na tyle duże wrażenie, że po zakończeniu rozgrywek podpisał kontrakt z wiedeńskim klubem.


Wisła Kraków - Rapid Wiedeń 1:2 (0:1)

0:1 - Jansson, 37 min, 0:2 - Seidl, 53 min, 1:2 - Hofmann, 79 min (samobójcza)

WISŁA: Cziczkan - Jaroch, Uryga, Colley, Mikulec - Carbo, Gogół (67. Kutwa) - Sukiennicki, Rodado, Kiakos (46. Baena) - Zwoliński (67. Krzyżanowski). Trener Kazimierz MOSKAL.

RAPID: Hedl - Bolla, Hofmann, Raux-Yao, Auer - Sangare, Grgić (90+3. Cvetković), Seidl, Jansson (46. Oswald) - Burgstaller (82. Dursun), Beljo (69. Bischof). Trener Robert KLAUSS.

Sędziował Mohammad Al-Emara (Finlandia). Widzów 30542. Żółta kartka Grgić, czerwona Bolla (45+6, faul).