Nieszczęśliwy przepis
GKS Katowice ma zamiar zrobić wszystko, żeby wypełnić limit minut młodzieżowców na boisku.
Przed sezonem głośno zastanawialiśmy się w jaki sposób Rafał Górak będzie budował skład, żeby przy okazji wypełnić obowiązkowy limit 3000 minut młodzieżowców na boisku. Po pierwszych dwóch meczach nie dostaliśmy klarownej odpowiedzi. Na inaugurację rozgrywek w wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla Bartosza Baranowicza, który jednak zszedł z boiska po pierwszej połowie. Już do końca spotkania na murawie nie zobaczyliśmy ani jednego zawodnika ze statusem juniora. Natomiast w miniony weekend w Mielcu szkoleniowiec zdecydował się rozpocząć mecz bez ani jednego zawodnika, który mógłby zbierać młodzieżowe minuty. Dopiero w 72 minucie wszedł Mateusz Kowalczyk, który niedawno dołączył do zespołu.
Z tego powodu pojawiły się wątpliwości, czy GKS będzie chciał limit w ogóle wypełniać. Przypomnijmy, że za taki czyn grozi kara finansowa w wysokości nawet kilku milionów złotych. Przed sezonem prezes klubu Krzysztof Nowak jasno stwierdził, że nie ma zamiaru szastać pieniędzmi z miasta, żeby płacić kary za niewypełnienie limitu. O ewentualną aktualizację informacji w sprawie polityki klubu dot. młodzieżowca poprosiliśmy trenera Rafała Góraka. - Będziemy się chcieli zrealizować, jakże nieszczęśliwy, przepis o wypełnieniu limitu minut młodzieżowców – zapewnił 51-letni szkoleniowiec. - Jest on nieszczęśliwy i bardzo mi się nie podoba z tego powodu, że będą kluby, które postanowią przepis ominąć i „wykupią się”, płacąc karę. Razem z właścicielami ustaliliśmy, że będziemy robić wszystko, żeby młodzieżowcy wypełnili odpowiednią liczbę minut – skomentował trener Górak. To oznacza, że w najbliższym czasie należy spodziewać się kolejnych przetasowań w wyjściowym składzie katowiczan. Powinno znaleźć się w nim miejsce dla młodzieżowca, a najbliżej otrzymania szansy wydaje się Kowalczyk. Na jego potencjalnym wejściu do jedenastki straci jeden ze środkowych pomocników, czyli albo Oskar Repka, albo Sebastian Milewski.
Kacper Janoszka
TRZY PYTANIA DO…
GRZEGORZA ROGALI, wahadłowego GKS-u Katowice
1. W tym sezonie debiutuje pan w ekstraklasie. Czy po wygranym meczu ze Stalą może pan powiedzieć, że ekstraklasa wcale nie jest taka straszna?
- Byłoby to stwierdzeniem na wyrost. Przeskok pomiędzy poziomami jest spory, jakość zawodników i taktyczne ustawienie drużyn są zdecydowanie lepsze niż u zespołów z 1. ligi. Trzeba być przez 90 minut skoncentrowanym na swoich zadaniach. Powoli się wdrażamy, poznajemy ligę i mamy nadzieję, że z meczu na mecz będzie tylko lepiej.
2. Czy jakość widoczna jest i w obronie, i w ataku?
- W ofensywie zawodnicy są tak dobrzy, że potrafią zrobić coś z niczego. Trzeba być przygotowanym na wszystko. W defensywie natomiast prezentowana jest większa kultura gry, zespoły prezentują bardziej taktyczne podejście. To nie ułatwia zadania.
3. Spotkanie ze Stalą nie było pięknym widowiskiem. Wygrana była wynikiem gola z rzutu karnego. Czy to będzie sposób GieKSy na ekstraklasę? Stawiacie na wynik, a nie na styl?
- Oceniani będziemy po tym, jakim wynikiem skończy się mecz. Nie chcemy jednak wszystkich spotkań „przepychać”, grając brzydko. Gdyby jednak to miało nam dawać punkty, to czemu mielibyśmy tak nie grać? Stal w sobotę też nie grała pięknie, nie udało jejsię strzelić gola. Nie był to mecz przyjemny do oglądania, ale dla nas – szczególnie na początku rozgrywek – najważniejsze są trzy punkty. Nie chcemy przegrać kilku meczów z rzędu i później martwić się o przyszłość.
Rozmawiał Kacper Janoszka