Sport

Niespodziewany bohater

Jacobo Ramon, który po raz drugi zagrał w La Lidze, uratował Real Madryt przed utratą punktów.

Jacobo Ramon (z lewej) i Jesus Vallejo przyczynili się do wygranej Królewskich. Fot. PAP / EPA

HISZPANIA 

Gdy już wydawało się, że po porażce z Barceloną i zaprzepaszczonej szansie na mistrzostwo Hiszpanii z Realu Madryt zejdzie ciśnienie i zacznie grać lepiej w dwóch ostatnich meczach sezonu, Królewscy znów negatywnie zaskoczyli swoich kibiców. Męczyli się na stadionie Santiago Bernabeu z Mallorcą. Przyjezdni z Balearów wyszli na prowadzenie w 11 minucie i od tego momentu Los Blancos cierpieli na placu gry, próbując odrobić straty. Wystarczy jedno spojrzenie na statystyki, żeby zrozumieć, jak wyglądał mecz. Real oddał 39 strzałów, z czego 13 było celnych, a wygraną i tak zagwarantował sobie dopiero na kilkadziesiąt sekund przed ostatnim gwizdkiem. 72 procent posiadania piłki, 26 rzutów rożnych (Mallorca – 0!), 662 podania, a to wszystko po to, żeby na koniec cieszyć się ledwo wyszarpanym zwycięstwem. Fakty te potwierdzają, że chyba rzeczywiście decyzja o odejściu Carlo Ancelottiego do Brazylii, gdzie będzie selekcjonerem, była słuszna, bo jego pomysł na Real się wyczerpał.

Od kompromitującego remisu z Mallorcą madrytczyków uratował… Jacobo Ramon. To znamienne – prestiżowego gola w piątej minucie doliczonego czasu zdobył środkowy obrońca, dla którego był to dopiero drugi mecz w Primera Division. A przecież od początku meczu na boisku były gwiazdy, które powinny być odpowiedzialne za gole. Kylian Mbappe, Jude Bellingham, Endrick, Arda Gueler, Dani Ceballos… Jasne, Real nie wyszedł na starcie z Mallorcą w optymalnym składzie. Włoski szkoleniowiec musiał dokonać zmian przez absencje ważnych ogniw. Mimo wszystko miał do dyspozycji piłkarzy, którzy w większości najlepszych klubów świata stanowiliby o sile zespołu. Wynikiem Real się obronił, ale grą – jak w wielu meczach kończącego się sezonu – już nie. Królewscy znów byli nieprzekonujący, kolejny raz nie potrafili wykorzystać sytuacji. Tym razem zmieniły się jednak okoliczności, bo Real po porażce w ostatni weekend w El Clasico nie ma już o co walczyć.

Co ciekawe, gol Ramona padł po asyście… Jesusa Vallejo. Ci, którzy od święta oglądają mecze Realu, z całą pewnością nie znają ani strzelca bramki, ani asystenta. I nie ma w tym nic dziwnego, bo to zawodnicy drugiego szeregu. I nie ma też znaczenia to, że Vallejo ma już 28 lat, a z Realem związany jest od 2015 roku (z przerwami na wypożyczenia), bo w tym czasie zagrał jedynie 1339 minut w barwach Królewskich w lidze. Dla porównania – Raul Asencio, który w Realu regularnie gra od listopada 2024 roku, uzbierał w tym sezonie 1583 minuty w Primera Division. Więc jeśli tacy piłkarze jak Vallejo i Ramon decydują o tym, czy Real wygrywa z Mallorcą, kondycja piłkarska zeszłorocznych zwycięzców Ligi Mistrzów jest – delikatnie sprawę ujmując – nie najlepsza.

Carlo Ancelotti, który za dwa tygodnie zapomni o tym, że pracował w Madrycie, bo rozpocznie pracę w Ameryce Południowej, po spotkaniu próbował zakłamywać rzeczywistość. – Drużyna zagrała bardzo dobrze. Walczyła, zagrała z dużą intensywnością, szczególnie w drugiej połowie. Zasłużyliśmy na zwycięstwo. W ataku radziliśmy sobie dobrze, nawet jeśli ten mecz kosztował nas trochę więcej wysiłku. Nie mamy wysokiego napastnika, jak w poprzednim sezonie (Joselu, który latem odszedł do katarskiego Al-Gharafa, mierzy 191 cm – przyp. red.) i przez to musieliśmy włożyć więcej pracy – powiedział po spotkaniu Włoch, choć chyba sam nie wierzy w swoje słowa. Gdy do dyspozycji ma się w ataku Kyliana Mbappe czy niezwykle utalentowanego Endricka, ich wzrost nie powinien mieć żadnego znaczenia przy skuteczności. Wymówka tak słaba, jak cały obecny sezon Realu.

  Kacper Janoszka

◼  Real Madryt – Mallorca 2:1 (0:1)

0:1 – Valjent (11), 1:1 – Mbappe (68), 2:1 – Ramon (90+5)

Mecze Rayo – Betis, Osasuna – Atletico, Getafe – Athletic i Espanyol – Barcelona zakończyły się po zamknięciu wydania.