Jan Ziewiec (z prawej) był zadowolony z występu przeciwko rezerwom Zagłębia Lubin. Fot. Jan Kalinowski (baron)/gksjastrzebie.com


Niespodziewana szansa

Kontuzje stoperów sprawiły, że Jan Ziewiec dostał szansę gry w podstawowym składzie GKS-u Jastrzębie.


Prawie 20-letni (urodziny będzie obchodził 13 maja) obrońca Jan Ziewiec do zespołu GKS-u Jastrzębie dołączył 27 lutego tego roku. Z klubem z Harcerskiej podpisał kontrakt do 30 czerwca 2026 roku. Wychowanek Wawelu Kraków w nowym zespole zadebiutował 21 kwietnia w meczu z Radunią Stężyca (0:3), zmieniając w 31 minucie kontuzjowanego Jewhenija Zacharczenkę. W ostatnim meczu z rezerwami Zagłębia Lubin (1:0) Ziewiec zagrał „od deski do deski”, pozostawiając po sobie dobre wrażenie.


Wiedział pan wcześniej, że zagra od pierwszej minuty. Jakie towarzyszyły panu emocje?


- Oczywiście było to dla mnie duże przeżycie, chociaż od początku tygodnia wiedziałem, że wyjdę na boisko w podstawowej jedenastce. Nie omijają nas kontuzje, w zasadzie mecz po meczu wypadali nam podstawowi stoperzy, więc była to dla mnie szansa. Emocje bardzo duże, tym większe w obliczu sytuacji w tabeli, przed jaką stoimy. Ale podszedłem do meczu bardzo pewnie i myślę, że było to widać. Udało się nam zachować czyste konto, co mnie jako obrońcę najbardziej cieszy.


Jak ocenia pan mecz z rezerwami Zagłębia? Emocji było w nim co niemiara...


- Zgadza się. Mierzyliśmy się z bardzo dobrą drużyną, ale byliśmy przygotowani na to, jak może wyglądać ten mecz. Zagłębie miało optyczną przewagę, przez większość czasu było przy piłce, ale my byliśmy konkretniejsi. Stworzyliśmy sobie zdecydowanie o wiele groźniejsze sytuacje niż przeciwnik. Goście praktycznie nie mieli żadnej klarownej okazji do zdobycia gola. Dlatego słowa uznania należą się całemu zespołowi, bo czyste konto to nie jest tylko zasługa bramkarza, czy stoperów, ale całej drużyny. Było widać, jak razem walczyliśmy i broniliśmy kompaktowo przez całe spotkanie.


Co pan czuł, gdy koledzy dwukrotnie obijali słupek i poprzeczkę? Pojawiła się u pana frustracja, że piłka nie chciała wpaść do bramki?


- Oczywiście było dużo emocji w tych sytuacjach, tym bardziej że znajdowałem się w zasadzie bardzo blisko, bo większość z nich była po stałych fragmentach gry. Nawet w jednym momencie myślałem, że piłka wpadła do bramki. Było tego sporo, mogliśmy ten mecz zamknąć wcześniej, ale przynajmniej padł jeden gol i to cieszy. Czego chcieć więcej?


Czuje pan, że wykonał dobrą robotę?


- Tak, zdecydowanie. Uważam, że trójka stoperów miała kilka udanych interwencji, które dużo dały drużynie.


Sądzi pan, że już do końca sezonu będzie pan grał na środku obrony? I na jakiej pozycji czuje się pan najpewniej, najbardziej komfortowo?


- Przychodząc do Jastrzębia z Unii Tarnów, byłem rozpatrywany jako prawy stoper i na tej pozycji zagrałem z Zagłębiem. I w związku z urazami, jakie miały miejsce w zespole, uważam, że to jest ta pozycja, na której będę występował do końca tego sezonu. Na niej czuję się najpewniej.


Najbliższy mecz z Chojniczanką będzie trudniejszy od tego z rezerwami Zagłębia?


- Tak, to może być cięższy mecz, trudniejszy od ostatniego. Chojniczanka jest drużyną z czołówki tabeli. Grają w niej bardziej doświadczeni zawodnicy niż w Zagłębiu. W tej lidze nie ma łatwych spotkań, dlatego będziemy przygotowani na 100 procent.


Rozmawiali: Jakub Kubielas (dział mediów GKS-u) i Bogdan Nather