Zagłębie postawiło się zdobywcy Pucharu Polski. Od lewej: Marcel Ziemiann, Kacper Duda i Goku Roman. Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus.pl


Niespodzianka w Sosnowcu

Zagłębie długo prowadziło w starciu z Wisłą, ale nie dowiozło prowadzenia do końca. Goście mogli w Sosnowcu wygrać, ale w doliczonym czasie rzut karny przestrzelił Szymon Sobczak.

 

Za sosnowiczanami 23. kolejny mecz bez wygranej w lidze, w którym byli bliscy sprawienia sensacji.

Bramka stadiony świata

Tegoroczny zdobywca Pucharu Polski w Sosnowcu rozpoczął od mocnego uderzenia i już w 8 minucie umieścił piłkę w siatce Zagłębia. Radość krakowian z objęcia prowadzenia była jednak przedwczesna, bo Kacper Duda zanim zagrał piłkę w pole karne, gdzie klatką piersiową wpakował ją do bramki Angel Rodado, znajdował się na spalonym. Weryfikacja wideo trwała aż pięć minut, zanim bramka Wisły została anulowana. „Biała gwiazda” starała się za wszelką cenę wyjść na prowadzenie, ale brakowało wykończenia. W 24 minucie po dograniu Jesusa Alfaro główkował Angel Baena, ale po jego uderzeniu piłka otarła się o poprzeczkę.

Zagłębie odpowiedziało w najlepszy z możliwych sposobów. Maksymilian Rozwandowicz huknął z niemal trzydziestu metrów i nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję. Pomocnik sosnowiczan zdobył bramkę z serii stadiony świata.

Wisła wzięła się za odrabianie strat, ale defensywa miejscowych była szczelna, poza tym dobrze spisywał się w bramce Mateusz Kos, któremu przy okazji sprzyjało szczęście. Tak było w 45 minucie, gdy piłka po strzale głową Josepha Colleya ponownie musnęło poprzeczki. W doliczonym czasie Wisła zamknęła gospodarzy w ich polu karnym, ale napór gości nie przyniósł wyrównania.


Dramatyczna końcówka

Od początku drugiej połowy obraz gry nie uległ zmianie. Wisła atakowała, a miejscowi skupili się na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Od 57 minuty gospodarze mieli utrudnione zadanie, bo po faulu na Dudzie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Artem Polarus i byli zmuszoni do gry w osłabieniu. Kilka minut po tym wydarzeniu Marek Saganowski zdjął z boiska Kamila Bilińskiego, którego na murawie zastąpił Marcel Ziemann. Ten drugi zajął miejsce na wahadle „zwolnione" przez Polarusa i jasnym było, że gospodarze będą głównie myśleć o defensywie.

Wisła, mimo gry w przewadze, nie potrafiła znaleźć sposobu na pokonanie Kosa. W 70 minucie golkipera Zagłębia wyręczył na linii bramkowej Dominik Jończy, który wybił piłkę zmierzającą do bramki po strzale Joana Romana. Ataki krakowian były chaotyczne, a im bliżej końcowego gwizdka, to brakowało im już sił. Widać było, że rozegrany w czwartek mecz finałowy o Puchar Polski zrobił swoje. W końcówce próbowali pokonać Kosa Patryk Gogół, a następnie Angel Rodado, ale w obu przypadkach na posterunku był Kos.

Uparcie dążąca do celu „Biała gwiazda” dopięła swego w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, a na listę strzelców wpisał się Rodado, który z bliskiej odległości pokonał strzałem głową bramkarza Zagłębia. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Igor Sapała.

Sędzia Patryk Gryckiewicz doliczył aż osiem minut do regulaminowych dziewięćdziesięciu. W 93 minucie William Remy sfaulował w polu karnym Romana, a do „jedenastki" podszedł Szymon Sobczak. Były napastnik sosnowiczan posłał jednak piłkę wysoko nad bramką i zaprzepaścił szansę na wyprowadzenie gości na prowadzenie!

Zagłębie wciąż czeka na ligową wygraną, czeka także Marek Saganowski, który poprowadził sosnowiczan w piątym meczu, ale jak na razie nie zaznał smaku zwycięstwa. To trzeci remis w roli trenera zespołu z Zagłębia Dąbrowskiego.

Krzysztof Polaczkiewicz