Po bramce Kacpra Sezonienki Lechia szybko wyszła na prowadzenie. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Niespełnione marzenie

Arka Gdynia nie wykorzystała przewagi i wciąż nie zapewniła sobie gry w najwyższej klasie rozgrywkowej.


Waga wczorajszych derbów Pomorza była ogromna. Co prawda Lechia awans do ekstraklasy ma już zapewniony, ale Arka mogła ewentualnym zwycięstwem przed ostatnią kolejką zagwarantować sobie drugą lokatę gwarantującą grę w elicie w następnym sezonie. Do tego gdynianie potrzebowali tylko remisu, co – patrząc na formę Lechii – wydawało się wystarczająco trudnym zadaniem. Potwierdził to przebieg początkowej fazy spotkania. Już podczas pierwszej akcji wykazał się Maksym Chłań, którego strzał nieznacznie minął słupek. Przy kolejnej okazji dla Lechii nie było już miejsca na pomyłkę. Pawła Lenarcika pokonał Kacper Sezonienko.

Trafienie nie oznaczało tego, że gdańszczanie mogli pozwolić sobie na rozluźnienie. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego dalej atakowali. Chwilę po bramce Sezonienki przed doskonałą okazją stanął Chłań. Ukrainiec był kilka metrów przed pustą bramką. Otrzymał podanie z prawego skrzydła i… uderzył wysoko ponad poprzeczką.

Wydawało się, że Lechia skazana jest na 3 punkty. Jednak to wrażenie uległo drastycznej zmianie w 26 minucie. Wtedy sędzia Tomasz Kwiatkowski po analizie VAR ukarał Andreia Chindrisa czerwoną kartką. Rumun faulował przed polem karnym Kacpra Skrórę, który próbował go wyprzedzić. Arbiter zinterpretował to zdarzenie jako atak na zawodniku wychodzącym na czystą pozycję. Dlatego Lechia musiała grać w osłabieniu do końca spotkania. Grę w przewadze Arka wykorzystała jeszcze przed przerwą. Alassane Sidibe dośrodkowywał z rzutu wolnego w taki sposób, że piłka bez kontaktu z zawodnikiem w polu karnym trafiła do siatki. Tym samym goście byli bardzo blisko zapewnienia sobie awansu. Musieli tylko utrzymać remis. Jednak ich plan był nieco inny. Trener Łobodziński zmotywował swoich podopiecznych do ataku od razu po przerwie. Arka rzeczywiście ruszyła, ale była szalenie nieskuteczna. Nawet w sytuacjach sam na sam fatalnie się mylili. Warto jednak zaznaczyć, że świetnie spisywał się bramce Bogdan Sarnawskij. To dzięki niemu Lechia utrzymywała wynik 1:1 po naporze rywali na starcie drugiej części gry.

Po lepszym okresie gdynian spotkanie się wyrównało. Po poczynaniach Lechii nie było widać, że jest zespołem grającym w osłabieniu. Arka grała natomiast tak, jakby miała już remis i awans w garści. Została za to ukarana w 85 minucie, kiedy zabłysnął Camilo Mena. Kolumbijczyk indywidualną akcją ograł całą defensywę rywali i zakończył swój rajd celnym strzałem, który zmusił Lenarcika do wyciągnięcia piłki z siatki. Emocje były jednak do końca, bo jeszcze w ostatnich sekundach Tomasz Kwiatkowski bardzo długo sprawdzał na monitorze, czy Arce nie należy się karny. Po analizie stwierdził, że goście szansy nie dostaną. 

Lechia zwyciężyła w derbach, a Arka o awans będzie musiała powalczyć z bezpośrednim przeciwnikiem (GKS-em Katowice) w przyszłym tygodniu.

Kacper Janoszka