Sport

Niesamowita pogoń Pogoni

Przez prawie cały rok siedlczanie znajdowali się w strefie spadkowej. Wydostali się w samą porę - kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem sezonu!

Architekt utrzymania Pogoni w I lidze – trener Adam Nocoń. Fachowiec. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

POGOŃ SIEDLCE

O tej historii pisała cała Polska. Klub z Siedlec nie wzbudzał do tej pory większego zainteresowania, ale gdy po golu z ósmej doliczonej minuty pokonał Wartę Poznań, dzięki czemu utrzymał się w I lidze, piłkarski eter zapłonął. „Cud nad Muchawką” – pisał Tygodnik Siedlecki o zespole, który między 12. a 25. kolejką szorował dno tabeli.

Nocoń dał efekty

Pogoni tylko w początkowych kolejkach udawało się wystawiać głowę ponad taflę wody, która w kontekście ligowym wyznacza bezpieczną strefę. Trener Marek Brzozowski, który wywalczył z zespołem awans, chciał grać „futbol na tak”, operując pressingiem i swobodnym rozegraniem, ale jego drużynie brakowało odpowiedniej jakości. Pogoń przed sezonem raczej osłabiła się względem II ligi, a to nigdy nie jest dobry prognostyk. Po przegranej ze Zniczem Pruszków z końcem września Brzozowski stracił pracę, a w jego miejsce przyszedł Adam Nocoń.

Szkoleniowiec słynący z solidności nacisk położył przede wszystkim na szczelną defensywę, co jest naturalnym kierunkiem, jeśli chodzi o zespoły z ograniczoną jakością. Zaczął słabo. W pierwszych 13 spotkaniach wygrał tylko raz, z Kotwicą Kołobrzeg, co finalnie mogło mieć duże znaczenie, gdyby obaj beniaminkowie mieli na koniec taką samą liczbę punktów. Działacze widzieli jednak, że praca Noconia daje efekty. Początkowo nie punktowe, ale bardziej „wizualne”. Pogoń dokonała zimą kilku transferów, a pod koniec sezonu wzięła się w garść. Bilans siedlczan w ostatnich 11 meczach wyglądał 5-4-2. Zaczął się po przerwie reprezentacyjnej. Gdyby liczyć tabelę tylko za ten czas, Pogoń byłaby 7. w stawce!

Rację miał... Szulczek

– Jestem dumny, że mogę prowadzić taki zespół – mówił szczęśliwy jak nigdy Adam Nocoń. – To niesamowite uczucie. Ci zawodnicy nie poddawali się w żadnej sytuacji, wierzyli do końca... Nawet ostatni mecz pokazał, że w krytycznej sytuacji doprowadzili do tego, że się utrzymaliśmy. Należało im się to za całą rundę. Nikt na nas nie liczył, gdy byliśmy ostatnim zespołem, gdy byliśmy dostarczycielem punktów. Stworzył się naprawdę dobry zespół. W tym momencie jesteśmy bardzo wysoko w tabeli wiosny. To wielka przyjemność pracować tutaj. Bardzo dziękuję tym chłopakom, że oddawali serce, że można było z nimi w tej rundzie codziennie trenować, bo pokazali wielkie zaangażowanie i kolektyw. Ten dzień będę pamiętał do końca życia – cieszył się szkoleniowiec Pogoni, którego nazwisko – na razie bardzo luźno – zaczęło się przewijać w kontekście przenosin do innych, wyżej notowanych klubów polskiego zaplecza.

Co ciekawe, rację co do Noconia miał... trener Ruchu Chorzów Dawid Szulczek. Przed pierwszym meczem 2025 roku, gdy te dwa kluby mierzyły się w Siedlcach, trener Niebieskich był w pełni przekonany, że Pogoń będzie punktować na wiosnę znacznie lepiej niż jesienią. Jak widać – nie pomylił się.

Oferty z Iranu

Oczywiście – Pogoń miała w tym wszystkim dużo szczęścia. W końcu gdyby nie ręka Kacpra Przybyłki z Warty, nie byłoby karnego, który dał siedlczanom utrzymanie. Zresztą w tym miejscu warto wymienić nazwisko człowieka, który najpierw tę „jedenastkę” wywalczył, a potem wykorzystał (tak jak i tę wcześniejszą, bo Warta straciła dwa gole z karnych). To Marcin Flis, jedno ze wspomnianych zimowych wzmocnień.

31-letni stoper pół roku był bez klubu, rok czekał na kolejny oficjalny występ. W Siedlcach zagrał szaloną rundę, bo – zaznaczmy raz jeszcze: to obrońca – strzelił 8 goli w 14 występach! W wywiadzie z TVP Sport Flis opowiadał, jak sparzył się na poprzednim klubie, czyli ŁKS-ie. Że latem miał nawet oferty z Iranu, ale tym razem przezorny wolał poczekać. Opłacało się. Doświadczony defensor wskazał też ojca utrzymania: – Trener Nocoń to najważniejsza postać w naszej układance. To on stworzył zespół i bardzo walczył o nowych zawodników zimą. Ze swoim sztabem pokazuje nam drogę, jaką mamy iść.

Piotr Tubacki