Niepowtarzalna szansa
Rozmowa z Antonim Piechniczkiem, trenerem, który doprowadził Polskę do trzeciego miejsca na świecie
Mistrzostwa Europy za nami. Ludzie ciągle zastanawiają się, czy to była ciekawa impreza. Niektórzy mają wątpliwości.
- Ja nie mam żadnych: to były fantastyczne mistrzostwa, niezwykle zajmujące, z mnóstwem interesujących detali! Narzekającym mógłbym zaproponować, żeby poszli do... cyrku, tam z pewnością jest ciekawiej. Oglądałem właściwie wszystkie mecze, rytm dnia był przygotowany pod te spotkania. Patrzyłem tylko jak długo żona wytrzyma przy mnie. Z reguły wytrzymywała do końca (uśmiech). Prawda jest taka, że każdy trener mógłby zanotować mnóstwo obserwacji, wiele impresji, bo pamięć jest zawodna, z których wyniósłby korzyść. Czasem od razu, czasem jakaś obserwacja może przydać się za rok...
Można się zastanawiać, czy końcowe rozstrzygnięcia są sprawiedliwe.
- Sprawiedliwości stało się zadość. Nie tylko dlatego, że Hiszpanie wygrali wszystkie mecze, ale przede wszystkim dlatego, że sposób ich gry w ocenie prawie całej Europy jest w pełni akceptowalny. Wszyscy chcemy przecież taką piłkę oglądać jak najczęściej. Ona jest bardzo atrakcyjna z kilku powodów. Warunkiem oczywistym jest fakt, że piłka im - eufemistycznie to ujmując - nie przeszkadza w grze. Dzięki temu fantastycznie rozpoczynają akcje od własnego bramkarza. W obecnych czasach nie da się dobrze grać w piłkę, jeśli drużyna nie ma dobrze opanowanego jej wyprowadzania. Hiszpanie wcale nie przejmują się, że dwaj napastnicy czyhają przy narożnikach pola karnego, ich bramkarz i tak zagrywa piłkę do stopera stojącego przed
Tak czy inaczej - zaskakujących momentów w trakcie tej imprezy było wiele.
- Bardzo wiele! Weźmy choćby takich Austriaków, którzy wygrali naszą grupę, a potem nie potrafili się zmobilizować na tyle, by wygrać z Turcją. Ich trauma musi być większa niż nasza - myśmy się nastawiali na to, że trzy punkty to niezły wynik, że wyjście z grupy będzie osiągnięciem. Tymczasem oni wyszli na pierwszym miejscu, żeby zaraz potem odpaść.
Reprezentacja Polski?
- Straciliśmy na tej imprezie najwięcej bramek oprócz Szkotów, oni siedem, my i Chorwaci sześć, z drugiej strony w każdym meczu potrafiliśmy ją zdobyć. Ale gdybym mógł usiąść z reprezentantami, to powiedziałbym im: „Panowie, zmarnowaliśmy wielką szansę, szansę na coś niepowtarzalnego. Dla wielu z was może już się taka nie powtórzyć. Nie ma żadnej gwarancji awansu na kolejną imprezę, nie ma gwarancji, że będziecie wtedy zdrowi albo w formie". Każdy z nich powinien się zastanowić: co zadecydowało, że zajęliśmy w grupie czwarte miejsce, chciałbym to od nich usłyszeć. Oglądałem ich mecze z wielką życzliwością i serdecznością. Mimo tej porażki uważam jednak, że pozostanie Michała Probierza na stanowisku to dobry krok.
Podczas tych mistrzostw było wiele momentów, które zapadną w pamięć.
- To prawda. Bardzo różnych. Najbardziej zaimponował mi sposób, w jaki Hiszpanie w ćwierćfinale ograli Niemców. Długo prowadzili, niedługo przed końcem to prowadzenie stracili. Dogrywka! Niejeden zespół by się załamał, a oni potrafili zwycięską bramkę strzelić jeszcze przed końcem meczu, tak żeby uniknąć karnych. Dokonali wcześniej kilku zmian, wcale nie pod kątem konkursu
Coś się panu nie podobało?
- Trenerzy mają coraz większy wpływ na przebieg gry, bo mogą dokonać już pięciu zmian. W związku z tym mam zastrzeżenia do sędziów, że pozwalają na to, że w ten sposób kradziony jest czas gry. Wychodzi czasem, że od siedmiu do dziesięciu minut na jedną połowę! To jest wyjątkowo irytujące. Drażni mnie też fakt, że przed konkursem karnych sędzia przeszkadza bramkarzom w koncentracji, mówiąc im, jak mają zachowywać się na linii, co oni przecież doskonale to wiedzą. Tak samo niezmiennie irytuje mnie, że w sposób pobłażliwy traktowane są dwa rodzaje fauli: uderzenie łokciem w twarz albo nadepnięcie na stopę. Przy naskoku na stopę korkiem można się zsikać z bólu! Gdybym dziś na kogoś grał, to bym mu zapowiedział:
Gdyby miał pan wybrać po jednym piłkarzu z każdej formacji, którzy zrobili na panu wrażenie...
- Holandia do finału nie dotarła, ale ze stoperów niezmiennie wielkie wrażenie robi na mniej jej kapitan van Dijk. Rządzi, ustawia, słowem - ma osobowość. Mówię to jako były obrońca. Z pomocników bardzo podobał mi się Rodri, którego skasował Kroos. A z napastników - Yamal. No, fenomenalny chłopaczek... A wie pan, dlaczego Mbappe w meczu z Hiszpanią ściągnął maskę?
Nie!
- Żeby lepiej widzieć, jaką bramkę strzeli Yamal! (obaj się śmiejemy). Na zakończenie naszej rozmowy proponuję cytat, który idealnie oddaje to, co ciągle jest ważne w piłce i co powoduje, że to ciągle ta sama gra co kiedyś:
Świetne! Kto to powiedział?
- Zinedine Zidane.
Rozmawiał Paweł Czado