Nieporadność do kwadratu!
Biało-czerwoni rozegrali chyba dwa najgorsze sety za czasów trenera Nikoli Grbicia.
Zespół Włoch potwierdził w meczach eliminacyjnych że jest jednym z głównych faworytów do złotego medalu. Wygrał wszystkie mecze i stracił zaledwie dwa sety. O umiejętnościach oraz o wysokiej formie Włochów w ostatniej eliminacyjnej potyczce mogli się przekonać biało-czerwoni, przegrywając bezdyskusyjnie 1:3.
Surowa lekcja
Bojaźliwi, niepewni, popełniający proste błędy w oczywistych sytuacjach - tak prezentowali się nasi siatkarze przez dwie odsłony. Już dawno nie przegrywali seta do 15 czy 18, a to właśnie im przytrafiło się dwa dni temu.
Biało-czerwoni pojawili się na boisku - wydawało się - w optymalnym składzie z Wilfredo Leonem, Tomaszem Fornalem i Bartoszem Kurkiem. Szybko jednak okazało, że ten tercet prezentuje mizerną siłę w ataku (zaledwie 29% skuteczności w 1. secie). Trener Nikola Grbić przez cały czas szukał optymalnego ustawienia, ale nie znalazł.
Koncertowa gra
Włoska ekipa była świetnie usposobiona. Simone Gianelli doskonale dyrygował kolegami, ale też miał ułatwione zadanie, bo każdy z nich był maksymalnie skoncentrowany na tym, co ma do wykonania. Alessandro Michieletto, Daniel Lavia, Yuri Romano w ataku byli wręcz nieuchwytni, a swoje dokładali środkowi Gianluca Galasso i Roberto Russo. Wystarczy tylko wspomnieć, że w 1. secie biało czerwoni zaliczyli jeden (!) skuteczny blok. Potem ten bilans nieco się poprawił (7-13 w meczu), ale nie był on zachwycający. Nasza niemoc w ataku, wynikająca z kiepskiego przyjęcia (głównie Leon był obiektem „polowania”) sprawiła, że rywale z łatwością podbijali piłkę i byli skuteczni w kontratakach. W drugiej odsłonie - przy stanie 7:8 - miejsce Fornala zajął Kamil Semeniuk i pozostał na boisku do końca meczu. Niewiele to zmieniło - Włosi szybko uzyskali przewagę, a potem ją powiększali. Prowadzili już 20:13 i ponownie zanosiło się na klęskę. Biało-czerwoni częściowo zniwelowali stratę, przegrywali 18:21, ale ostatnie akcje znów były popisem rywali.
Chwilowe przebudzenie
Na początku 3. seta na boisku pojawił się Mateusz Bieniek, zastępując Jakuba Kochanowskiego. Gra biało-czerwonych poprawiła się na tyle, że wynik oscylował wokół remisu. Ponadto Włosi sprawiali wrażenie wyluzowanych, nadto skoncentrowanych na efektownych akcjach. Nie zawsze im one wychodziły. Do remisu 23:23 blokiem doprowadził Norbert Huber, a potem Włosi posłali piłkę w aut. Podczas gry na przewagi najpierw Lavia pomylił się w zagrywce, a za chwilę Kurek asem serwisowym zdobył zwycięski punkt. Dość szczęśliwa wygrana wznieciła iskierkę nadziei na doprowadzenie do tie-breaka. W kolejnej odsłonie było trochę walki, ale końcowe fragmenty toczyły się już pod dyktando Włochów. Prowadzili 21:18 i błyskawicznie zdobyli kolejne punkty, więc nie było mowy o wygranej.
Szybko zapomnieć
- Przewyższali nas pod każdym względem, grali zdecydowanie lepiej - podkreślił przed kamerami telewizyjnymi Bartosz Kurek. - Tylko na moment wróciliśmy do dobrej gry, ale potem rywale odzyskali rytm. Włosi pokazali sporą klasę, ale myślę, że nasze morale nie osłabło. Jestem przekonany, że w kolejnym meczu zaprezentujemy się zdecydowanie lepiej.
By po nie sięgnąć, musimy się poprawić się w każdym elemencie. Popełniliśmy 31 błędów, zwłaszcza w polu serwisowym, przy 24 rywali. By wygrywać, potrzebujemy lepszej skuteczności w ataku (39% z Włochami), a przede wszystkim skutecznego kapitana zespołu. Kurek na 31 ataków skończył 12 (35%) i zaliczył dwie punktowe zagrywki. Jego koledzy też nie byli sobą i tylko pozostaje nam liczyć na ich powrót do dobrej, a przede wszystkim stabilnej gry.
- Nie mam o czym mówi, bo Włosi byli dużo od nas lepsi - stwierdził przed kamerami Eurosportu Nikola Grbić - Graliśmy z drużyną, która prezentowała się bardzo dobrze i na tym turnieju, jak na razie, nie ma zespołu, który mógłby z nią wygrać.
Porażka 1:3 sprawiła, że w ćwierćfinale biało-czerwoni trafiają na Słowenię, ale o tym obok.
(sow)
Polska - Włochy 1:3 (15:25, 18:25, 26:24, 20:25)
POLSKA: Janusz (1), Leon (9), Kochanowski (3), Kurek (14), Fornal (1), Huber (10), Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Łomacz (1), Śliwka (1), Semeniuk (10), Bieniek (5). Trener Nikola GRBIĆ.
WŁOCHY: Gianelli (4), Michieletto (17), Galassi (10), Romano (20), Lavia (12), Russo (5), Balaso (libero). Trener Ferdinando DE GIORGI.
Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Danny Cespedes (Dominikana). Widzów 9441.
Przebieg meczu
I: 10:8,12:15, 13:20, 15:25.
II: 8:10, 10:15, 13:20, 18:25.
III: 8:10, 14:15, 20:19, 26:24.
IV: 8:10, 12:15, 16:20, 20:25.
Bohater – Alessandro MICHIELETTO.
1 | Włochy |
3 |
3/0 |
9 |
9:2 |
2 | POLSKA |
3 |
2/1 |
5 |
7:5 |
3 | Brazylia |
3 |
1/2 |
4 |
6:6 |
4 | Egipt |
0 |
0/3 |
0 |
0:9 |
Grupa A
Serbia - Kanada 3:2 (16:25, 22:25, 26:24, 25:19, 18:16)
1 | Słowenia |
3 |
3/0 |
8 |
9:3 |
2 | Francja |
3 |
2/1 |
6 |
8:5 |
3 | Serbia |
3 |
1/2 |
3 |
5:8 |
4 | Kanada |
3 |
0/3 |
1 |
3:9 |
Grupa C
Japonia - USA 1:3 (16:25, 18:25, 25:18, 18:25)
1 | USA | 3 | 3/0 | 8 | 9:3 |
2 | Niemcy | 3 | 2/1 | 6 | 11:5 |
3 | Japonia | 3 | 1/2 | 4 | 6:7 |
4 | Argentyna | 3 | 0/3 | 0 | 1:9 |