Sport

Nieoczekiwany powrót

Dwaj renomowani zawodnicy zdecydowali się na grę w pierwszoligowej drużynie z Gdańska.

Igor Smal nie tak dawno rywalizował o miejsce w reprezentacji na mistrzostwa Świata Dywizji 1A. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus

Tydzień temu występujący w 1. lidze Fudeko GAS Gdańsk ogłosił, że drużynę wzmacniają dwaj wartościowi zawodnicy z sukcesami ligowymi oraz z reprezentacyjną przeszłością, 34-letni Szymon Marzec i 24-letni Igor Smal. Pożegnanie z poprzednimi klubami odbyło dość niespodziewanie i bez fanfar. Z dnia na dzień okazało się, że oświadczono im: „panom już dziękujemy”. Mieli kilka propozycji z TAURON Hokej Ligi, ale zdecydowali się na powrót do domu, czyli do Gdańska. Ta wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba, zaś w gdańskim środowisku wywołała burzę medialną. Szerokie grono kibiców w mediach społecznościowych komentowało ich powrót, licząc na lepszy czas dla trójmiejskiego hokeja. Ale po kolei...

Trudne rozstania

Marzec dawno wyfrunął z gdańskiego gniazda, choć w Stoczniowcu stawiał pierwsze kroki, a potem powrócił na cztery sezony do macierzystego miasta, by reprezentować barwy Automatyki oraz Lotosu (2016-20). Z zespołami z Jastrzębia i Tychów zdobywał srebrne medale oraz Puchary Polski. Ostatni sezon spędził w Comarch Cracovii, był kapitanem i odgrywał jedną z kluczowych ról. Mocno wspierał młodszych kolegów - zarówno na lodzie, jak i poza nim. Jego pozycja wydawała się stabilna i nic nie wskazywało na rozstanie. Jednak Pasy przeżyły poważne zmiany organizacyjno-personalne i nowy trener Krystian Dziubiński zakomunikował Marcowi, że nie mieści się w jego koncepcji kadrowej. Potem pojawiły się informacje, jakoby zawodnik był zbyt drogi na klubowy budżet.

- Już nie chcę wracać do historii rozstania, bo wydaje mi się, że zasłużyłem na spotkanie oraz bezpośrednią rozmowę – mocno akcentuje doświadczony napastnik. - A tymczasem rozmawiałem jedynie krótko przez telefon i tylko szkoda, że tak późno. Miałem kilka propozycji z ekstraligi, ale zwlekałem z decyzją. I w końcu zdecydowałem na powrót do domu, bo tworzy się ciekawy projekt.

Z kolei 24-letni Smal przez cztery sezony reprezentował GKS Katowice i zdobył z nim dwa mistrzostwa oraz dwa wicemistrzostwa kraju. Z reguły występował w niższych formacjach; w sumie rozegrał 207 spotkań i zdobył 26 punktów (8 goli+18 podań). Wiosną był w kadrze i rywalizował o miejsce w reprezentacji na mistrzostwa świata Dywizji 1A.

- Nie wiem czy mój rozbrat z GKS-em był niespodziewany czy spodziewany, ale nie zamierzam go komentować. Jedno jest pewne, że w gra w Katowicach zapadnie mi w pamięci do końca życia. Owszem, miałem propozycję z ekstraligowej drużyny i rozmowy były już prawie sfinalizowane, jednak zdecydowałem się na powrót do Gdańska, bo wspólnie z Szymonem pragnę pomóc w odbudowaniu hokeja w mieście - podkreślił.

Od żartów do... umowy

Obaj hokeiści już od kilku lat latem wspólnie przygotowują się do sezonu. W rozmowach z Krzysztofem Lehmanem, prezesem Fudeko GAS, oraz trenerem Josefem Vitkiem - niby pół żartem, pół serio - napomknęli o powrocie do Gdańska.

- Powstał ciekawy projekt rozwoju klubu rozłożony na kilka lat i działacze nas do niego przekonali. - W tym przypadku kasa nie odgrywała głównej roli, bo w możniejszych klubach honorarium na pewno byłoby wyższe – wyjawia Marzec.

- Doświadczeniem chcemy pomóc młodszym kolegom w rozwoju. Na razie z zespołem jesteśmy zaledwie tydzień i... poznajemy imiona chłopaków – śmieje się Smal. - Krótko jesteśmy na lodzie, bo przygotowania na „sucho” to jest zupełnie inna bajka. Drużyna nie jest kompletna, mają być wzmocnienia i to nawet zagraniczne. W rywalizacji schodzimy piętro niżej, ale nadal jesteśmy skoncentrowani, by osiągnąć sukces.

Bezdomni...

Działacze, trenerzy i hokeiści Fudeko GAS mają pomysły i entuzjazm do pracy. Sęk w tym, że są bezdomni, bo nie posiadają własnego lodu. Hala Olivia jest dzierżawiona przez Marka Kosteckiego, prezesa Stoczniowca Gdańsk, oraz jego rodzinny klan. Umowa z miastem na dzierżawę obowiązuje do... 2035 roku. Wszechwładny prezes przekonuje wszystkich, że tylko Stoczniowiec może trenować w tym obiekcie. Od kilku lat trwają spory, ale miasto, podobno, jest bezradne wobec zawartej umowy.

Prezes Lehmann broni się jak może przed wypowiedziami w kwestii hali. W końcu wzdycha i mówi: - Jesteśmy otwarci na negocjacje, ale potrzeba dobrej woli z trzech stron. Jesteśmy gotowi do rozmów z miastem oraz dzierżawcą hali. W tej sytuacji pozostaje nam się tułać po obcych lodowiskach. Na razie będziemy trenować w Toruniu i w Bydgoszczy. Od października mecze ligowe będziemy grać w Elblągu i będzie to nieco mniejszy kłopot.

- Wielka szkoda, że nie będziemy mogli się zaprezentować w hali w Olivii, bo jestem przekonany, że moglibyśmy liczyć na wsparcie, dwóch, a może trzech tysięcy kibiców – przekonuje bardziej doświadczony napastnik. - Mocno liczę, że działacze w końcu przełamią tę barierę niemożności i będziemy mogli się zaprezentować przed własną publicznością. Teraz liczymy, że od października kibice będą podróżowali z nami do Elbląga.

- Chcemy grać dla swoich przed swoimi – mocno akcentuje Smal. - Jest kilka pomysłów, byśmy grali w Olivii, ale potrzeba czasu, cierpliwości i... dobrej woli - dodaje po chwili.

Nie będzie spacerek

Rywalizacja na zapleczu THL będzie w tym sezonie miała zupełnie inny wymiar. Przede wszystkim zabraknie zespołów juniorskich, które będą skupione na własnych rozgrywkach. - Poziom na pewno wzrośnie i nie będzie wyników dwucyfrowych do zera, bo takie dość często notowaliśmy w poprzednim sezonie – przekonuje Marzec. - Na razie jesteśmy w fazie organizacji zespołu, ale plany są ciekawe. Przyszliśmy z Igorem, by pomóc kolegom i obaj jesteśmy odpowiedzialni za drużynę. Nasza obecność na pewno nie zagwarantuje zwycięstw w tej lidze i nie zapewni awansu (śmiech). Liczy się zespół. I tak trzeba będzie wykupić „dziką kartę”...

Nic, tylko się cieszyć, że gdańscy działacze wraz trenerami oraz zespołem pragną powrócić na główny szlak hokejowy. Oby problemy z halą wyjaśniły się w pełni...

Włodzimierz Sowiński