Connor McDavid w tegorocznym play offie ma 32 asysty oraz 6 goli i jest najskuteczniejszym zawodnikiem tej części. Fot. PressFocus

Nieobecni na lodzie

Można było się spodziewać, że Edmonton Oilers, choć przegrywali z Floridą Panthers w serii 0-3, tak łatwo nie oddadzą pola...

NHL

Niemniej chyba nikt nie oczekiwał tak efektownego zwycięstwa „Nafciarzy”, którzy w Rogers Place pokonali „Pantery” aż 8:1 (3:1, 3:0, 2:0). Connor McDavid, kapitan gospodarzy zdobył gola (22 min) i miał asysty przy trafieniach: Darnella Nurse (25), Ryana Nugenta-Hopkinsa (34, w podwójnej przewadze) oraz Dylana Hollowya (55). Ten ostatni zaliczył nieco wcześniej bramkę (15). McDavid strzelił pierwszą bramkę w tej serii, ale poprawił ligowy rekord Wayne'a Gretzky'ego w liczbie asyst w play offie. W sezonie 1987/88 miał na koncie 31 pkt, zaś McDavid ma już o punkt więcej. Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem kapitana gospodarzy: - To tylko jeden wygrany mecz i - jak na razie - nic on nie znaczy. Tylko przedłużyliśmy serię i teraz z równie dobrej strony musimy pokazać się w piątym spotkaniu.

Trudno się nie zgodzić z tą wypowiedzią, wszak „Pantery”, choć poniosły klęskę w tym spotkaniu, nadal są w lepszej sytuacji, wszak do Pucharu Stanleya mają zaledwie krok. Tym razem Sergiej Bobrowski, bramkarz gości, został wystawiony na trudną próbę, bowiem po 5. golu Nurse i w 16 strzałach w 25 minucie został zmieniony przez Anthony'ego Stolarza (16 obron). Pierwsza odsłona - jak się później okazało - miała kluczowe znaczenie dla tej potyczki. Mattias Janmark (4) zdobył pierwszego gola dla gospodarzy, gdy w boksie kar przebywał Nurse za zahaczanie Sama Benetta. Adam Henrique (8) podwyższył na 2:0, ale Władimir Tarasienko (12) zmniejszył straty. A 39 sek. później Stuart Skinner popisał się chyba najważniejszą obroną w tym finale. Przesuwając się od słupka do słupka, efektowną interwencją zatrzymał uderzenie Cartera Verhaeghe'a. Kto wie jak potoczyłby się losy tego meczu, gdyby goście doprowadzili do remisu. Skinner popisał 32 interwencjami w tej potyczce. Wynik spotkania ustalił Ryan McLeod (58).

- Nie byliśmy zespołem tak jak w poprzednich spotkaniach i stąd taka porażka. Trudno winić „Boba” za puszczone bramki, bo jego koledzy nic, a nic mu nie pomagali. Na pewno wróci do bramki na kolejny mecz - powiedział trener pokonanych, Paul Maurice.

A kolejna potyczka z wtorku na środę czasu polskiego.

FINAŁ PUCHARU STANLEYA

Edmonton - Florida 8:1, stan rywalizacji 1-3.

(ws)