Jarosław Skrobacz nie dowierzał w to, co zobaczył... Fot. Łukasz Sobala/Press Focus


Niemożliwe, żeby tak zagrać

Po wtorkowej porażce z GKS-em Tychy trener Podbeskidzia, Jarosław Skrobacz, zwrócił się do dziennikarzy, by... nie zadawali pytań.


To jest taki moment i taki mecz, że najchętniej nie komentowałbym tego, bo boję się, że cokolwiek powiem, to zostanie źle odebrane – rozpoczął pomeczową wypowiedź Jarosław Skrobacz. Jak wyjaśniał, zawsze stara się doszukiwać pozytywów, ale we wtorek najwyraźniej i jemu zabrakło wiary w to, co robi.


Bez góralskiego charakteru

– Te trzy, cztery dni chcieliśmy dobrze wykorzystać. Zdawaliśmy sobie sprawę, zawodnicy również, że mamy dzień więcej odpoczynku, co jest niezwykle ważne przy tak krótkim czasie. Z bólem muszę powiedzieć, że z GKS-em w ogóle tego nie było widać na boisku. To jest przykre – mówił 57-latek. W grze jego drużyny momentami brakowało zadziorności oraz góralskiego charakteru, o czym najdobitniej świadczy statystyka fauli. Zdecydowanie częściej, 32 razy, nieprzepisowo powstrzymywali przeciwnika zawodnicy GKS-u. Walczący o utrzymanie piłkarze z Bielska-Białej faulowali tylko... dwunastokrotnie.


Zmorą stałe fragmenty

Wiele uwag pojawia się także wobec umiejętności czysto piłkarskich Podbeskidzia. Bielski zespół wciąż ma problem ze stałymi fragmentami gry w defensywie. W ten sposób stracił dwa gole w piątek w meczu ze Stalą Rzeszów. We wtorek z GKS-em wynik otworzył gol po centrze z bocznego sektora, która była ponowieniem akcji zapoczątkowanej wyrzutem piłki z autu. Druga bramka padła po rzucie wolnym i zgraniu futbolówki na 16 metr, skąd padło decydujące uderzenie. – Co do gry, to myślę, że wszyscy, łącznie ze mną, musimy już bardzo mocno zastanowić się co dalej. Na pewno niemoc w tym spotkaniu, nieporadność, sięgnęły już maksimum – przekonywał Skrobacz, który praktycznie na każdej konferencji powtarzał, jak w trakcie treningów zespół wiele pracy poświęca zachowaniu w defensywie... a mimo to regularnie traci bramki po - z pozoru - niegroźnych sytuacjach. – Mam wrażenie, że to było nasze bardzo, bardzo słabe spotkanie, za które wszyscy powinniśmy się bardzo mocno uderzyć w piersi. Wydaję się, że to jest wręcz niemożliwością, by w ten sposób zagrać, a my pokazujemy, że można – dodał były trener Ruchu Chorzów.

Postawią na młodzież

Swoją trwającą nieco ponad minutę wypowiedź szkoleniowiec zakończył prośbą skierowaną do dziennikarzy, a właściwie stwierdzeniem, że nie chce nic więcej mówić. Po chwili, wstając już od stołu, podziękował reporterom za to, że nie mieli do niego pytań. Czasu na zapowiadane przemyślenia nie ma jednak zbyt wiele. Już w piątek Podbeskidzie na wyjeździe zmierzy się z walczącą o grę w barażach o ekstraklasę Wisłą Kraków. Jeśli najbliższy mecz przegra, a w zaległych i weekendowych spotkaniach Polonia Warszawa i Bruk-Bet Termalica Nieciecza odpowiednio zapunktują, to spadek „górali” stanie się faktem. W tej sytuacji drużyna zapewne jeszcze mocniej postawi na zdobywanie punktów w klasyfikacji Pro Junior System, co właściwie dzieje się już od kilku tygodni. W tym celu na dziesięć kolejek przed końcem sezonu w zespole zadebiutował Radosław Zając, który teraz musi jeszcze tylko wypełnić limit 450 minut, by zapunktować. Ponadto od kilku spotkań na murawie przez znaczną część meczu przebywa dwóch młodzieżowców. W ten sposób klub przynajmniej nieznacznie podreperuje stan klubowej kasy, nim spadnie z ligi.

(gru)