W Gwinei Naby Keita jest gwiazdą, w Werderze jest zdecydowanie na odwrót... Fot. Kim Price/Cal Sport Media/SIPA USA/PressFocus 


Konsekwencje po skandalu

Mający być gwiazdą Werderu Naby Keita postanowił... nie pojechać na mecz, gdy dowiedział się, że usiądzie na ławce rezerwowych.


NIEMCY

Gwinejski pomocnik jest w Bundeslidze doskonale znany. Gwiazdą europejskiego formatu stał się w RB Lipsk, skąd po dwóch sezonach za 60 mln euro trafił do Liverpoolu. Tam jednak nie sprostał oczekiwaniom. Nie pomogło mu zdrowie, dlatego latem zeszłego roku „The Reds” bez żalu z niego zrezygnowali. Keita trafił do Werderu Brema, co jak na klub z północny Niemiec – beniaminka minionej kampanii – wyglądało na kapitalny ruch. 54-krotny reprezentant swojego kraju miał dać bremeńczykom nową jakość, nawet jeśli był po przejściach i miałby grać słabiej niż w Lipsku.


106 minut w sezonie

Werder nieźle się napocił, by przekonać Keitę do transferu. Gdy już jednak do niego doszło, zaczęła się... katastrofa. W całym sezonie pomocnik miał cztery okresy nieobecności z powodów zdrowotnych. Na początku tego roku był jeszcze na Pucharze Narodów Afryki. Jeśli był już gotowy, to zasiadał na ławce rezerwowych, bo przecież kontuzje mają wpływ na przygotowanie fizyczne oraz ogranie. W sumie pomocnik zagrał ledwie w 5 spotkaniach Bundesligi, z czego tylkow jednym od początku. Zaliczył... tylko 106 minut (plus czas doliczony). Aktualnie byłby Werderowi bardzo potrzebny, bo trener Ole Werner musi solidnie się głowić, aby zestawić podstawową jedenastkę. Na ostatni mecz – z Leverkusen, które wygrało 5:0, pieczętując mistrzostwo – na ławce SVW zasiadło tylko dwóch graczy z seniorskiego składu (w tym Dawid Kownacki). Uzupełnili ich juniorzy i piłkarz rezerw, w sumie tylko 7 zawodników. Jednakże ani na boisku, ani na ławce nie było Keity, którego bynajmniej nie wykluczyła kontuzja. Po prostu nie chciał jechać do Leverkusen.


Nie da zszargać imienia

– Kiedy Naby dowiedział się, że nie zagra w wyjściowym składzie, postanowił, że nie wsiądzie do autokaru i pojechał do domu. Porozmawiamy o tym z nim i jego agentem. Wyciągniemy konsekwencje – powiedział dyrektor klubu Clemens Fritz, a trener Werner dodał tylko, że cała sytuacja mocno go zdenerwowała. Keita zabrał głos w swoich mediach społecznościowych, stwierdzając, że w pełni profesjonalnie podchodził do treningów i nigdy nie miał żadnych problemów dyscyplinarnych. Dodał, że chce być wzorem do naśladowania i... nie pozwoli, by ktokolwiek zepsuł ten wizerunek. Te wyjaśnienia jednak nikogo w Niemczech nie przekonały.

Piotr Tubacki