Jamal Musiala (z lewej) i Nico Williams rywalizowali na mundialu w Katarze. Fot. Pro Shots/SIPA USA/PressFocus


Niech żyje ofensywa!

Niemcy i Hiszpanie grają „na tak”, co zapowiada pasjonujące widowisko.

Przez ostatnie kilkanaście lat ścieżki tych drużyn przecinały się często. Poważnie zrobiło się na Euro 2008, kiedy w wiedeńskim finale Hiszpanie zwyciężyli po trafieniu Fernando Torresa. Rozpoczęła się ich globalna dominacja spod znaku tiki-taki, którą podkreślili w półfinale mundialu dwa lata później, ponownie pokonując Niemców – nie w swoim stylu, bo po rzucie rożnym i główce legendy Barcelony, Carlesa Puyola.

Schyłek ery „Jogiego”

Choć miało to miejsce 14 lat temu, po obu stronach wciąż są zawodnicy pamiętający mistrzostwa w RPA. Niemieckiej bramki strzegł wtedy Manuel Neuer, a z rezerwy wszedł Toni Kroos. Z kolei z hiszpańskiej ławki rywalizację oglądał Jesus Navas. Znacznie więcej piłkarzy pamięta bolesny dla naszych sąsiadów pojedynek tych ekip z 2020 r. w Lidze Narodów. W „covidowym” listopadzie przy pustych trybunach w Sewilli gospodarze zmietli Niemców 6:0 w okresie wzmożonej krytyki selekcjonera Joachima Loewa, który po fatalnym dla „Die Mannschaft” mundialu 2018 bezskutecznie próbował poskładać drużynę. Ostatni mecz tych wielkich reprezentacji to faza grupowa mundialu w Katarze. Będący na „musiku” Niemcy może i byli zespołem lepszym, ale ledwie uratowali remis po trafieniu Niclasa Fuellkruga w 83 min. Licząc więc od finału Euro 2008, drużyny te starły się 7 razy (były jeszcze dwa mecze towarzyskie). Hiszpania wygrała trzy razy, Niemcy raz. Teraz chcą poprawić ten bilans, ale nie będzie łatwo.

Statystyki prawdę powiedzą

Nie będzie trudne do obrony stwierdzenie, że jak na razie na Euro 24 najlepiej spisują się właśnie Hiszpanie i Niemcy. Grają futbol „na tak”, ofensywny, z szukaniem przestrzeni, ciągłą chęcią „ukłucia” przeciwnika. Wykorzystują zarówno atak pozycyjny, jak i kontry czy stałe fragmenty. Potwierdzają to statystyki. Obie drużyny strzeliły teraz najwięcej goli. Hiszpania oddała najwięcej uderzeń, Niemcy są na trzecim miejscu w tym zestawieniu. Oba zespoły podają z największą celnością i są w czołówce, jeśli chodzi o przerzuty. Tylko Portugalia przeprowadziła więcej ataków niż Niemcy i Hiszpania, tylko ona wykonała więcej rzutów rożnych, ale to właśnie „Die Mannschaft” i „La Furia Roja” atakują najgroźniej, bo mają zdecydowanie najwyższe współczynniki goli oczekiwanych. Nasi sąsiedzi 8,1, zaś południowcy – 9,1. Nie zapominają oczywiście o obronie, bo tylko Francja dopuściła przeciwników do mniejszej liczby dogodnych sytuacji strzeleckich (ale nieznacznie).

Piłkarskie insygnia

Pod tym kątem zapowiada się fenomenalne widowisko i choć oczywiście selekcjonerzy mogą dojść do wniosku, że może wypadałoby zagrać bardziej zachowawczo, raczej się na to nie zanosi. To po prostu niezgodne z filozofią jednych i drugich. Zarówno Niemcy, jak i Hiszpanie chcą grać tak, jak „należy”. Obie reprezentacje miały zresztą w minionych latach przez to kłopoty. Hiszpania za wszelką cenę chciała wrócić do formy złotych lat 2008-12, z kolei Niemcy... uparcie chcieli naśladować Hiszpanów, przestawiając nawet swój system szkolenia na modłę – można by rzec – barcelońską. Ostatnio jednak obie strony nieco zmądrzały. Nie odeszły od swoich insygniów, ale dorzuciły szczyptę pragmatyzmu. W półfinale zameldować się będzie mógł jednak tylko jeden zespół.

Piotr Tubacki