Kamil Syprzak chciałby, żeby reprezentacja Polski każdy mecz kończyła zwycięstwem.  Fot. Marcin Bielecki/PAP


Niech to będzie trampolina

Choć turniej w Niemczech trwać będzie jeszcze 12 dni, to dla wielu reprezentacji właśnie dobiegł końca. Wśród nich są - niestety - biało-czerwoni.


Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego, który to kraj ma być może nawet tam i swoje plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów - przestrzegał zawodniczki Ryszard Ochódzki, legendarny prezes KS Tęcza z kultowego „Misia” Stanisława Barei. Do jakiego kraju jechał autokar? Nie podano. Jaką dyscyplinę uprawiały dziewczęta? Nie sprecyzowano. Wiadomo, że ich celem był mecz i trudno dociec, czy miały czas na zanotowanie wspomnianych plusów i minusów, ale na pewno wróciły bogatsze o doświadczenia. 


Daleko do Hamburga

Ten fikcyjny wątek można zestawić z naszą reprezentacją szczypiornistów. Również gościła w stolicy kraju kapitalistycznego, rozegrała w niej trzy mecze, które miały zarówno swoje plusy, jak i minusy. Tych pierwszych nie brakowało, ale tych drugich było znacznie więcej, skoro w poniedziałek wieczorem trzeba się było spakować, a we wtorek wrócić do domu. Nie było im więc dane pojechać do Hamburga, gdzie dziś rozpocznie się rywalizacja w grupie II fazy zasadniczej, a jej stawką będzie półfinał. Tym samym trener Marcin Lijewski nie odwiedzi miasta, w którym mieszkał przez 5 lat i w barwach HSV świętował sukcesy, z triumfem w Lidze Mistrzów na czele. Debiutujący na dużej imprezie selekcjoner miał świadomość, że przed jego odmłodzoną i przebudowaną drużyną trudne zadanie, a wyjście z trudnej grupy było jego marzeniem. Nie udało się, na czym zaważyły porażki z Norwegią i Słowenią, zespołami doświadczonymi oraz od dawna grającymi w niemal niezmienionych składach. 


Wszystko zagrało

Nie ma teraz sensu deliberować, czego w tych meczach zabrakło, kto i w jakim momencie popełnił błąd, czy co zaważyło na niepowodzeniach, bo czasu się nie cofnie. Mówienie o analizie i wyciągnięciu wniosków na przyszłość jest na miejscu. Oby tylko coś to dało. Zawodnicy wiedzieli, że w tych spotkaniach dali plamę, ale - jak pisaliśmy wczoraj - chęć jej zmazania była w nich ogromna. Okazją do tego miał być mecz z Wyspami Owczymi, jedną z rewelacji turnieju, potrafiącą napsuć sporo krwi Słoweńcom oraz urwać punkt Norwegom. - To nie są leszcze, Stefan - to stwierdzenie słynnego Wąskiego z „Kiler-ów 2-ch” powtórzył trener Lijewski po dwóch występach Farerów. Potrafił jednak na tyle zmobilizować swych podopiecznych, że przy świetnej postawie bramkarza, maksymalnej koncentracji w defensywie, cierpliwości w rozgrywaniu ataku pozycyjnego, wysokiej skuteczności rzutowej pokonali zespół, który prezentuje duński styl (większość zawodników występuje w tamtejszej lidze), gra szybko i bezkompromisowo. Cztery bramki to spora różnica, ale na taką wygraną, swą niezłomną postawą, zasłużyli Polacy. Wielka w tym zasługa Szymona Sićki i Kamila Syprzaka, którzy zdobyli 19 z 32 bramek.


Konieczny rachunek sumienia

- To był bardzo szalony mecz, a kwestia wyniku ważyła się niemal do końcowej syreny. Fajnie, że Euro udało nam się zakończyć zwycięstwem. Dobrze zafunkcjonowała zarówno obrona, jak i atak. To kierunek, w którym trzeba podążać. Dla takich spotkań warto reprezentować kraj. Niech będzie ono trampoliną dla tego zespołu. Cieszę się, że trener mi zaufał, a ze swojej postawy jestem bardzo zadowolony - powiedział obrotowy PSG i jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów. 168 występów w pełni upoważnia „Sypę” do ogólnej oceny. - Wracamy ze spuszczonymi głowami, a plan był taki, aby wygrać trzy mecze i wyjść z grupy. Każdy z nas powinien zrobić rachunek sumienia i pomyśleć, co może dać więcej reprezentacji Polski - rzucił zawodnik, którego - ze względu na kontuzję - zabrakło na zeszłorocznym mundialu. 

W podobnym tonie wypowiedział się Sićko. - Istotne jest to, że choć w małym procencie zmazaliśmy plamę z dwóch porażek. Źle się po nich czuliśmy, ale pokazaliśmy charakter i wygraliśmy - stwierdził rozgrywający Industrii Kielce, który oddał 11 rzutów i zdobył 10 bramek, ale nie przypiął sobie łatki bohatera. - Naprawdę mogłem nic nie rzucić, a nawet nie wyjść na boisko. Najważniejsza była wygrana. Znaleźliśmy sposób na rywali, a była nim częsta zmiana tempa. Przyspieszaliśmy w odpowiednich momentach i przynosiło to efekty - zauważył „Sicio”. 

Ta wygrana pozwoliła nam zapunktować i nieco poprawiła położenie przed losowaniem grup eliminacji MŚ 2025. Na którym miejscu skończymy turniej w Niemczech i do którego koszyka trafimy, będziemy wiedzieć wkrótce. 

Marek Hajkowski, PAP