Niebiesko-czerwona lokomotywa
Drużyna trenera Łukasza Tomczyka rozprawiła się z kolejnym rywalem i nie ma zamiaru się zatrzymywać.
Rozmontowywanie łodzian rozpoczęli już w 7 min, kiedy po akcji Lucjana Zielińskiego w polu karnym faulowany był Grzegorz Szymusik. Goście mieli pretensje do sędziego, bo ich zdaniem - wskazując na „wapno” - podjął zbyt pochopną decyzję. Piłkę na 11 metrze ustawił Kamil Wojtyra. Nie uderzył zbyt precyzyjnie, ale na tyle mocno, że przełamał ręce bramkarza. Miejscowym było mało i po dwóch kwadransach cieszyli się z drugiego gola. Akcję zainicjował Axel Cholewiński. Uruchomił Zielińskiego, który zagrał do Tomasza Gajdy, a precyzyjne dośrodkowanie kapitana Polonii na „długim” słupku głową zamknął Szymusik. Tuż przed przerwą trybuny kameralnego obiektu wręcz eksplodowały. Wszystko za sprawą kapitalnego uderzenia Mikołaja Łabojki, który zza pola karnego huknął tuż przy słupku. Na tym właściwie mecz się zakończył, bo po zmianie stron nieco bezradni łodzianie nie byli w stanie poważniej zagrozić Holewińskiemu. Sami natomiast mogli stracić znacznie więcej bramek. Bytomianom to jednak wystarczyło, a strzelanie kolejnych postanowili zostawić sobie na koleje spotkania. Przed nimi pucharowe starcie w Świdniku, a w lidze mają jeszcze zaległy mecz ze Skrą Częstochowa, który wyznaczono na 16 października.
(mha)