Nie wszystkim chciało się „umierać” za ten klub

Rozmowa z Leszkiem Baczyńskim, byłym prezesem i trenerem Zagłębia, obecnie honorowym prezesem klubu z Sosnowca.


Serce boli, gdy patrzy Pan na tabelę I ligi?


- Oczywiście, że boli, przecież Zagłębie to mój klub, to mój drugi dom. To miejsce, z którym jestem związany od lat i pewnie będę już do końca swojego życia. Smutno się robi, gdy klub, którego byłeś i jesteś częścią, zamyka tabelę. Cóż, taki jest jednak sport, ktoś musi przegrywać, niestety tym razem padło na nas.


W 2012 roku, gdy był Pan prezesem klubu, który wówczas grał w II lidze zachodniej, Zagłębie kończyło pierwszą rundę podobnie jak teraz, jako „czerwona latarnia”. Wówczas ligowy byt udało się zachować. Czy historia tym razem też się powtórzy?


Bardzo bym chciał, aby powtórzyła się sytuacja z 2012 roku, choć trzeba obiektywnie przyznać, że byliśmy wtedy jako klub w lepszej sytuacji. Do miejsc gwarantujących utrzymanie traciliśmy tylko dwa punkty, a obecnie zespół Artura Derbina traci aż osiem, a ligę opuszczają trzy zespoły. Sytuację wówczas opanowywaliśmy tak naprawdę już w trakcie rundy jesiennej, bo po fatalnym początku Piotrka Stacha zastąpił Jurek Wyrobek, który jeszcze przed drugą rundą potrafił wyciągnąć zespół z dołka, a zimą, po okresie przygotowawczym w pięknym stylu uratował wraz z piłkarzami II ligę, choć wielu już widziało nas w III lidze. Przeżywałem w Zagłębiu wzloty i upadki, były chwile triumfu i smutku, przeżyłem fakt, że klub zniknął z mapy piłkarskiej w Polsce, dlatego też, mimo naprawdę fatalnej sytuacji, wierzę, że uda się obronić I ligę. Wiemy jak trudno wygrzebać się z II ligi, Zagłębie spędziło tam kilka sezonów.


Na papierze ten zespół wygląda nieźle, ale patrząc na postawę na boisku trudno nie oprzeć się wrażeniu, że tak słabe Zagłębie nie było dawno


Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że charakteru. Oglądając niektóre mecze, miałem wrażenie, że nie wszystkim chce się, jak to się potocznie mówi, umierać za ten zespół, za ten klub. Niestety – poza kilkoma przypadkami – mówimy tutaj o armii zaciężnej, piłkarzach, którzy nie są związani emocjonalnie z tym miejscem. Jestem przekonany, że gdyby w zespole było więcej osób z regionu, osób, dla których Zagłębie to coś więcej niż miejsce pracy, to ten zespół miałby nieco więcej punktów. Może jestem starej daty, ale to jest moje zdanie. Piłka poszła do przodu, świat się zmienił, sytuacje, gdy w danym zespole grają w większości wychowankowie, odeszły w niepamięć, ale ważne są pewne proporcje.


W razie spadku jedno jest pewne. Zagłębie będzie miało najpiękniejszy stadion w II lidze…


Mam nadzieję, że mimo wszystko do tego nie dojdzie, bo to będzie olbrzymia strata. Czekaliśmy w Sosnowcu na ten stadion lata. W końcu gdy się udało, gdy przy pełnych trybunach pokonaliśmy na otwarcie GKS Katowice mamy teraz tułać się po II-ligowych boiskach? To się nie może wydarzyć. Trzeba wdrożyć plan naprawczy. Osobiście także służę radą, zresztą w klubie o tym wiedzą. Cały czas jestem częścią tego klubu i nigdy od Zagłębia się nie odwrócę. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy rozmawiać po udanej misji, jaką będzie utrzymanie w I lidze.

Rozmawiał Krzysztof Polaczkiewicz