Nie wszyscy odpoczywali
W Rajdzie Dakar są trzy najważniejsze dni - startu, mety i... przerwy w rywalizacji.
Dlatego nic dziwnego, że zmęczenie odbija się na twarzach wszystkich uczestników „dakarowej karawany” – przede wszystkim zawodników, ale także organizatorów, sędziów, dziennikarzy czy służb medycznych. Początkowy entuzjazm i świeża opalenizna na ich obliczach ustępują miejsca szarzyźnie spotęgowanej przez wszechobecny pustynny kurz.
- No, przesadzili trochę z trudnością tego Dakaru. Etapy są strasznie długie, wyjeżdżamy rano, a docieramy do biwaku po południu - przyznał Bartłomiej Tabin, który na półmetku motocyklowej klasy Rally 2 zajmuje 42. miejsce. W klasyfikacji łącznej obejmującej także zawodników zespołów fabrycznych jest 60. On, mimo 50 lat, bardzo dobrze fizycznie znosi trudy rajdu. - Właściwie nic mnie nie boli, ale i tak udam się na jakiś masaż. Poza tym będzie leżenie z nogami do góry i uzupełnianie mediów społecznościowych, bo w ostatnich dniach bardzo je zaniedbałem - opisał plan na dzień wolny.
Drugi z polskich motocyklistów, 23-letni Konrad Dąbrowski także zamierza poświęcić ten dzień na odpoczynek i regenerację. - Najpierw spanie, później jedzenie, potem znowu spanie i jeszcze więcej jedzenia. Nic innego nie mam w planach. Dziewiąty zawodnik klasy Rally 2 noc z czwartku na piątek przespał w hotelu, ale kolejną spędzi już na biwaku, bowiem motocykliści wyruszą na trasę szóstego etapu do Al Duwadimi bardzo wcześnie rano.
Wolny dzień będzie szansą na dojście do jako takiej sprawności dla cierpiącego na uraz kręgosłupa Grzegorza Brochockiego, startującego z pilotem Grzegorzem Komarem w klasie lekkich pojazdów SSV. - Przyjechałem tutaj już z bólem, ale miałem nadzieję, że będzie ustępował. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. W samochodzie jakoś sobie radzę, ale właściwie w ogóle nie mogę chodzić. Cały piątek poświęcę na fizjo, ale myślę, że to nic nie da. Dla nas ten rajd już się pewnie skończył - powiedział Brochocki.
Prawdziwymi dakarowymi bohaterami są motocykliści startujący w kategorii Oryginal by Motul. Nie korzystają z żadnej pomocy technicznej i wszystko przy swoich maszynach robią samodzielnie. Wyruszają na trasę wcześnie rano i często docierają do biwaku po zmierzchu. Mają do dyspozycji jedynie skrzynkę z narzędziami przewożoną przez organizatorów. Oni nie mogą sobie pozwolić na dzień odpoczynku. Piątek spędzą na przeglądzie motocykli, które w morderczych warunkach pokonały już kilka tysięcy kilometrów.
O ile zawodnicy mogą sobie pozwolić na odpoczynek, to ten dzień jest najgorszy w całym rajdzie dla ich mechaników. Półmetek rajdu jest bowiem okazją do gruntownych przeglądów pojazdów, które są rozbierane do ostatniej śrubki. Wymieniane na nowe są właściwie wszystkie podzespoły, oprócz ram i silników. Rest day jest także okazją do uporządkowania kamperów czy zrobienia prania. Największe teamy wożą ze sobą pralki i suszarki, koło tych mniejszych często można dostrzec wiszącą na sznurku bieliznę.
W sobotę nieco wypoczęci zawodnicy przystąpią do drugiej części rywalizacji. Będą mieli do pokonania długi etap z Hail do Al Duwadimi. Po raz kolejny uśmiechy na ich twarzach pojawią się za tydzień, gdy dotrą do mety rajdu w Shubaytah.
Z Hail Kryspin Dworak (PAP)
GOSPODARCZYK WYCOFAŁ SIĘ
Jadąca Toyotą polsko-litewska załoga Benediktas Vanagas – Szymon Gospodarczyk z powodu wypadku na piątym etapie Rajdu Dakar wycofała się z rywalizacji. Podczas dnia wolnego w Hail okazało się, że ich samochodu nie da się naprawić. W połowie czwartkowego odcinka pojazd uderzył w skałę. Powodem była bardzo ograniczona widoczność wywołana kurzem wzniecanym przez poprzedzające pojazdy. Auta nie udało się uruchomić i zostało zholowane na biwak w Hail.