Jednym z najlepszych bramkarzy Euro jest Jonathan Pickford. Jego gra bardzo podoba się Eugeniuszowi Cebratowi. Tutaj Anglik podczas konkursu rzutów karnych podczas meczu ze Szwajcarią. Fot. PAP/EPA


Nie warto słuchać podpowiadaczy!

Rozmowa z Eugeniuszem Cebratem, byłym bramkarzem Górnika Zabrze, mistrzem Polski


Czy można powiedzieć, że obecne Euro to mistrzostwa bramkarzy?

- Można. Rzeczywiście; bramkarze należą do najbardziej widocznych postaci tych mistrzostw. Wielu z nich notuje wybitne wręcz występy w trakcie tej imprezy. Aż trudno wymienić jednego najlepszego (uśmiech). Świetni są choćby Mike Maignan czy Anglik Jordan Pickford. W tym drugim jest prawdziwy ogień, rzekłbym wręcz, że jakieś szaleństwo, które bardzo pozytywnie oddziałuje na zespół. Jest bardzo aktywny, pokazuje się do rozegrania piłki, umiejętnie dyryguje drużyną. To jest dla mnie nowoczesna gra bramkarza.

Koledzy z drużyny wiedzą, że mają za plecami kogoś na kogo mogą liczyć.

- O to, to... Nie tylko ich mobilizuje, ale w trudnych chwilach potrafi stanąć na wysokości zadania jako bramkarz. Bardzo dobrze broni po prostu!

A Mike Maignan?

- Jest z kolei spokojniejszy, ale niezwykle konkretny w interwencjach. Dostrzegam, że jego spokój świetnie działa też na drużynę.... Podczas tego Euro bardzo podoba mi się, że również te teoretycznie słabsze drużyny mają bramkarzy, którzy z reguły są mocnym ich punktem. Gruzja zaszła tak daleko również dzięki Giorgi Mamardaszwilemu. Był bardzo dobry! Zresztą tak naprawdę podczas tego turnieju nie było chyba słabego bramkarza, takiego, który osłabiałby własną drużynę.

Była jakaś bramkarska interwencja podczas tego Euro, która pana szczególnie ujęła?

- Świetna była ta tureckiego bramkarza Merta Gunoka z samej końcówki spotkania z Austrią. Piłka byłą wrzucona w pole karne, a dosłownie dwa metry przed Turkiem znalazł się Christoph Baumgartner. Oddał mocny strzał głową, po którym piłka jeszcze odbiła się od murawy, ale Gunok wyciągnął się jak struna i jedną ręką zdołał odbić piłkę. Co za refleks... Rewelacja! Do tego interwencja w kluczowym momencie, Turek uratował zwycięstwo swej drużynie. Najwyższa klasa...

Piłka idzie w kierunku przyśpieszenia gry. Znacznego przyśpieszenia. Dziś wszystko nastawione jest na intensywność, na szybkość. Czasami wręcz się dziwię jak ci piłkarze mogą biegać w takim tempie przez tyle czasu. Robi to na mnie wrażenie. Za naszych czasów podczas przygotowań przerzucaliśmy ileś ton żelastwa, robiąc siłę, bo jak nam mówiono hantle, sztangi, atlasy robią przewagę. Liczyła się siła i wytrzymałość. Muszę więc przyznać: nie biegaliśmy tak szybko jak to wygląda teraz. Ma to wpływ również na bramkarzy. Oni muszą być skupieni przez cały czas, nie mogą sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, bo zagrożenie może przecież przyjść w każdej chwili.

Dużo w tych mistrzostwach rzutów karnych.

- To prawda. Świetnie bronił je w meczu ze Słowenią Portugalczyk Diogo Costa, zrobiło to na mnie wrażenie. Ale już w ćwierćfinale przeciw Francji w kolejnym konkursie rzutów karnych już Portugalii nie zbawił.

A co pan powie o sposobie wykonywania karnych na raty? Zatrzymywaniu się przez strzelców w trakcie rozbiegu i uderzania piłki po chwili?

- Bardzo mi się to nie podoba, takie zwalnianie i czekanie. To są takie karne, które zwyczajnie gwizdnąłbym do powtórki! Coś z tym powinno się zrobić.

Jak ocenia pan polskich bramkarzy podczas tych mistrzostw?

- Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony, że wreszcie możliwość zaprezentowania się na wielkiej imprezie dostał Łukasz Skorupski. Szkoda, że akurat już jedynie w grze o honor, czyli przeciw Francji, gdy już przed meczem było wiadomo, że nie awansujemy dalej. Dotąd w reprezentacji nie widzieliśmy go zbyt często, a to przecież świetny bramkarz. Dawno temu gdy grał w Górniku Zabrze [w sezonach 2011/12 i 2012/13 - przyp. red.] wiadomo było, że jest utalentowany, ale to był dopiero materiał na klasowego bramkarz jakim stał się dopiero po wyjeździe do ligi włoskiej, w Bolonii od wielu lat można na niego liczyć. Nieprawdopodobnie się poprawił, we wszystkim! W meczu z Francją dzięki jego grze, reprezentacja nie przegrała, świetnie spisał się w kilku takich sytuacjach, że gdyby przepuścił piłkę do bramki, nikt nie powinien mieć pretensji... Martwiłem się już, że będzie w reprezentacji wiecznym rezerwowym. Kiedy dowiedziałem się, że nie będzie bronił w ostatnim meczu, sądziłem najpierw, że trener Michał Probierz da szansę Marcinowi Bułce, który nie dość, że też miał bardzo dobry ligowy sezon, to jeszcze gra na co dzień w lidze francuskiej. Bałem się, że będzie w reprezentacji takim wiecznym rezerwowym, jakim i ja byłem... [Warto przypomnieć, że Eugeniusz Cebrat pierwszy raz na ławce rezerwowych podczas meczu reprezentacji usiadł już w 1976 roku, gdy występował jeszcze w GKS-ie Tychy. Uwagę na 21-latka zwrócił Kazimierz Górski i powołał na zgrupowanie. Cebrat był rezerwowym w meczach z Argentyną i Francją - przyp. red.]. Jeździłem, jeździłem, jeździłem, a zagrałem w niej dopiero dopiero w 1985 roku. Debiutowałem w meczem w Meksyku, trener Antoni Piechniczek wpuścił mnie na boisko za Jacka Kazimierskiego już przy stanie 0:5. Bramki nie puściłem... (uśmiech).

Wracając do Łukasza Skorupskiego - bałem się, że ciągle będzie tylko drugim, drugim, drugim... Okazało się inaczej. Dzięki temu wiemy, że mamy na tej pozycji zawodnika, który prezentuje bardzo wysoki poziom i nie musimy martwić się obsadą bramki w przyszłości.

A Wojciech Szczęsny?

- Powiem tylko, że nie uratował naszej reprezentacji w pierwszych dwóch meczach.

Co dalej z polską drużyną?

- Uważam, że Michał Probierz ten zespół poukłada. Wierzę w niego, bo to szalenie ambitny człowiek, a przy tym jako szkoleniowiec ma bardzo istotną, pozytywną cechę: nie ulega podszeptom, robi co uważa, sam decyduje. Nie poddaje się presji środowiska. Nie słucha podpowiedzi różnego rodzaju speców i specjalistów, których obecnie w polskiej piłce nie brakuje. Namnożyło się ich co nie miara, niedługo zabraknie miejsc w studiach telewizyjnych żeby ich wszystkich pomieścić.

Samo Euro się panu podoba? Słyszę sprzeczne opinie...

- Bardzo! Jeśli komuś się nie podoba, to oglądamy różne mistrzostwa. Prawie wszystkie drużyny wniosły coś do tego turnieju. Podobała mi się gra Węgier, Słowenii, albo Turcji choć przecież, w przypadku tej ostatniej, wiadomo było, że jest mocna. Widać po nich, że się rozwinęli. Kiedyś nie było tam dyscypliny, za moich czasów zwycięstwo z nimi nie było niczym nadzwyczajnym.

Wpływ na rezultaty podczas mistrzostw ma VAR. To dobrze?

- Uważam, że tak, choć czasem irytują spalone, w których wychodzi ćwierć pięty, a nie ciało. Myślę, że czasami to przesada.

Kto pana zdaniem ma największe szanse na mistrzostwo?

- Hiszpanie. Ich sposób gry robi na mnie największe wrażenie. Nieprawdopodobnie zawiedli mnie za to Niemcy. Z tego względu, że gdy zobaczyłem ich mecze ze Szkocją to pomyślałem sobie: "finał mają pewny". Ale potem nie było już tak dobrze. Z Hiszpanami nagle zaczęli grać ostro, jak nie grali wcześniej.

Ten faul Kroosa na Rodrim z początku tego meczu zrobił na panu wrażenie?

- Nawet żółtej kartki nie dostał. Być może Niemcy zbytnio uwierzyli, że angielski sędzia nie będzie rozdawał kartkę za ostrą grę? Ale Hiszpanie skupili się właśnie na grze, nie odwdzięczyli się wcale brutalnością. Dlatego rozśmieszyło mnie, że to oni kończyli w dziesiątkę, bo dwie czerwone kartki zobaczył Dani Carvajal. On wylatuje z boiska, a tymczasem Kroos jest na nim do ostatniej sekundy. Oczywiście, szkoda by go było, bo ostatni mecz grał, szkoda, bo to niesamowity zawodnik, wielu oddałoby wszystko, żeby osiągnąć ćwierć tego co on, niemniej coś było nie tak. Tak czy inaczej - powtórzę: Hiszpania robi na mnie wrażenie. Trener De la Fuente kapitalnie dobrał zawodników. Tam nie ma słabych punktów.

Anglicy i Francuzi jakby się jeszcze nie obudzili, choć są już w czwórce.

- Francuzi? Na razie słabiutko, przy tym potencjale, który mają... Kibicuję za to Anglikom. Z ciekawością przekonałbym się bowiem jak przeciwstawiają się w finale Hiszpanom. Fajnie byłoby tamzobaczyć dwie drużyny o odmiennych stylach gry.

Rozmawiał Paweł Czado


EUGENIUSZ CEBRAT

ur. 25 lutego1955 roku

Sukcesy: 6 meczów w reprezentacji Polski (1985), dwukrotny mistrz Polski (1985, 86), wicemistrz Polski (1976)

Kluby: Górnik Wesoła (do 1971), GKS Tychy (1971-77), Śląsk Wrocław (1978-79), GKS Tychy (1979-83), Górnik Zabrze (1983-85), FC Gütersloh (1985-88), Stal Stalowa Wola (1988-92), Polonia Hamburg (1992-93), MZKS Alwernia (1993-94), Carbo Gliwice (1995-96)