Nie traćmy nadziei
Z 2 strony
Andrzej Wasik
Igrzyska w Paryżu zbliżają się do półmetka, więc można się pokusić o pierwsze refleksje i analizy. Czy są one udane dla polskich reprezentantów? Tu pewnie zdania będą mocno podzielone - dla jednych cztery zdobyte dotąd medale to niezły dorobek, dla drugich są powodem do rozczarowania. Tym większego, jeżeli uwierzyli w różnorakie pomyślne prognozy, jakie pojawiły się przed inauguracją zawodów nad Sekwaną.
Te najbardziej optymistyczne zakładały bowiem, że medali może być - podkreślmy jednak słowa „może być” - więcej niż trzy lata temu w Tokio. A stamtąd biało-czerwoni przywieźli ich 14 (4 złote, 5 srebrnych i 5 brązowych). Niemalże za pewniaków do krążków z najcenniejszego kruszcu uważano tenisistkę Igę Świątek, Aleksandrę Mirosław we wspinaczce, kajakową czwórkę kobiet na 500 metrów, a nie bez szans mieli być siatkarze, młociarze... O „czarnych koniach” - nazwisk nie wymieniajmy - już nie wspomnę.
Iga jednak złota nie zdobyła, a jej półfinałowa porażka przyjęta została prawie jak kataklizm. Spotkała się też z komentarzami w mediach niemalże na całym świecie, a w nich powtarzało się pytanie: jak to się mogło stać? No właśnie... Czy powodem nie była sytuacja po ćwierćfinałowym meczu z Danielle Collins, kiedy to Amerykanka zarzuciła naszej tenisistce, że jest nieszczera i fałszywa. Odezwali się też inni, którzy nagle odkryli, że liderka światowego rankingu wcale nie jest ulubienicą wszystkich. Dla wielu w Polsce było to nie do uwierzenia: jak to, przecież Iga jest tak miłą i sympatyczną dziewczyną, jak można jej nie kochać?!
Dla mnie jednak sprawa jest prosta - dlaczego mają ją kochać rywalki, które gromi na korcie? Do tego trzeba doliczyć tych, którzy zazdroszczą wszystkiego - pieniędzy, sławy czy choćby urody.
Z tym musi sobie poradzić młoda kobieta, która być może nie spotkała się jeszcze z tak otwartą niechęcią. A wracając do wspomnianego ćwierćfinału z Collins, być może kilkanaście godzin przerwy do półfinału z Chinką Zheng Qinwen nie wystarczyło, żeby Świątek przetrawiła, nawet z pomocą pani psycholog, ten problem.
A mimo wszystko, po historii z Collins i przykrej porażce z Zheng, Świątek zagrała wczoraj na medal! Dodajmy pierwszy polski olimpijski medal w tenisie. Doceńmy to, a nie marudźmy, że nie ma złota. I kochajmy naszą brązową Igę, bo na to w pełni zasłużyła. A złoto może zdobyć na następnych igrzyskach; przecież ma dopiero 23 lata.
Wracając do wspomnianych na wstępie prognoz, może nasz dorobek na półmetku jest jeszcze skromny, ale przecież szans medalowych mamy jeszcze wiele. Przed nami może być jeszcze wiele radości. Co prawda wczoraj trochę serca nam zadrżały, jak Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek nie uzyskali minimum w rzucie młotem, ale czy to u nich pierwszyzna? Potem pokazywali klasę w najważniejszej części rywalizacji. Wystarczy przypomnieć sobie, z ilu ich medali mogliśmy się cieszyć.
Nie traćmy więc nadziei, że polski medalowy dorobek będzie się powiększał i cieszmy się z każdego zdobytego krążka, nawet jeżeli nie jest onze złota. Bo zdobyć jest go bardzo trudno.