23-letni Dan Ndoye postraszył reprezentację Niemiec. Fot. PAP/EPA


Nie taki Niemiec straszny!

Szwajcaria udowodniła, że nie trzeba wymyślać koła, aby postawić się Niemcom. Wygraną straciła w doliczonym czasie.


Razem z pierwszym gwizdkiem do historii mistrzostw Europy przeszedł Manuel Neuer. Zaliczył swój 18. występ na Euro, wyprzedzając dotychczasowego rekordzistę wśród bramkarzy, Włocha Gianluigiego Buffona. Niemiec nie zachował jednak czystego konta.

Szwajcaria bolognese

Selekcjoner gospodarzy Julian Nagelsmann podszedł do meczu bardzo poważnie mimo zapewnionego już awansu. Wystawił identyczny skład jak w poprzednich spotkaniach, licząc na scementowanie zgrania i nabranie dodatkowej pewności. Rywalizacja przebiegała wg spodziewanego scenariusza optycznej przewagi „Die Mannschaft”, choć gołym okiem było widać, że Szwajcaria to lepszy zespół niż Szkocja czy Węgry. Niemcy wyszli na prowadzenie w 16 min, gdy z dystansu uderzył Robert Andrich, a piłkę fatalnie przepuścił Yann Sommer. VAR anulował jednak trafienie, bo chwilę wcześniej jednego z rywali faulował Jamal Musiala. Szwajcarzy szybko się otrząsnęli. W 28 min przedarli się w pole karne przeciwników. Zdrzemnął się Antonio Ruediger, nie doskakując do Remu Freulera, który dorzucił do Dana Ndoye. Ten dosłownie przykleił się do linii spalonego, nie zdążył za nim Jonathan Tah i Szwajcaria prowadziła po akcji duetu z Bologny! Helweci oddali przed przerwą dwa uderzenia, drugie również było autorstwa Ndoye, ale nieznacznie minęło słupek.

Frustracja gospodarzy

„Die Mannschaft” miał wielki problem z kreowaniem okazji. „Nati” znakomicie zamykali środek pola, nie pozwalali rozwinąć skrzydeł, inteligentnie pressowali. Rodziło to wyraźną wątpliwość – czy to była wpadka Niemców, czy spotkania ze słabymi rywalami zatuszowały ich braki? Osoby śledzące naszych zachodnich sąsiadów od dłuższego czasu mogły odnieść wrażenie, że raczej to drugie... Po przerwie gospodarz Euro atakował, strzelał, ale Sommer rzadko kiedy musiał się naprawdę stresować. Dopiero w 70 min Florian Wirtz kapitalnie wyłożył piłkę Joshui Kimmichowi, ale ten w ostatniej chwili został zablokowany. Broniąca ciasno i głęboko Szwajcaria powodowała, że Niemcy frustrowali się i nie tworzyli „stuprocentówek”. Nagelsmann ponad godzinę kazał czekać na wprowadzenie nominalnych napastników. Po raz kolejny okazało się, że bez Niclasa Fuellkruga „Die Mannschaft” daleko nie zajedzie.

Zwykły, prosty napastnik

31-letni napastnik Borussii Dortmund dopiero niedawno osiągnął większą liczbę występów w Bundeslidze niż 2. Bundeslidze, lecz po raz kolejny uratował Niemców – tym razem celną główką w doliczonym czasie. Tym samym ma za sobą 19 występów w kadrze i aż 13 goli. Co więcej, sumując mundial w Katarze i bieżące Euro, zaliczył na tych imprezach 6 meczów, każdy z ławki - i zdobył 3 bramki. Niemcy nie potrzebują piłkarskich filozofów. Potrzebują w ataku prostego i silnego napastnika od finalizacji. To dzięki niemu wygrali grupę A.

Piotr Tubacki


4

GOLE strzelił reprezentacji Szwajcarii w jednym meczu reprezentant Niemiec. Był to Górnoślązak Ernest Wilimowski. W październiku 1942 roku w Bernie odbyło się spotkanie towarzyskie. Szwajcarzy byli wówczas bardzo silni, ale „Ezi” dał niezwykły pokaz. Zdobył cztery bramki, a piątą dorzucił Fritz Walter, późniejszy mistrz świata. Mecz zakończył się wynikiem 5:3.