Sport

Nie tak to miało wyglądać

Jacek Zieliński nie zaliczył udanego debiutu w Kielcach i został pokonany przez swoją byłą drużynę.

Kto by pomyślał, że akurat Virgil Ghita będzie tym, który poprowadzi Cracovię do zwycięstwa. Fot. Marta Badowska/Press Focus

Przed ekipą ze stolicy województwa świętokrzyskiego bardzo trudny sezon. Udowodnił to kolejny mecz, który na pierwszy rzut oka był wyrównany pod wieloma aspektami – Korona w niektórych elementach może nawet i przeważała. Po dokładniejszej analizie widać było jednak przewagę w doświadczeniu i ogólnej jakości Cracovii.

Obie drużyny miały podobną liczbę uderzeń, ale to „Pasy” były skuteczniejsze. Kielczanie nie potrafili trafić... nawet z rzutu karnego, którego otrzymały pod koniec w ramach „prezentu” od Davio Kristjana Olafssona za głupie zagranie ręką. Obok słupka strzelił Jewgienij Szykawka. Krakowską drużynę do wygranej poprowadził – o dziwo – stoper Virgil Ghita, mimo że słabo rozpoczął spotkanie. Szybko złapał żółtą kartkę, miał trochę kłopotów z obroną na skrzydłach. W 37 minucie najlepiej zachował się jednak w podbramkowym zamieszaniu powstałym wskutek rzutu rożnego i otworzył wynik. Z kolei po blisko godzinie gry zaliczył brawurową asystę. Ruszył z piłką przed siebie, mijając kilku rywali, a następnie kapitalnym podaniem wyprowadził Micka van Burena do stuprocentowej sytuacji. Na początku co prawda Ghita omal... nie stracił futbolówki, narażając Cracovię na groźną kontrę, ale finalnie wszystko wyszło znakomicie. Doświadczony Holender przypieczętował rezultat, zdobywając tym samym swoją drugą bramkę w tym sezonie.

Piotr Tubacki



GŁOS TRENERÓW

Jacek ZIELIŃSKI: - Każdy liczył, że mój debiut będzie wyglądał inaczej. Nie ukrywam, też miałem z tym związane duże nadzieje, chociaż zdawałem sobie sprawę, że to będzie bardzo ciężki mecz. Taki też był. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby ktoś z naszych chłopaków zawiódł w kwestii podejścia. Grali z dużym zaangażowaniem, sercem – a czasem było więcej serca niż głowy. Natomiast w piłce nożnej liczą się umiejętności i te były po stronie Cracovii.

Dawid KROCZEK: - Po ostatnim meczu (1:3 z Widzewem – red.) byliśmy niezadowoleni, mimo że zrobiliśmy dużo dobrego. Mieliśmy dużą złość sportową i chęć wygrania kolejnego spotkania. Z takim nastawieniem przyjechaliśmy do Kielc i cieszę się, że zespół zrealizował założenia, o których rozmawialiśmy. Był skupiony na wszystkich działaniach. Cieszą nasze akcje ofensywne i że potrafiliśmy się znaleźć w polu karnym przeciwnika, że działaliśmy w bocznych strefach i próbowaliśmy transportu w „szesnastkę”, co w konsekwencji dawało rzuty rożne czy wolne. To nas napędzało. Byliśmy też skuteczni w bronieniu stałych fragmentach gry.



2 MECZE

z ostatnich 10 z Cracovią wygrała Korona Kielce. Aż 5 z pozostałych spotkań „złocisto-krwiści” przegrali, a 3 razy dzielili się punktami.