Nie służyć nikomu
Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado
No cóż… To się zgadza! Dziennikarze przecież właśnie od tego są, żeby nikomu i niczemu nie służyć. Ich obowiązkiem, w moim mniemaniu, jest coś innego. Jeśli im się coś nie podoba – mają o tym pisać, a jeśli podoba – również. Inteligentnymi argumentami budują - lub nie - poparcie dla swych tez, to one ich przecież bronią lub wystawiają na szyderstwa Czytelników. I już. Tak to powinno według mnie wyglądać.
***
W „Sporcie” mamy ogromne szczęście. Nie musimy pisać pod dyktando, nie musimy nikomu się przymilać. Piszę więc tutaj, jak uważam. A uważam często inaczej nie tylko od szefów klubów, trenerów, piłkarzy, ale czasem i... kolegów z pracy. Na całe szczęście! Im większa różnica zdań, także w gazecie, tym lepiej dla Czytelnika, który czasem nie wie przecież co ma sądzić. Przy okazji: tylko dureń mógłby uważać, że jeśli dziennikarze pokłócą się na łamach, to stają się śmiertelnymi wrogami.
Pojawia się tym miejscu delikatny wątek, ale nie można go przecież uniknąć. Reporterzy, publicyści operują na żywym organizmie, nie na zwłokach. Znaczy: znają, a często i lubią ludzi, których decyzje opisują, czy recenzują. To jednak – jeśli mamy być uczciwi wobec Czytelnika – nigdy nie powinno decydować. Dziennikarz ma prawo krytykować, a krytykowany ma prawo się obrazić lub uznać rację. Wiele oczywiście zależy od formy krytyki. Przyznaję: w dalekiej przeszłości często bywałem wyjątkowo złośliwy, niektórzy nie odzywali się do mnie przez dziesięciolecia. Może bywałem zbyt okrutny, ale nikt nie jest przecież doskonały.
***
Oczywiście dziennikarską głupotą byłby brak zgody na coś, szydzenie, czy szukanie dziury w całym tylko dlatego, żeby pokazać, że ma się własne i odrębne od innych zdanie. Takich osobników nie poważam. Mnie chodzi w tym wypadku o coś zupełnie innego. Otóż dostrzegam i w pełni uznaję prawa ludzi rządzących klubami do podejmowania decyzji. Ponoszą za nie przecież odpowiedzialność. Oczywiście jestem zdania, że powinni oni zdawać sobie sprawę, że każdy ich ruch będzie analizowany i nicowany na tysiące sposobów – przez różne społeczności, różne środowiska. Cóż, tam gdzie wielki futbol, tam presja. Jeśli ktoś chce rządzić, a nie chce presji – zawsze może próbować zostać szefem wytwórni muzycznej specjalizującej się w produkowaniu usypiających utworów.
Ad rem: uznaję prawo zabrzańskiego klubu do zwolnienia Jana Urbana, tym tekstem daję sobie prawo do wyrażenia dezaprobaty. Rozumiem, że zarząd miał prawo dostrzegać, że drużyna potrzebuje zmiany. Nie rozumiem jednak, serio, dlaczego kontrakt z człowiekiem-symbolem klubu nie mógł zostać rozwiązany po sezonie. Przy całej sympatii dla Piotra Gierczaka: od odejścia Urbana ten zespół nie zaczął grać nadspodziewanie lepiej, nie zaczął też uzyskiwać znacznie lepszych rezultatów. Polecam Państwu rozmowę Michała Zichlarza w dzisiejszym numerze z działaczami Górnika: szczera, z emocjami i na temat. Więcej takich!
Paweł Czado