Nie strzelasz, dostajesz
Wąska kadra ekipy spod zachodniej granicy nie przeszkodziła jej po raz trzeci wygrać w Kluczborku.
Michał Biskup (z prawej) i jego koledzy tym razem ze szczęścia promienieć nie mogli. Fot. MKS Kluczbork
Sam nie wiem, jak to żeśmy zrobili... - trener Grzegorz Kopernicki nie dowierzał w to, co się stało w sobotę. Miał w pamięci dwie poprzednie wizyty na Opolszczyźnie, które zakończyły się powodzeniem, ale nie przypuszczał, że z trzeciej również będzie wracał zadowolony. - Są takie mecze, w których się nie dominuje, daje się grać rywalom i skupia się głównie na defensywie, drżąc przy każdej akcji, a mimo to schodzi się po nich z boiska z podniesioną głową. Cierpieliśmy, broniliśmy się szczęśliwie, dokonaliśmy tylko dwóch zmian, bo siedzący na ławce zawodnicy na 3. ligę się jeszcze nie nadają i byliśmy przy tym zabójczo skuteczni. W piłce nożnej bilans szczęścia i pecha zwykle wychodzi na zero. Przed tygodniem mogliśmy się czuć załamani, bo Goczałkowice strzeliły nam gola w ostatniej akcji, a tym razem to nam się udało trafić w samej końcówce. Kluczbork to bardzo trudny teren, ale nam kolejny raz udało się go zdobyć. Zresztą w tym sezonie na wyjeździe jeszcze nie przegraliśmy i to też jest powód do dumy. W naszej sytuacji to bardzo ważne punkty - promieniał ze szczęścia szkoleniowiec Cariny, a odpowiedzialny za MKS Łukasz Ganowicz nie wiedział co powiedzieć. Narzekał więc na skuteczność, a właściwie jej brak. Nie był w stanie zliczyć, ile sytuacji wypracowali jego podopieczni. Było ich mnóstwo i większość można było uznać zna 100-procentowe! W drugiej połowie był nawet rzut karny. Piłkę na „wapnie” ustawił Michał Biskup, wziął rozbieg i... posłał ją w „kukurydzę”.
Kluczborczanie już od 9 minuty musieli gonić wynik, bo zaspali przy założeniu pułapki ofsajdowej i Patryk Bednarczyk miał sporo miejsca oraz czasu, by wygrać pojedynek z bramkarzem. Po wyrównaniu Konrada Janickiego wydawało się, że kolejne gole będą kwestią czasu, ale ten uciekał i bramek nie przynosił. Zapach remisu rozwiał Japończyk Yuya Kamon, wykorzystując prostopadłe zagranie, choć po prawdzie ostatnie słowo mogło należeć do Maksymiliana Nowaka. Rezerwowy MKS-u miał 6 metrów do bramki, ale główkował tak, jakby mu się nie chciało i seria trzech zwycięstw przeszła do historii.
Marek Hajkowski
◼ MKS Kluczbork - Carina Gubin 1:2 (1:1)
0:1 - Bednarczyk, 9 min, 1:1 - Janicki, 22 min, 1:2 - Kamon, 90+1 min
KLUCZBORK: Jureczko - Napora, Trojanowski, Chłód, Lewandowski - Zawada (80. Nykiel), Neison (65. Niziołek), Janicki (75. Nowak) - Tuszyński, Biskup, Kulig (80. Muller). Trener Łukasz GANOWICZ.
CARINA: Chadała - Żarkowski, Kyzioł (72. Sz. Kopernicki), Kruppa, Dziedzic - Elorhan (90. Blichar), Haraszkiewicz, Nazar, Staszkowian - Kamon, Bednarczyk. Trener Grzegorz KOPERNICKI.
Sędziował Bartłomiej Zywert (Konin). Widzów 200.
Żółte kartki: Lewandowski - Kruppa, Haraszkiewicz, Sz. Kopernicki.
