Nie przystoi tak tracić goli
Cztery pytania do Aleksandry Nieciąg, napastniczki GKS-u Katowice
Aleksandra Nieciąg raz urwała się Jill Roord i bliska była zdobycia gola dla mistrzyń Polski. Fot. PAP/Art Service
1. 0:4 to dość wysoki wynik. Za wysoki?
– Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Grałyśmy uważnie w defensywie, bo taki był plan na początki tego spotkania. W drugiej połowie – na jej początku – otworzyłyśmy się bardziej i szkoda mi strasznie mojej sytuacji zakończonej słupkiem.
2. No właśnie. Te minuty pokazały, że może nie taki holenderski diabeł straszny, jak go malują. Nie wyszłyście na murawę ze zbytnim respektem dla rywalek?
– Wiedziałyśmy, z kim się mierzymy. Miałyśmy chęć wybadać, jak one grają, jaką strukturą. Może faktycznie szkoda, że tak późno – już przy 0:1 – rzuciłyśmy się odważniej do ofensywnej gry. Nie wykluczam, że jeżeli byśmy to zrobiły troszkę szybciej, być może wynik byłby inny. Ale nie ma co tego rozpamiętywać. Pewne jest, że musimy pochylić się nad straconymi golami. Nie przystoi takiej drużynie, jak my, słynącej z żelaznej defensywy, tak łatwe tracenie bramek. A po analizie musimy pojechać do Holandii powalczyć o wygraną. Pokazałyśmy bowiem w Katowicach, że nawet z tak mocnym przeciwnikiem potrafimy zagrać jak równy z równym.
3. Serducho już skoczyło do góry z radości, gdy uderzona przez panią piłka leciała w kierunku pustej bramki rywalek?
– Oj tak! Troszkę, troszeczkę zabrakło... Odbiła się od słupka zapewne dlatego, że bramkarka zdołała delikatnie musnąć piłkę rękawicą.
4. Równie wspaniale spisywała się między słupkami waszej bramki Kinga Seweryn!
– To prawda. Moim zdaniem Kinga to najlepsza bramkarka w Polsce, klasy światowej. Bardzo mi szkoda i jej, i Klaudii Słowińskiej. Mam nadzieję, że ich urazy nie będą poważne, bo to filary naszej drużyny.
Rozmawiał i notował Dariusz Leśnikowski
