Sport

Nie przejmują się krytyką

To nie problem, że patrzy się na nas jak na zespół bazujący na stałych fragmentach. W piłce liczy się skuteczność - mówi Wojciech Hajda.

Wojciech Hajda to mocny punkt w ekipie trenera Tomasza Tułacza. Fot. Marta Badowska/PressFocus

PUSZCZA NIEPOŁOMICE

Za zespołem Puszczy sparing w Zabrzu, gdzie przegrał z Górnikiem po emocjonującym meczu, okraszonym sporą liczbą goli (2:4). Jednym z zawodników, który z dobrej strony pokazał się na bocznym boisku, był Wojciech Hajda.

Miłe wspomnienia

Tego 24-letniego pomocnika nie trzeba bliżej przedstawiać. W ekstraklasie debiutował jako 17-latek, wiosną 2017 roku. Szansę w pierwszym zespole Górnik dał mu Marcin Brosz. W lutym 2018 roku zastąpił Igora Angulo. Wiosną 2018 zaliczył 9 ekstraklasowych występów, a potem nękały go poważne kontuzje, przede wszystkim zerwanie więzadeł. W Górniku zagrał jeszcze kilkanaście minut jesienią 2020, po czym przeniósł się do pierwszoligowej wtedy Sandecji, a potem do Puszczy, z którą w sezonie 2022/23 wywalczył historyczny awans do ekstraklasy. Znowu gra w elicie i to na takim poziomie, że kilka miesięcy temu pisano, iż może trafić nawet do kadry Michała Probierza!   

Nic straconego, ale obecnie koncentruje się na lidze. - Fajnie wrócić do Zabrza, bo dla mnie to lata wspomnień. Nie chodzi tylko o Górnika, ale w ogóle o miasto, bo byłem tutaj w gimnazjum, tu chodziłem do liceum. Mam w Zabrzu masę znajomych. Fajnie, że tu zagraliśmy. Mecz z Górnikiem? Przede wszystkim dobra rzecz dla zawodników, którzy w lidze grają mniej. Mogli się „przepalić” pod względem fizycznym. Co do gry, to były momenty lepsze, ale były też gorsze. Najbardziej szkoda wyniku, bo jak się prowadzi, to zawsze dobrze jest utrzymać, a wygrana zawsze wzmacnia - podkreśla Hajda.

- Była sytuacja na 3:1 po moim zagraniu, ale nasz napastnik przestrzelił. Była też w pierwszej połowie, kiedy Filipe Nascimento wybił piłkę z linii bramkowej. Można było z tej kontrolnej gry - jeśli chodzi o wynik - wyciągnąć znacznie więcej - zaznacza zawodnik Puszczy.

Sparing sparingiem, ale wszyscy ligowcy myślami są już przy weekendzie. W piątek początek 8. kolejki. - Nas na pewno czeka trudne spotkanie, bo jedziemy do Gliwic na mecz z Piastem. Rywal jest w wysokiej formie, na dobrym miejscu w tabeli, ale my - jak nieraz pokazaliśmy - potrafimy grać z przeciwnikami, którzy są wyżej. Przypomnę, że wiosną punktowaliśmy z Legią, Jagiellonią czy Lechem. Nastawiamy się bojowo i pozytywnie. Jedziemy tam po punkty - mówi „Sportowi” Wojciech Hajda.

Za pan brat z trenerem

Wielu ekspertów, samych piłkarzy czy trenerów, a także kibiców innych drużyn podchodzi do zespołu z Niepołomic jak do drużyny, która gra topornie, a nawet prymitywnie. Jednego z liderów Puszczy pytamy, jak sami piłkarze podchodzą do takich opinii?  

- Nie brakuje głosów, że u nas całą robotę robią stałe fragmenty gry, ale przecież do nich trzeba dojść. To nie jest tak, że wychodzimy na boisko i od razu mamy stały fragment do wykonania. Atakujemy, ktoś blokuje, więc dlaczego jako drużyna nie mamy z tego korzystać? To nie problem, że ktoś na nas patrzy w ten sposób. Liczy się skuteczność - tłumaczy.

Hajda jest jednym z ważniejszych graczy w talii trenera Tomasza Tułacza. Szkoleniowiec niepołomiczan, który prowadzi tę drużynę od 2015 roku, co jest ewenementem nie tylko w polskich warunkach, od początku stawia na byłego zawodnika Ruchu Radzionków i Gwarka Zabrze. - Idzie czwarty rok mojej pracy z trenerem Tułaczem, co mówi samo za siebie. Czy z kimkolwiek pracowałem dłużej? Tylko z trenerem Broszem, ale w tamtym okresie pauzowałem z powodu kontuzji, więc mogę powiedzieć, że z nikim nie pracowałem dłużej niż z trenerem Tułaczem - kończy pomocnik Puszczy.

Michała Zichlarz 

49

MECZÓW w ekstraklasie ma Wojciech Hajda. Zdobył w nich jednego gola. Jubileuszowe spotkanie zaliczy z Piastem w niedzielę przy Okrzei.