Nie pompujemy balonika
Rozmowa z Rafałem Janickim, obrońcą Górnika Zabrze
– To się okaże. Najważniejsze, że zdrowie dopisuje. Za nami cztery tygodnie odpoczynku, to długi okres, a teraz do pracy.
Tak się zastanawiam, czy w klubach na dzień dobry przy powrocie do treningów jest waga? W przeszłości za każdy dodatkowy kilogram były kary…
– Podchodzę do tego tak, że każdy sam o siebie musi zadbać. Jak sam o siebie nie zadbam, będę miał plus pięć kilo, no to będzie widoczne na boisku. A jak to będzie widać, to albo nie będę grał, albo będę miał kontuzję. Tak trzeba do tego podchodzić. W Górniku trener nas może jakoś pod tym względem szczególnie nie pilnuje, ale jak ktoś z młodych czy innych pójdzie w świat, to tam to trochę inaczej wygląda. O siebie sam musisz dbać. Ja jestem w takim wieku, że jakiś wielkich skoków już nie mam. A czasy z wagą? Pamiętam jeszcze kary. Zazwyczaj było 100 złotych za kilogram, jak byłem młodszy, to trochę było innych szaleństw (śmiech). Też się jednak wtedy pilnowałem. Teraz zresztą cały czas jestem w ruchu z dziećmi, więc nie przybieram.
Właśnie. Czy pana kilkuletni synowie, którzy są na każdym meczu Górnika, mają futbolową smykałkę?
– Starszy Maksymilian chodzi już na treningi do Sparty Katowice. Młodszy Ksawery też ma ciągotki do piłki. Ciągnie ich to futbolu. Jak był okres, kiedy moja opcja kontraktu została przedłużona w marcu, a był wcześniej taki czas, że mówiłem synom, że mogę być w innym klubie, to starszemu trochę łezki poleciały, bo nie wiedział, że tak można. Mają zajawkę, fajnie, ale zobaczymy, nie ma ciśnienia. Na razie to przede wszystkim chcą chodzić na Górnika, specjalnie teraz też przyjeżdżają szybciej, bo chcą zobaczyć Spodek Super Cup.
Zagra pan w sobotę w katowickim turnieju? W zeszłym roku świetnie panu szło, z kilkoma bramkami Rafał Janicki został przecież królem strzelców imprezy!
– To już trzeba trenera zapytać, czy mnie przewiduje do grania (śmiech). Na teraz jednak nie wiem, kto pojedzie i jak to będzie wyglądało, ilu może być zawodników. Czy chciałbym jechać? Dla zdrowia takie halowe granie to średnio, ale jak miałbym jechać, to oczywiście pojadę, żeby dobrze się bawić, tak jak to było rok temu podczas udanej imprezy.
Czas leci, do inauguracji ekstraklasy zostały już ledwie trzy tygodnie. O co Górnik będzie grał wiosną?
– Dla jednego do inauguracji drugiej części rozgrywek zostały trzy tygodnie, dla innego cztery (śmiech) [Janicki musi pauzować w pierwszym meczu z Puszczą 2 lutego z powodu czterech żółtych kartek – przyp. red.]. Trzeba przede wszystkim patrzeć na pierwszy mecz, bo Puszczy w ekstraklasie jeszcze nie przełamaliśmy. Jak dobrze zaczniemy, to potem seria znowu może przyjść, ale nie ma co pompować balonika. Początek i środek rozgrywek nie były dla nas jakoś szczególnie udane, ale już końcówka była dobra. Mamy fajny zespół, jest fajna atmosfera, co widać i trzeba to podtrzymać jak najdłużej, bo jak to będzie, to mamy na tyle jakości, że możemy zrobić na koniec dobry wynik.
Przed wami obóz w Beleku. To kluczowy okres przygotowań?
– Kluczowa dla mnie była ta dłuższa przerwa, to w niej trzeba było się poruszać, żeby podtrzymać formę. Przed nami 3,5 tygodnia pracy. Nie jest to długo, nie znam się na tym, to już w gestii naszego sztabu szkoleniowego. Mamy doświadczonych trenerów, ufamy im i robimy, co każą. Na pewno w tym krótkim okresie przygotowawczym nie można przeszarżować, bo już w pierwszy mecz trzeba wejść dobrze. Zresztą, jeżeli chodzi o trenera Urbana, to po zimie zawsze wchodziliśmy dobrze, mam nadzieję, że to podtrzymamy i pójdziemy za ciosem.
Zerka pan na liczbę swoich występów w ekstraklasie? Na koncie Rafała Janickiego już 366 gier, co daje 22. miejsce w Klubie 300! Przed panem z jednym meczem więcej Hieronim Barczak i z dwoma legendarny Lucjan Brychczy.
– To ilu jeszcze brakuje do 400? 34 mecze… Jak będzie ich 400, to wtedy będziemy mogli porozmawiać. Nie zerkam w tego typu zestawienia, dla mnie najważniejsze to jest być zdrowym, w formie i grać. Jak będę zdrowy, to jestem przekonany, że te mecze będą przychodzić. Czuję się dobrze i w formie i jak tak będzie, to licznik będzie bił.
Rozmawiał Michał Zichlarz